Perspektywa Harrego:
Louis: Dobra więc o co chodzi?- zapytał, opierając się o ścianę.
Kian: Nasi ludzie w Europie mają jakieś kłopoty i proszą o spotkanie.- wymamrotał.
Harry: Przecież niedawno było spotkanie wszystkich członków. Nie mam czasu na takie głupoty!- spojrzałem na niego groźnie.
Kian: Wiem, ale to poważna sprawa.- nalegał.
Louis: Dobra, kiedy?- wtrącił się Lou.
Kian: Kiedy tylko zechcecie, może być nawet jutro.- powiedział szybko.
Harry: Co? Nie mamy na to czasu Louis.- popatrzyłem na niego.
Louis: Harry to twój gang, musisz znieść też nudne rzeczy, a nie tylko te ciekawe.- powiedział.
Harry: Dobra masz rację. Poniosło mnie. Spotkanie będzie pojutrze, tyle czy coś jeszcze?- zapytałem.
Kian: Dobra, dzięki przekażę wszystkim.- powiedział.
Perspektywa Rose:
Paige usiadła znowu na krześle i zaczęła przeglądać swój telefon.
Paige: Co się gapisz?- warknęła w moją stronę.
Rose: Um, przepraszam.- wyszeptałam i zmieszana odwróciłam się w drugą stronę.
Paige: Trochę o tobie słyszałam i nie wiem, co Harry w tobie widzi.- usłyszałam i popatrzyłam na nią, żeby upewnić się, że mówi do mnie.
Paige: Tak do ciebie mówię. Nawet nie jesteś ładna.- prychnęła.
Rose: Nie musisz być niemiła.- powiedziałam, patrząc na nią.
Paige: Oh proszę Cię maluszku, nie denerwuj mnie.- zachichotała.
Rose: Nie jestem dzieckiem, ale masz rację, nie mam zamiaru się z tobą kłócić. Nie możemy po prostu się nie odzywać? Nie wiem, co wszyscy tutaj do mnie mają, ale staram się tym nie przejmować.- westchnęłam. Naprawdę to już męczące, każda osoba, którą tutaj spotykam, nie przepada za mną, a przecież mnie nie zna.
Paige: A powinnaś, bo Harry nie zawsze będzie Cię bronił. Kiedyś mu się znudzisz.- wstała i podeszła do mnie. Chciałam jej odpowiedzieć, że tylko na to czekam, ale wrócili chłopcy.
Kian: Chodź Paige, musimy już iść.- powiedział.
Paige: Mam nadzieję, że niedługo znowu się zobaczymy Harry.- powiedziała i poszła za swoim bratem.
Niall: To, co Ros tęskniłaś za nami?- zapytał, siadając obok.
Rose: Za wami? No proszę Cię, oczywiście, że nie.- powiedziałam i pobiegłam na górę.
Ugh ten dzień był okropny. Naprawdę potrzebuję odpoczynku. Szybko przebrałam się i wskoczyłam do łóżka.
Harry: Śpisz?- zapytał, po chwili wchodząc do pokoju.
Rose: Nie.- powiedziałam cicho, a Harry położył się obok.
Harry: Coś się stało?- zapytał po chwili ciszy.
Rose: Nie, czemu?- zapytałam, ziewając. Kurczę naprawdę jestem zmęczona.
Harry: Ros wiem, że mnie nie lubisz.- powiedział po chwili, oh naprawdę?
Harry: Kilka dni temu widziałem na twoim ciele siniaki i blizny. Ale one wszystkie nie mogą być przeze mnie prawda? Nie wszystkie.- powiedział jakimś dziwnym głosem i nachylił się nade mną w ten sposób, że dzieliło nas kilka małych centymetrów.
Harry: Ros?- zapytał, a jego świeży oddech uderzył w moje usta.
Rose: Tak. To znaczy nie. Nie wszystkie. Po prostu spadłam ze schodów jakiś czas temu. Nie powiedziałam wam, bo bałam się, że będziecie się śmieli.- wyszeptałam. Kurde nie wiem, czemu to powiedziałam. Po prostu zrobiło mi się go tak jakby żal? Kurde powinnam mu powiedzieć, że to jego wina, bo niby kogo, ale coś mnie powstrzymało. Kurwa naprawdę coś mnie powstrzymało, jego oczy wpatrujące się we mnie.
Harry: Yhm.- mruknął, odgarniając delikatnie kosmyk włosów z mojej twarzy. A następnie położył głowę na moim brzuchu. Potrząsnęłam głową. Co się kurde właśnie stało? Dobra to było dziwne, nigdy więcej.
Kiedy następnego dnia obudziłam się, zobaczyłam, że Harry mi się przygląda.
Harry: Dzień dobry.-powiedział, cicho uśmiechając się.
Rose: Hej.- powiedziałam, znowu zamykając oczy.
Rose: Um Harry?- zapytałam, przypominając sobie, że chciałam odwiedzić rodziców. Harry jest w dobrym humorze, więc może mi pozwoli.
Harry: Yhm?- zapytał, nie spuszczając ze mnie wzroku.
Rose: Mogę pojechać dziś do rodziny? Proszę, proszę, nic nie zrobię, a zresztą mieliśmy umowę, pamiętasz? - powiedziałam na jednym wydechu.
Harry: Dobra.- westchnął.
Rose: Ale chcę iść sama, bez któregoś z was.- powiedziałam.
Harry: Nie przesadzasz?
Rose: Nie. Harry mieliśmy umowę.- zaczęłam marudzić.
Harry: Dobra, niech będzie, tylko się już zamknij.
Rose: Tak!- krzyknęłam szczęśliwa i pobiegłam do łazienki.
Kiedy zeszłam do kuchni, wszyscy już byli na dole. Usiadłam pomiędzy Harrym i Louisem i zaczęłam jeść śniadanie.
Rose: Co robisz?- zapytałam Louisa, który przeglądał jakieś papiery.
Louis: Muszę zapisać nazwiska wszystkich ludzi, którzy będą jutro na spotkaniu.
Rose: Jakim spotkaniu?- zapytałam zaciekawiona.
Louis: Gangu.- powiedział i zaczął coś zapisywać. Postanowiłam się w to nie mieszać i zajęłam się dalszym jedzeniem.
Rose: To kiedy będę mogła pojechać?- zapytałam po chwili Harrego.
Harry: Zadzwonię do kogoś, żeby Cię zawiózł, ja nie mam teraz czasu.- powiedział i wyjął telefon.
Niall: A gdzie jedziesz Ros?- zapytał Niall.
Rose: Do domu.- odpowiedziałam dumnie, a on zakrztusił się jedzeniem.
Harry: Tylko na chwilę, Niall spokojnie.- zachichotał i przyłożył telefon do ucha.
Niall: Nie straszcie mnie.
Harry: Hej Arthur mam dla Ciebie zajęcie. No, jak przyjedziesz, to Ci wszystko wyjaśnię.- powiedział do telefonu i rozłączył się.
Harry: Dobra, zaraz przyjedzie po Ciebie Arthur.- powiedział do mnie.
Rose: A kto to?- zapytałam zaciekawiona.
Harry: Jeden z moich pracowników, idź po okulary.- powiedział, a ja posłuchałam go i pobiegłam na górę.
Trochę mi zajęło znalezienie ich, więc kiedy wreszcie zeszłam na dół. Zobaczyłam w salonie jakiegoś człowieka rozmawiającego z chłopakami.
Harry: Wreszcie jesteś Ros. To właśnie Arthur, on zawiezie Cię, a później przywiezie.- wskazał na ogromnego faceta przede mną. Szczerze powiedziawszy, wydawał się straszny. Był umięśnionym i wytatuowanym mężczyzną w wieku około 35 lat.
Harry: No to dobra, przywieź ją przed 18, to wszyscy będą szczęśliwi.- powiedział do Arthura i pociągnął mnie na dwór.
Rose: On jest trochę straszny.- powiedziałam tak, żeby nikt oprócz Harrego tego nie usłyszał.
Harry: Arthur? Przesadzasz, jest normalny.- powiedział i otworzył mi drzwi do samochodu.
Po kilku minutach do środka wszedł Arthur i zapiął pasy.
Rose: Jestem Ros.- powiedziałam, ale facet nie odpowiedział. Ygh zapowiada się długa droga.
*********
Hej, tak sobie pomyślałam, że może zrobię jakiś mały maraton w środę? Co myślicie? W razie czego dam wam jeszcze znać ;).