Rozdział 40, III.

407 20 0
                                    

Siedzieliśmy z Liamem w windzie w całkowitej ciszy. Czekaliśmy aż korytarz opustoszeje, żebyśmy mieli swobodę wydostania się.
- O czym myślisz? - zapytał Liam. 
Spojrzałam na chłopaka, którego oczy wypełniała troska. Uśmiechnęłam się lekko do niego, przypominając sobie słowa swojej drugiej osoby - Feniksa. 
- Nie mogę za długo walczyć. - nawiązałam do momentu, w którym po prostu wymiękłam. - Coś mnie ogranicza.
- Co? - przybliżył się, by móc siedzieć obok mnie. 
- Coś mi się wydaje, że nie jestem jedynym Feniksem. - oparłam głowę o jego ramię. 
- Myślisz, że ten drugi Feniks stanie ci na drodze? - położył rękę na moim policzku. 
To był jeden z tych momentów, w których żałowałam, że nic nie jest po staremu. Tęskniłam za chwilami, gdzie niejednokrotnie przyłapano nas nagich w łóżku. Albo romantycznej randce, kiedy Liam przypalił świecami nasz koc i musieliśmy przygaszać go własnymi butami. No i tymi wypadami na imprezy, gdzie podrywali go geje, a ja zamiast pomóc, śmiałam się w najlepsze w rogu. Albo zwykłymi rozmowami, w których Liam podkreślał, jak uroczo się uśmiecham i jak pięknie wyglądam. 
- Mam nadzieję, że nikt nie stanie mi na drodze. - spojrzałam mu w oczy. - Po wszystkim chcę cię po prostu mieć dla siebie. 
Po raz pierwszy od dawna ujrzałam jego uśmiech, który potrafił stopić moje skamieniałe serce. Zbliżał powoli swoje usta do moich, ale niestety przerwała nam winda, wyraźnie podkreślająca, że jesteśmy na parterze. Westchnęłam poirytowana, ale musieliśmy się zmyć. Liam wstał i podał mi ręce, żebym mogła się podnieść. Swoją własną siłą musiał otworzyć drzwi windy, bo akurat padło zasilenie. Trzymałam go za mały palec swoim, pragnąc bliskości. Szedł pewnie, co mi się w pewnym stopniu spodobało. Chciał wyjść ze szpitala, ale coś go zatrzymało. Zmarszczyłam lekko brwi, nie rozumiejąc co się stało. 
- Liam? - zapytałam szeptem. 
Zmężniał i to na tyle, by dać mi powód do niepokoju. Wreszcie usłyszałam to co on i odwróciłam się, spoglądając na tablicę nad recepcją, którą rozpoznawałam. Puściłam Liama i wyszłam przed niego, skupiając się na pierwszym mieście na tablicy przyjazdu pociągu. 

- Jako Feniks, masz prawo do przechodzenia między światami.

Spojrzałam przed siebie, widząc białe światło. Było jasne na tyle, że aż raziło w oczy. Zmrużyłam powieki, widząc czyjąś posturę. Chyba wiedziałam kto to. 

- Stiles? - zapytałam, mimo że nie otrzymałam odpowiedzi. - Stiles, idź dalej! - krzyczałam, nie widząc nic, poza jego cieniem. - Widzę cię, Stiles! Nie zatrzymuj się!

Byłam wręcz uradowana, mając przed oczami tego matoła. Niestety, Beacon Hills to nie miejsce na radość. Niebieski ogień przeleciał przed moją twarzą, urywając kontakt z drugą stroną. 

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora