Rozdział 6, III.

617 35 0
                                    

Nie mogłam być nigdzie sama, dlatego przebywałam w miejscach, gdzie było najwięcej ludzi. Moje dokumenty szkolne również zostały wymazane, więc nawet nie opłacało mi się iść na lekcje. Siedziałam w bibliotece szkolnej, przeglądając różnego rodzaju książki na temat Dzikiego Łowu. 
- Dziki Łów to fenomen historyczny wśród wszystkich ludów indoeuropejskich. - czytałam kolejne dziwactwa po cichu. - Bla, bla, bla łączyli się oni w ''wilcze stada'' złożone ze starszych doświadczeniem i wiekiem trenerów i orszaku młodszych mężczyzn. Rytualnie najeżdżali wioski, przeważnie w czasie nowiu. - westchnęłam. - Akurat przysługuje w tym czasie, gdzie za niedługo matura. Rodzice Alexa, jak i sam chłopak zniknęli, bo to właśnie ich szlak był jednym z wielu miejsc, gdzie wylądowali. Wciąż nie wiem jak z nimi walczyć, a spalić setki tysięcy Jeźdźców nie dam rady. 
- Jak się tu dostałaś? - zapytał dziewczęcy głos za mną. 
Nawet nie spojrzałam na osobę, która brzmiała, jakby chciała mnie wygonić. 
- Drzwiami. 
Nieznajoma mi dziewczyna usiadła naprzeciwko mnie, co już zmusiło mnie do spojrzenia na nią. Krótkowłosa brunetka o ostrym wyrazie twarzy. 
- Bardzo zabawne. 
- No to dziwne masz poczucie humoru. - byłam równie poważna, co brunetka. 
- Pokaż mi twoją kartę do biblioteki. 
Cały sekret siedzenia w bibliotece po nocy teraz wychodzi na światło dzienne. Przy drzwiach jest czytnik kart. Każdy kto chce dostać się do biblioteki szkolnej musi zeskanować kartę, a ta rejestruje pobyt danego ucznia. Tłumy szaleją. 
- Wtedy dasz mi spokój? 
- Pewnie. Ciebie i twoją książkę o - uniosła okładkę, by zobaczyć tytuł. - Dzikim Łowie zostawię w samotności. 
Wyciągnęłam z tylnej kieszeni kartę, pokazując upierdliwej nieznajomej. To wywołało u niej śmiech, przez co zmarszczyłam brwi. 
- Co cię tak bawi? - zapytałam. 
- Twoja pusta karta. - uśmiechała się.
Spojrzałam na przedmiot, na którym faktycznie nic się nie znajdowało. Poczułam zakłopotanie, nie wiedząc jak się z tego wykręcić. 
- Nie jestem w stanie tego wytłumaczyć. - przyznałam.
- A ktoś ci każe? - wymachnęła dziwnie ręką, ciągle się uśmiechając. - Ja wiem swoje, Griffin. - wstała. - I kiedy nadejdzie czas, ty też będziesz wiedziała. - poprawiła włosy, przez co jej blizna na szyi przykuła moją uwagę. 
- Co ci się stało? - zapytałam, przypominając sobie, że Florence miała taką samą bliznę. 
- Znamię z dzieciństwa. - wzruszyła ramionami. - Bądź czujna. - poklepała mnie po plecach i odeszła. 
Zmarszczyłam mocno brwi, patrząc jak wychodzi przez niebieskie drzwi. Wiedziała kim jestem.  

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Where stories live. Discover now