2. Rozdział 8

672 67 42
                                    

   Zerwałem się z łóżka wyrywając się jednocześnie ze wspomnień. Dlaczego akurat ten okres mojego życia. Byłem potworem, wciąż jestem potworem... Powinienem zginąć w czasie kiedy moje ludzkie życie miało się definitywnie skończyć, to ona powinna żyć, nie ja.

Ale Kena żyje.

Kat to potwierdziła

Kat...

„Jeśli kiedykolwiek będziesz czuł chęć zabicia się to dzwoń do mnie niezależnie od pory dnia. W takich chwilach warto z kimś porozmawiać."

Musiałem ją znaleźć. Musiałem z nią porozmawiać.

Wybiegłem ze swojego pokoju i zacząłem zaglądać do każdych drzwi na mojej drodze. Nie zawracałem sobie czasu czymś takim jak pukanie po prostu je otwierałem.

Za kilkunastoma z nich kryły się pokoje podobne do mojego, inne były puste, a jeszcze inne okazywały się być przejściami do jeszcze innych korytarzy. Na jednym z nich rozniósł się wrzask po nim kolejny jakby kogoś wrzucano do wrzącej wody, raz po raz.

Pośpiesznie zamknąłem tamte drzwi, miałem j przecież ignorować jakiekolwiek krzyki.

Po jakiś kilkunastu minutach zaczęła narastać we mnie panika. Zajrzałem już do tylu różnych pokoi na tylu różnych korytarzach, ale nigdzie nie było śladu żywej duszy, nie było śladu mojej rodziny, a nie zamierzałem sprawdzać do kogo należał tamten wrzask.

Po piętnastu minutach los w końcu się nade mną zlitował i postawił na mojej drodze wampira, który wyprowadzał Theo z biblioteki.

- Przepraszam- spojrzał na mnie.- Jak mogę dojść do pokoju Kat... Królowej Katariny?

- Pan pewnie nazywa się Sanders- oznajmił.- Prosto, następnie w lewo kiedy dojdzie Pan do schodów proszę wejść na następne piętro korytarzem prosto następnie na trzecim zakręcie skręcić w prawo, potem lewo i znowu prawo drugie drzwi po lewej to pokój jej wysokości. Radzę...

Nie usłyszałem reszty jego wypowiedzi ponieważ ruszyłem przed siebie tylko otrzymując instrukcje.

Zobaczyłem przed sobą schody, nigdy tak się nie cieszyłem na widok żadnych schodów.

Prosto.

Trzeci zakręt w prawo.

Zakręt w lewo.

Prawo.

Otworzyłem drugie drzwi z lewej. Odetchnąłem z ulgą widząc ją siedzącą na łóżku w pozycji jakby medytowała. Nad jej głową i w całym pokoju unosiła się woda, wiał tam lekki wiatr mimo, że wszystkie okna były zamknięte i zasunięte ciężkimi zasłonami.

Pokój był ogromny jak dom jednorodzinny.

Pokój można było określić trzema kolorami: czerwony, czarny i biały. Te wszystkie barwy przeplatały się ze sobą. Stał tu fortepian, skrzypce oraz gitara wykonana z jasnego drewna. Z tyłu znajdowało się duże łóżko na którym siedziała już wyżej wspomniana dziewczyna. W pokoju panował półmrok, jedynymi źródłami światła były świece rozstawione w kilkudziestu miejscach na podłodze ich płomienie zmniejszały się i zwiększały z każdym oddechem Katariny.

Nie zdążyłem bardziej przyjrzeć się pokojowi ponieważ poczułem niewidzialną rękę zaciskającą się na moim gardle, tak jak ja zrobiłem to z Keną.

- Ile razy mam powtarzać, że się puka- powiedziała Kat nie otwierając oczu.

- Kat...- zdołałem wydusić.

Kim ona jest?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz