Rozdział 24, IV.

334 19 2
                                    

Pierwszą lekcję akurat miałam z trenerem. Damska szatnia w tym momencie była pusta, ale męska nie, dlatego miałam parę obaw. Siedziałam na ławce nawet nie przebrana. Myślałam co się teraz działo z Liamem. Podjęłam nagłą decyzję odejścia z drużyny, a by ją zatwierdzono, musiałam iść do trenera. To wcale nie pretekst, aby tylko zobaczyć czy z Liamem wszystko w porządku. Wyszłam z szatni zostawiając tam swoje rzeczy i powędrowałam do męskiej. Bez jakiegokolwiek zaproszenia weszłam do środka i już na starcie usłyszałam gwizd. Stanęłam jak wryta widząc, o ile pamiętałam dobrze, Nolana oraz Liama. Patrzyli na siebie nawzajem spod byka. 
- Myślisz, że dasz mi radę? - zapytał szeptem Liam. 
Zamrugałam kilkakrotnie orientując się, że chłopak nie dostrzegł mojej obecności. Kątem oka zauważyłam jak Liam zaświecił swoimi oczami przed Nolanem, przez co wzrosło mi tętno. Odepchnęłam Liama na bok, samej stając twarzą w twarz z chłopakiem z drużyny. 
- Jak ci każą to myjesz im kible własną szczoteczką? - zapytałam mając nadzieję na rozładowanie gniewu.  
- Nie. - poczuł się onieśmielony moją odwagą. 
- To czemu zgrywasz chojraka i stawiasz się na silniejszego od siebie? - uniosłam lekko brwi. - Tak to nie powinno wyglądać. Nie wiem co próbowaliście udowodnić - spojrzałam zza plecy nastolatka na jego kolegę. - ale nie uda wam się. Teraz ani nigdy.
- Chodzisz z potworem. - wysyczał typ, który najbardziej napędzał Nolana. 
- Czy wy nie chcieliście, żeby Nolan zaatakował Liama? - zapytałam z czystej ciekawości. 
Akurat do szatni wszedł trener, który spojrzał na wszystkich po kolei. 
- Co tu się dzieje, do cholery? - zapytał żądając natychmiastowej odpowiedzi. - Griffin? - zdziwił się. - Zwołaliście zebranie beze mnie? Kto zwołał zebranie? 
- Trenerze, chcę odejść z drużyny. - powiedziałam nagle, nie zastanawiając się nad tym dłużej. 
- Właśnie dlatego zwołałem zebranie. - winę na siebie wziął Liam. - Przepraszam trenerze, moje oceny się pogorszyły i również tak jak Vivian muszę się wycofać z drużyny. Właśnie wybraliśmy Nolana na nowego kapitana. 
Być może moje serce pękło. 
- Nolan jest idealny, świetny gracz. Ma niesamowite zdolności przywódcze. - Finstock się uśmiechał, ale zaraz mina mu zrzedła. - Który z was to Nolan? 
Blondyn wyszedł z szeregu, również informując tym, że jest wspomnianym chłopakiem. 
- Brawo dla nowego kapitana. - uradował się ponownie. 
Zamknęłam oczy na parę sekund i gdy wszyscy zebrani oklaskiwali nowego kapitana, wyszłam. Słyszałam kroki Liama za sobą, ale jedyne co mi chodziło po głowie to nauka. Niekoniecznie ta związana ze szkołą. Odkąd Gerard zrobił mi coś tak paskudnego, moja zdolność leczenia znacznie zmalała i zanim jakakolwiek rana zniknie, mijają dosłownie godziny a czasami nawet dni. Musiałam z powrotem zebrać siły, które przez jeden ruch ręką, wyparowały ze mnie. Chciałam zabrać swoje rzeczy z damskiej szatni, ale przy wejściu zatrzymałam się. 
- Co się stało? - zapytał młody beta. 
- Daj mi swój telefon. 
- Po co? - wyciągnął urządzenie z kieszeni. 
- Bo mój ma Monroe. - przewróciłam oczami i wzięłam telefon. Znalazłam w kontaktach numer Argenta, ale oczywiście tego bardziej lubianego i przyłożyłam słuchawkę do ucha. 
- Liam? Co się stało
- Niestety nie jestem Liamem, ale i tak mam ważną sprawę. Mógłbyś dać mi chwilę prywatności? - szepnęłam do chłopaka, nie chcąc, by się dowiedział. Ten kiwnął głową i oparł się o ścianę, podczas gdy ja poszłam do damskiej szatni.
- O co chodzi? 
- Czy posiadasz coś takiego jak srebrna pieczęć Feniksa?
- Ta srebrna pieczęć, którą przywołuje się Feniksa i podporządkowuje i jednocześnie przegania? Po co ci?
- To dość zabawna sytuacja. - zaśmiałam się nerwowo. - Gerard przerwał cykl Feniksa, który powtarza się co pięćset lat. Użył do tego bezcennej pieczęci. Nie mam już tej samej mocy, jestem słabsza. Zostałam ostatnim posiadaczem mitycznego ptaka. Argent, ja się czuję, jakbym umierała. Potrzebuję jej z powrotem.
- Vivian, Scott przysłuchuje się rozmowie. Pyta czemu mu nic nie powiedziałaś.
Zamarłam. Stałam jak wryta, a wzrok utknął mi na zardzewiałych drzwiach szafki.
- Bo to była tajna informacja. Miałam nadzieję rozwiązać ten problem między sobą i Argentami. - czułam rozgoryczenie przez nieposzanowanie mojej prywatności. - To masz pieczęć czy nie? - zapytałam z zaciśniętymi zębami.
- Niestety nie. Posiada ją tylko mój ojciec, ale spróbuję ją dla ciebie przechwycić.
- Bardzo mi to pomoże, dziękuję.
Natychmiast się rozłączyłam, by nie powiedzieć czegoś, czego bym później żałowała. Na głowie miałam sporo stresu i problemów, a Scott ot tak się wtrącił. Przetarłam twarz ręką biorąc się w garść. Wyszłam z szatni do Liama i oddałam mu telefon.
- Dziękuję.
- Vivian, posłuchałem cię i nie podsłuchiwałem. - przyznał ze szczenięcą miną. - Ale chciałbym wiedzieć co się z tobą dzieje. Dlaczego telefon do Argenta był taki tajny?
- Liam, to ostatnie o co musisz się martwić, naprawdę. Poza tym, za niedługo zamknę swoją sprawę. Będzie po wszystkim. - uśmiechnęłam się.
Patrzył mi w oczy dalej żądając prawdy, ale nie dociekał, bo mi ufał. I to się docenia.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Where stories live. Discover now