Po kilku sekundach wyniósł z piwnicy ciało Rose. Położył na kanapie i przykrył ją kocem. Wszyscy zebrali się wkoło niego tworząc krąg.
Niall: Kurwa źle z nią. Zostańcie tu muszę ją przypiąć do kroplówki. Chodź Theo pomożesz mi. A wy zostańcie. - zniknął za nią na schodach.
Louis: Styles, debilu zamorduję cię.- popchnął mnie na ścianę.
Harry: Ogarnij się stary. Co ta dziwka dla ciebie znaczy?- w tym momencie Louis przywalił mi.
Louis: Nie wiesz co mówisz. Harry nie wiem co się z tobą dzieje ale wiem, że tak naprawdę to nie ty.
Harry: Tak, to ja Lou. Tylko i wyłącznie ja.
Louis: Przecież tak naprawdę cię nie zdradziła. Tylko rozmawiała z tym chłopakiem!!!
Harry: Tak ale w zasadach miała że nie może z nikim rozmawiać!
Liam: Stary jesteś nienormalny. Prawie zabiłeś miłość swojego życia.
Harry: No i co? Chciałem żeby ta dziwka tam zdechła. I prawie mi się udało gdyby nie te wścibskie dzieciaki ( hehe fragment ze scooby doo pasował tu idealnie).
Louis: Harry, ogarnij się co brałeś stary. Co się z tobą dzieje. - nie odpowiedziałem mu tylko tym razem ja mu przyłożyłem. Zaczęliśmy się bić aż odciągnęli nas pozostali.
Harry: Nie udawajcie kurwa świętych, też braliście w tym udział.
Louis: Tak, to prawda ale żałuję tego. Nawet jeśli by cię zdradziła, czego n pewno nie zrobiła. To nie mieliśmy prawa nic jej robić bo ona tak naprawdę nie jest twoją dziewczyną.
Harry: Jest!!!- próbowałem się wyrwać żeby znowu go uderzyć ale przeszkodził mi Luke.
Luke: Ogarnijcie się kurwa.- wrzasną na nas. Po czym zamknęli mnie w jednym z pokoi, co za debile.
Perspektywa Luka:
Co oni odpierdalają??? Mam nadzieję że Rose nic nie będzie. Postanowiliśmy zaczekać aż Niall zejdzie i powie nam co z nią.
Po 20 minutach poszliśmy na górę do gabinetu Nialla. Tam zobaczyliśmy że Ros leży przypięta do różnych maszyn.
Louis: I co z nią Niall?
Niall: Jest bardzo odwodniona.
Luke: Ale przeżyje, prawda?
Niall: Tak. Ale jak się obudzi będzie musiała bardzo dużo jeść.
Ash: Jakoś słabo to widzę.
Liam: Ta ja też.
Niall: Dobra chłopaki zostawmy ją na razie, musi odpocząć.
Posłuchaliśmy jego słów i zeszliśmy do salonu.
Luke: Chłopaki dziś treningu nie będzie możecie wracać do swoich zajęć.
Owen: A możemy zostać?
Niall: No dobra, byle nie za długo.- zgodził się Niall.
Luke: Chyba powinniśmy wypuścić Harrego z tego pokoju.- stwierdziłem.
Louis: Ja bym go nigdy nie wypuścił.- mimo słów Louisa wypuściliśmy Harrego. Który powiedział tylko że jesteśmy nienormalni że go tam zamknęliśmy i gdzieś sobie poszedł.
Rozmawialiśmy jeszcze trochę po czym wróciliśmy do siebie.
Perspektywa Harrego:
Kiedy mnie wypuścili wyszedłem na spacer. Musiałem przemyśleć parę spraw. Czy na prawdę chciałem żeby Rose umarła? Nie, na pewno nie. Chciałem tylko dać jej nauczkę. Dlaczego ja zawsze muszę wszystko zepsuć?
Postanowiłem pójść do klubu. Usiadłem przy barze i zacząłem zamawiać wszystkie drinki po kolei.
- Hej, może zatańczymy?- usłyszałem przy uchu głos jakiejś dziwki.
Harry: Spierdalaj, nie mam nastroju.
Około 4 nad ranem postanowiłem wrócić do domu. Zrobiłem przy tym mega dużo hałasu i aż dziw że chłopcy się nie obudzili. Kiedy przechodziłem obok pokoju w którym ONA leżała coś kazało mi tam wejść. Zobaczyłem moja Rose, taką bladą i podłączoną do tych wszystkich maszyn.
To twoja wina. - mówił głos w mojej głowie. Usiadłem obok niej i zacząłem gładzić jej piękne włosy.
Harry: Przepraszam.- wyszeptałem tak cicho że słowa ledwo dało się usłyszeć. Po czym wstałem i poszedłem do swojej sypialni.
Rose nie obudziła się przez kolejnych 5 dni, a chłopcy nie zamienili ze mną prawie żadnego słowa. Jedliśmy właśnie śniadanie kiedy po schodach zbiegł Niall krzycząc żebyśmy przyszli. Pobiegliśmy więc do jego pokoju i zobaczyliśmy że Rose się obudziła.
Perspektywa Rose:
Kiedy otworzyłam oczy wszystko bolało mnie tak jak ostatnio. A miałam nadzieję że już się nie obudzę. Dlaczego nie mogłoby być tak pięknie?
Niall: Niewiarygodne, w końcu się obudziłaś!!!- krzykną i gdzieś pobiegł. A po chwili wrócił z innymi chłopakami, którzy zaczęli się drzeć.
Louis: Ale nas wystraszyłaś. Tak długo nie dawałaś znaku życia.- podbiegł do mnie i przytulił. Ale ja nie odwzajemniła tego uścisku, chyba coś jest z nim nie tak. Najpierw mnie bije a potem ściska, oni wszyscy potrzebują pomocy.
Louis: Rose co jest? - spojrzałam na niego jak na idiotę i położyłam się. Serio??? Głupi jest mówiłam.
Niall: Rose wszystko ok? - kolejny, się zaczął drzeć.
Rose: Nie, możecie mnie zostawić samą?- odpowiedziałam w końcu.
Liam: Tak, um oczywiście. - wyprowadził ich, jej jedyny normalny. A nie sorry on też nie.
Leżałam tak i gapiłam się w puste ściany. Dlaczego musiałam się obudzić? Nie mogli mnie tam zostawić? Pamiętam, że miałam taki piękny sen. W którym nie było bólu, łez i zła. Była tylko harmonia i spokój.
Wieczorem przyszedł Niall i postawił jedzenie na szafce obok.
Niall: Musisz coś zjeść. Przyjdę za 30 minut, dobrze? - kiedy nie odpowiedziałam sam wyszedł.
Pamiętacie moje słowa mówiłam że nie będę jadła. Mam zadanie dotrzymać słowa, może tym razem zasnę i się nie obudzę? Zamknęłam oczy i z trudem zasnęłam.
Perspektywa Louisa:
Siedzieliśmy z chłopakami i czekaliśmy aż Niall zejdzie od Rose. Wcześniej zaniósł jej jedzenie a teraz po nie poszedł.
Niall: Nic, nie zjadła.
Louis: Kurwa. - wiem że jest na nas zła. Nie odwzajemniła mojego uścisku a do tego patrzyła na mnie wzrokiem mówiącym: Facet odwal się, idź się leczyć.
Liam: To co robimy?
Zayn: Może dajcie jej trochę czasu? Dziś nie zjadła to jutro zje.- powiedział Zayn jakby to było oczywiste. Ale to nie takie proste. Od kiedy Rose tu jest zdążyłem się już przekonać że jest uparta. Jestem pewien że to nie będzie takie proste.
Niall: Chyba nie mamy wyjścia.- stwierdził. A Harry ten debil siedział cały czas jak gdyby nigdy nic na dupie i nic nie mówił. A to przecież jego wina.
Perspektywa Rose:
Następnego dnia nie miałam na nic siły. Kiedy Louis przyniósł mi śniadanie tak jak wczoraj nic nie zjadłam. Ani na obiad, po prostu nie mam sił żeby coś zjeść i o dziwo jakoś tak nie czuję głodu. Ale Louis miał na ten temat inna zdanie. Kiedy zobaczył że na obiad też nic nie zjadłam powiedział:
Louis: Jak sobie chcesz. Ja nie ruszę się z tond dopóki czegoś nie zjesz. Daje ci moje słowo.- nic mu nie odpowiedziałam niech se siedzi. Nie rusza mnie to. Po kolejnych 30 minutach nie wytrzymał ups.
Louis: No proszę cię Rose choć troszeczkę. Wiem jak zjesz przynajmniej połowę to ci coś powiem.
Rose: Cały czas coś mówisz.- odezwałam się w końcu.
Louis: Dzięki, już myślałem że straciłaś mowę. Ale to będzie coś bardzo ważnego, coś czego nie powinienem ci mówić.- popatrzyłam na niego obojętnie.
Louis: Dobra, dobra zjedz choć troszeczkę.
Rose: No niech będzie. - zjadłam trochę.
Rose: No to teraz słucham.- popatrzyłam na niego wymownie.
Louis: Dobra, dziś wieczorem pojedziesz do chłopaków z 5sos. Ponieważ my musimy coś załatwić w innym kraju.
Rose: I to mi chciałeś powiedzieć? Przecież i tak bym się dowiedziała.
Louis: No um w sumie racja. A i jeszcze niestety Megan też z tobą jedzie.
Rose: A nie może zostać?
Louis: Ty na pewno nie, a ona chyba niestety też nie.- powiedział.
Rose: Ta super, a teraz sobie idź.- popatrzył na mnie ze smutkiem.
Louis: Wiem że jesteś na mnie zła. Nawet nie wiesz jak bardzo tego żałuję.- powiedział i wyszedł zostawiając mnie samą.
Tak jak Louis powiedział po kilku godzinach przyszedł Niall. Dał mi jakieś ubrania i pozwolił się umyć. Popatrzyłam na swoje blizny i poczułam wstręt do siebie samej. Teraz jestem oznaczona, już nikt nigdy mnie nie dotknie. Otarłam łzy które skapywały po moich policzkach i wróciłam do pokoju. Gdzie Niall zaprowadził mnie do jakiegoś samochodu. Okazało się że był to samochód Louisa, który po chwili do niego wszedł.
Louis: To co? Jedziemy.
Podjechaliśmy pod dom chłopaków a tam Louis chciał mnie wziąć na ręce ale powiedziałam mu żeby mnie nie dotykał. Pozostali też już przyjechali, weszliśmy do środka. Gdzie Luke przytulił mnie i zaniósł na górę. Zapomniał zamknąć drzwi dzięki czemu doskonale słyszałam o czym mówią na dole.
Luke: Za ile wrócicie?
Harry: Nie wiem damy wam znać.- w tym momencie usłyszałam że do domu wchodzą jakieś inne osoby.
Niall: O cześć chłopaki.
Owen: Hej, słyszałem że gdzieś jedziecie, długo was nie będzie?
Niall: Nie tylko parę dni.
Ash: A jak ona się czuje?- czyżby chodziło o mnie?
Louis: No właśnie. Musicie dopilnować żeby dużo jadła. Dziś zjadła tylko pyci pyci obiadu i nic więcej, natomiast wczoraj nic. A to zdecydowanie za mało żeby wyzdrowiała, więc wszystko w waszych rękach. Mam nadzieją że znajdziecie jakiś sposób.
Calum: A ty Harry, nie odezwiesz się? To przez ciebie jest jak jest.
Harry: Super, wiem o tym nie musicie mi co chwilę o tym przypominać.
Perspektywa Megan:
NIEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Mam dosyć od kiedy ta mała jędza się obudziła wszyscy latają koło niej jak jacyś głupi. A teraz jeszcze przyjechaliśmy do chłopaków z 5 sos i mamy z nimi zostać. Kurwa a oni mnie nie lubią, oni wolą tą szmatę. Teraz też o niej rozmawiają a ja stoję obok jak głupia i muszę tego słuchać.
Harry: Super, wiem o tym nie musicie mi co chwilę o tym przypominać. - odpowiedział po tym jak obwiniali go za to co jej zrobił. Hihihihihi i dobrze że przynajmniej on się nią tak nie interesuje. Od dłuższego czasu gapiłam się na Luka, ohh jest taki przystojny, ale i tak mój Harruś lepszy.
Luke: Co się gapisz idiotko? - heh jak on mógł tak do mnie powiedzieć?!?
Luke: Po co ją przywieźliście?- zwrócił się do chłopaków.
Louis: Niestety nie mieliśmy wyjścia. Dobra musimy spadać jak coś to dzwońcie.- powiedział po czym chłopcy wyszli. Zostawiając mnie z nimi.
Ash: Idź dziwko na górę bo nie mogę na ciebie patrzeć. - syknął. Są niemili dla mnie. Pobiegłam na górę tak jak mi kazał i siedziałam tam do wieczora.
**********************
Hej, niestety nie wiem kiedy kolejny rozdział bo na razie wyjeżdżam. Ale postaram się za 2 lub 3 dni. No i obiecuję że kiedy wrócę zrobię maraton ;). Ten rozdział zrobiłam dłuższy właśnie dlatego że teraz kilka dni mnie nie będzie więc zachęcam do komentowania ;).