Rozdział 15

1.3K 114 14
                                    

   Zszedłem z dachu dopiero pięć minut po odejściu Kat, jej krew zadziałała na mnie jak żadna inna więc zostałem tam dłużej aby przypadkiem się na nią nie rzucić. Zająłem miejsce obok mojej rodziny, upewniając się najpierw gdzie usiadła Kathrine, ucieszyłem się kiedy zobaczyłem, że siedzi między Talią i Wanessą a cała reszta chłopaków bała się do niej podejść.

- Dobrze związku z tym, że wszyscy jesteście w ostatniej, a zgaduje, że połowa z was w ogóle nie widziała niektórych na oczy niech każdy opowie z was parę zdań o sobie- powiedziała ta sama kobieta, która pytała się o to jak się czuje dzisiaj w lesie- Zgadzacie się?- odpowiedziały jej tylko jakieś niewyraźne pomruki i nieśmiałe kiwnięcia głowami.

Pierwsza osoba zaczęła mówić, był to chłopak, który siedział przede mną na matematyce. Odpowiedzi niektórych były proste mówi tylko jak mają na imię i co lubią robić, jednak niektórzy byli o wiele bardziej odważni i w Prost mówili, że są homoseksualni, jeszcze inni przyznawali się do tego, że zniszczyli jakoś ważną rzecz ich rodziców, a wszystko zwalili na młodsze rodzeństwo. Chcąc nie chcąc wyznania o zniszczonych rzeczach rodziców przypomniały mi o opowieści Kat i tamtej rodzinie. Na nowo wezbrał się we mnie gniew, ale został stłumiony przez głos Kathrine na którą przypadła teraz kolej mówienia.

Je m'appelle Kathrine et je pense que ce jeu est stupide. Madame, la mal actrice, je ne connaissais pas Biancia et vraiment tu devras prendre des leçons du théâtre, je vais même les payé car tu es si embarrassant. J' aime les singes * - powiedziała, a wszyscy zaczęli się w nią wpatrywać z podniesionymi brwiami.- Miałam coś powiedzieć, więc powiedziałam nikt nie zaznaczył w jakim to ma być języku- oznajmiła siadając, starałem się nie roześmiać, szkoła naprawdę powinna wprowadzić lekcje języka francuskiego.

Następna w kolejce była Wanessa, ale ona tylko zbyła wszystkich krótkim: pas. Kiedy nastała moja podniosłem się wolno ze swojego miejsca tak jakbym ukrywał jakiś wielki sekret.

- Nazywam się Aaron i zabiłem...- wszyscy wstrzymali oddech łącznie z moim rodzeństwem-... kwiatka mojej siostry- Scarlet spojrzała na mnie jak na debila nie rozumiejąc o co chodzi, machnąłem głową na kobietę i zrozumiała o co mi chodzi.

- Jak mogłeś mi to zrobić kochałam Aniołka!

- Daj spokój Scarlet mieliśmy dwanaście lat, a ja przez przypadek wlałem do niego ten wybielacz!

- Podlewałam go codziennie, czyściłam go, myłam mu liście, a ty go zniszczyłeś jak mogłeś- zrobiła płaczliwą minę, ale znałem ją dobrze wiedziałem, że ledwo panuje nad śmiechem.- Pomszczę go, pomszczę mojego Aniołka lepiej śpij z jednym okiem otwartym Aaronie i uważaj żeby stąpać daleko od wybielaczy bo przypadkiem mogą się one znaleźć w twoich włosach!- Theo i Dominik praktycznie turlali się ze śmiechu. Usiadłem na swoim miejscu, ten dzień nie był wcale taki zły był całkiem udany, dzisiejszej nocy nie będę się bał, dzisiejszej nocy będę wspominać.

***

Położyłem się na zajmowanym przeze mnie łóżku, zamknąłem oczy i udałem się do moich wspomnień.

Biegłem przez las, goniąc swoją następną ofiarę. Z każdym moim krokiem czułem narastający strach goniącej przeze mnie dziewczyny. Potknęła się o wystający korzeń jednego z drzew, nie mogłem się nie roześmiać.

- Doprawdy myślałaś, że przede mną uciekniesz?

- Kim ty jesteś?- zapytała ze łzami w oczach.

- Potworem z pod twojego łóżka, który zawsze chciał cię zabić- odpowiedziałem śmiejąc się.

- Moi przyjaciele cię znajdą, dowiedzą się kto to zrobił i zginiesz! Movenos!- krzyknęła a z jej palców wystrzelił niebieski promień, leciał prosto na mnie, jednak ja nie wzruszony nawet się nie uchyliłem. Promień odbił się ode mnie, a widząc reakcje dziewczyny zacząłem się jeszcze bardziej śmiać.

- Wy czarnoksiężnicy jesteście tacy słabi, a w tym świecie tacy jak ty umierają.

- To niemożliwe, to jedno z potężniejszych zaklęć na świecie! KIM TY JESTEŚ?!

- Czy to ważne martwej tobie te informacje na nic się przydadzą.

- Błagam nie zabijaj mnie- po jej policzkach zaczęły płynąć łzy.

- Och, Camille- powiedziałem kładąc jej ręce na policzki- zabić wszystkie wiedźmy!- ostatnie co zobaczyłem to przerażenie w jej oczach zanim oderwałem jej głowę.

Obudziłem się w kompletnym szoku, takie sytuacje nigdy się nie zdarzała, są niemożliwe.

Widziałem śmierć Camille, wszystko było wyglądało jak w moim wspomnieniu, tylko, że ono nie należało do mnie.

***

   Stałem przy autobusie z resztą grupy w trakcie kiedy nasi nauczyciele szukali po całym ośrodku Camille, jednak wiedziałem, że jej nie znajdą, lecz co miałem powiedzieć, że trakcie kiedy mojego wampirzego snu wszedłem do głowy jej zabójcy czy tylko dla mnie brzmiało to absurdalnie.

Przyjechała policja, która kazała nam wracać do domu w trakcie kiedy oni będą przeszukiwać las w jej poszukiwaniu. Weszliśmy do autobusu, a w mojej głowie widziałem tylko obraz rozkładającego się ciała Camille, porzuconego gdzieś w lesie. Jednak zacząłem bardziej zagłębiać się w to wspomnienie. Camille była wiedźmą, wspomniała coś o jej przyjaciołach, też są wiedźmami jeśli tak to znaczy, że ktoś na nich poluję pytaniem jest tylko kto i dlaczego?


*- nazywam się Kathrine i uważam, że ta gra jest głupia. Panno zła aktorko nie znałam Bianki i naprawdę powinna pani wziąć lekcje aktorstwa, nawet za nie zapłacę bo twoje umiejętności są żenujące. Lubie małpki.




_______________________________

Rozdział krótszy z tego powodu, że jestem chora i naprawdę nie chciało mi się pisać :-(.

Mam nadzieję, że kogoś zainteresowałam co będzie dalej i do zobaczenia w następnym rozdziale :-*

Kim ona jest?Where stories live. Discover now