Rozdział 5 cz.1

1.8K 144 6
                                    


Słowa Kathrine nie chciały wyjść z mojej głowy. Czy byłaby zdolna do zabicia? Coś oprócz zamachu, musiało się stać, czułem to.

Usiadłem w ławce w sali od matematyki z Dominikiem po mojej prawej i na nowo postanowiłem przemyśleć słowa Kat. Może źle ją zrozumiałem, wiele osób mówi, że zabiję połowę ludzi na świecie, ale jej ton był taki jakby naprawdę zamierzała to zrobić...

-Panie Drake? Czy jest pan z nami?

- Oczywiście, pani Simons. Nigdy nie śmiałbym pani ignorować- powiedziałem i posłałem w jej stronę mój uśmiech numer jeden, a ona zarumieniła się. Chociaż dla ludzkiego oka było to nie widoczne pod gigantyczną ilością pudru na jej twarzy przez co wyglądała jeszcze starzej, naprawdę uważam, że piędziesięcio-parolatki nie powinny się malować, ale kto to mówi sam mam już sześćset piętnaście lat.

- Cudownie, a więc wracając do lekcji...- właśnie w tym momencie zadzwonił szkolny dzwonek przerywając starej Simons. Wrzuciłem książki do torby i wyszedłem z sali.

Byłem w połowie drogi do klasy od angielskiego, kiedy poczułem zapach krwi. Na silną woń jaką czułem musiało być jej dość sporo. Poszedłem za jej zapachem, nie do końca wiedziałem czy kierowałem się swoim instynktem drapieżcy czy po prostu chęcią krwi. Ludzie na korytarzu nie zwracali na mnie najmniejszej uwagi za co byłem im wdzięczny. Zapach prowadził mnie na dwór, a kiedy już miałem otworzyć drzwi za moich pleców odezwał się głos.

-Przepraszam.

- Za co mnie przepraszasz Kathrine?- powiedziałem odwracając się.

- Za to co powiedziałam godzinę temu, za moją krwawą wizje. Widzisz w czasie tego ataku w tamtej części Saint-Denis był mój kuzyn, który był dla mnie jak brat zapewne gdyby nie on już dawno bym nie żyła. Dowiedziałam się o tym dopiero w sobotę, bo moja kochana siostrzyczka ukrywała to przede mną. Oprócz tego zniszczyli moje miasto, część mojego kraju. Przepraszam za to, że na tobie się wyładowałam.

- Kathrine, czy ty naprawdę sądzisz, że jestem zły na ciebie za co powiedziałaś, zaniepokojony tak, ale zły w każdym razie. Miałaś prawo być wściekła za to co się stało, w końcu tam mieszkałaś. Może trochę nie rozumiałem twojej ,,krwawej wizji", ale teraz rozumiem ją całkowicie straciłaś kogoś bliskiego, kogoś kto był dla ciebie ważny i z tego powodu mi przykro, jeśli będziesz chciała z kimś pogadać, przyjadę nawet jeśli byłabyś na Alasce. Ja też straciłem wiele bliskich mi osób więc wież mi, wiem co czujesz.

- Dziękuje ci Aaronie. To wiele dla mnie znaczy... czy mogę cię o coś prosić?

- Zawsze.

- Możesz mnie przytulić?- jej prośba mnie zaskoczyła, ale i tak to zrobiłem i jestem pewien, że w tym Momocie byłem najszczęśliwszą osobą na świecie, ale jedna rzecz mnie zaskoczyła, mianowicie to, że kiedy ją przytuliłem nie miałem żadnej ochoty na jej krew, nie powiem była to przyjemna odmiana, ale jednak dziwna. Kim ona jest?

- Potworem- wyszeptała tak cicho, że nawet na mój wampirzy słuch było to trudne do usłyszenia, ale czy ona właśnie odpowiedziała na moje nie zadane pytanie, czy to w ogóle możliwe? Postanowiłem jednak to przemilczeć.- Aaronie chyba zaraz spóźnimy na zajęcia.

Gwałtownie otworzyłem oczy i spojrzałem na zegarek, miała racje.

- Jeśli się pośpieszymy, możemy zdążyć.

- Więc w drogę chérie- pociągnąłem ją w stronę klasy, całkowicie zapominając o tajemniczym zapachu krwi.

----------------------------------------------------

Rozdział spóźniony z powodu braku weny i  z zupełnego braku czasu. Jeśli spodobał wam się ten rozdział to zachęcam do klikania gwiazdki oraz dodawania mojego opowiadania do biblioteki, a jeśli coś jest nie zrozumiałe albo coś wam nie pasuje w rozdziale (ortografia, interpunkcja itd.) to proszę o zostawienie komentarza. Do następnego rozdziału!



Kim ona jest?Where stories live. Discover now