Rozdział 42, IV.

296 20 0
                                    

Stałam spokojnie przy ścianie, paznokciami zrywając stare ulotki. Zastanawiało mnie, co powinniśmy zrobić dalej, bo dogadanie się z Monroe wydawało się być niemożliwe. Chciałam odezwać się do Liama, ale gdy odwróciłam głowę, dosłownie w ułamku sekundy dostrzegłam, że coś przelatuje jeden centymetr od mojego ucha. Przerażona znieruchomiałam. Dopiero gdy Scott wyszedł z biura szeryfa udało mi się cokolwiek zrobić. Malia wyciągnęła strzałę ze ściany. Pociągnęła za dwa materiały, które na niej były. Jeden zielony, a drugi czerwony. Liam przejął skrawki materiałów i je rozwinął. Zielone tworzywo miało wycięty numer 7, a czerwone tworzywo numer 15. Oba były umazane jakby krwią.  
- To numer Bretta i Vivian. - powiedział Liam.
- Chcą nami wstrząsnąć. - zorientowała się aktualnie przerażona Lydia.
- Skutecznie. - zauważył Theo.
Spojrzałam na Liama, który wydawał się wściec. Ujęłam jego twarz w dłonie, gdy zmienił kolor oczu na żółty. Patrzył na mnie, ale się nie uspokoił. Dopiero jako tako się ogarnął, gdy w pomieszczeniu obok usłyszeliśmy kobiecy krzyk. Ostatni raz pogładziłam skórę chłopaka i udałam się do źródła dźwięku. Spojrzałam na Nolana, a on na mnie. 
- Nic nie zrobiłem. - mówił roztrzęsiony. - Nawet nic nie powiedziałem. Wstał i owinął sznur wokół szyi. - wskazał na nieboszczyka.
- Odetnijmy go. - rozkazał szeryf Parrishowi.
Stałam obok Nolana i zamiast strachu, który powinien mnie ogarnąć, czułam złość. Zmarszczyłam brwi, mając cichą nadzieję, że nic nikomu nie zrobię. Mój wzrok jednak zleciał na policjantkę. Z nas wszystkich była najbardziej przerażona, ale co gorsza, nie mężczyzną, który się powiesił. 
- Mamy piętnaście minut. - odeszła od ściany. - Oni przyjdą nas zabić. - rozpłakana usiadła na ławce. - Nikt nam nie pomoże. Wszyscy jesteśmy martwi.
Z jakiegoś powodu uznałam dobrym, by schować Nolana za sobą. Chłopak chwycił w rękę materiał mojej bluzki i kurczowo się jej trzymał, ale nie przestał obserwować spanikowanej kobiety. 
Policjantka wyjęła swoją broń, w kółko powtarzając ,,Wszyscy jesteśmy martwi''. Ukradkiem zerknęłam na Liama, ale zaraz wróciłam do dziejącej się akcji. Zaczynałam rozumieć powagę sytuacji i stworzenia, które znalazło się w Beacon Hills. Zastanawiało mnie tylko, czy Feliks miał z tym czymś kiedykolwiek do czynienia, czy raczej tylko o tym słyszał. Na moje oko, był bardzo doświadczony w tych sprawach i skoro pamiętał, jak niebezpieczna była Bestia z Gévaudan to może miał styczność również z tym potworem. Zachowywał wyjątkowy spokój, co i mi zalecił, ale zdążyłam się go nie posłuchać już jakieś trzy razy. Tylko tutaj nasuwa się pytanie; o czym my mówimy? 
Z zamyśleń wyrwał mnie strzał broni. Nie umiałam wydusić z siebie najmniejszego słowa, nawet nie wiedziałam, co czuję. Z jakiegoś powodu na ławce nie widziałam policjantki, a martwą siebie. Krew przyozdobiła ściany, a niebieskie oczy wpatrywały się tępo w ścianę obok. 
- Liam, zabierz stąd Vivian! - rozkazał z wyrzutami szeryf. 
Beta podszedł do mnie i chwycił mnie za ramię. 
- Chodź, skarbie. - szepnął. 
Z rozdziawioną buzią patrzyłam już na policjantkę, a nie na siebie. Pozwoliłam Liamowi wyprowadzić siebie z pokoju, w którym zdążyło dojść do dwóch nieszczęść. 
- Wszystko w porządku? - Liam uniósł mój podbródek na wysokość swoich oczu. 
- To powinnam być ja. - powiedziałam tak niezrozumiale, że sama zastanawiałam się, jakim językiem się posługiwałam. 
- Co? 
- To powinnam być ja. - powtórzyłam, ale wyraźniej. 
- O czym ty mówisz? - jednocześnie był zatroskany i przerażony moimi słowami. 
- Już dawno mogłam sobie strzelić w łeb i zakończyć nieszczęścia, które powodowałam. 
Normalnie nigdy bym czegoś takiego nie powiedziała, ale ogarniało mnie przerażenie. Ogarniała mnie złość i żałoba. Feliks niby mnie przestrzegł, ale nie wiedziałam, jak ogromne jest zagrożenie. Nikt z nas nie wiedział.
- Oprzytomniej, Vivian. To nie mówisz ty, przemawia za ciebie szok. 
- Chyba tak. - szepnęłam. - Błagam, przytul mnie. 
Liam bez żadnych problemów objął mnie ramionami, szczelnie mnie w nich zamykając. Czułam, jak bije mu serce i pewnie bym się rozpłakała, gdyby nie obecność mnóstwa osób.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Where stories live. Discover now