Rozdział 3, II.

962 61 1
                                    

Siedziałam na łóżku Liama, zakładając spodenki do spania. Akurat gdy je założyłam, Liam wszedł do pokoju. Przeczesywał włosy ręcznikiem, posyłając mi słaby uśmiech.
- Liam? - spojrzałam na chłopaka.
- Hm?
- Jaki to był rodzaj krzyku? - nie dawało mi to spokoju.
- Przerażenia. - powiesił ręcznik na krześle.
- Sprecyzuj proszę.
- Dobra, yy. - usiadł obok mnie. - Jakbyś uciekała przed czymś bardzo strasznym i nie umiała znaleźć wyjścia albo chociaż nie dała rady się schować.
Coś bardzo strasznym? Pamiętałam jeden koszmar i naprawdę przyprawił mnie o gęsią skórkę. Trzej mężczyźni, wydający z siebie dziwny dźwięk. Mówili, że mój stan się poprawia. W zasadzie było to nieco dziwne, bo raz mówili ,,Porażka", a raz ,,Twój stan się poprawia". Jeden z nich miał laskę i każdy miał coś na kształt płaszczu.
- Dzięki. - postanowiłam schować się pod kołdrą, odwracając twarzą do okna.
- Vivian? - Liam również się przykrył, ale on siedział, opierając się o zagłówek. - Czego się tak boisz?
On wiedział, że coś sobie przypomniałam. Po prostu to czuł.
- Ten krzyk, jak to nazwałeś, przerażenia, jest spowodowany jednym i tym samym koszmarem, ciężkim do opisania.
- Co prawda przestałaś się bać, ale czy przestałaś o tym śnić?
- Sądzę, że tak. - odwróciłam się do Liama. - Masz tak miękkie łóżko, że ciężko mieć koszmary.
Niebieskie oczy utknęły w moich źrenicach. Uśmiechnęłam się do niego, by więcej nie dopytywał.
- Czemu wcześniej nie widziałem, byś się uśmiechała?
- Bo szczęścia się uczysz wraz z wiekiem. Tak jak ty tego doświadczyłeś w dzieciństwie, tak mnie nauczono, że szczęście to słabość.
- Nie zaznałaś szczęścia. - sprecyzował Liam. - A szkoda, bo naprawdę wyglądasz pięknie.
- Zamknij wilkołaczą japę. - prychnęłam. - Wyglądam jak idiotka, śmiejąc się z głupich rzeczy. Przynajmniej ty jesteś jedyną osobą, która mnie widzi.
- Może zabrzmię jak egoista - Liam położył się, odwracając się twarzą w moją stronę. - ale nie chce dzielić się twoim uśmiechem. - sam się szeroko uśmiechnął. - Chcę go tylko dla siebie.
- Uu egoista. - poprawiłam głowę na poduszce. - Dobra, żarty na bok. Liam, rób sobie co chcesz, gdy widzisz mnie uśmiechniętą, ale postaraj się nie wspominać o tym przy ludziach.
- Postaram się. - wyszczerzył zęby. - Wiesz co? Uwielbiam cię mieć w łóżku.
- Dunbar. - zmarszczyłam brwi.
- Miałem na myśli momenty, takie jak teraz. - poprawił się. - Budzę się bardziej spokojny i wypoczęty.

Twój stan się poprawia.

- Ja też. - uśmiechnęłam się. - Tylko nadal muszę jakoś odzyskać swoje bronie. Były cenne i ciężkie do zdobycia. Zajmie mi to wieki.
- Pomóc ci w tym?
- Nie, bo się wystraszysz, gdy zobaczysz co trzymam przy pasku spodni. - zażartowałam, ziewając.
- Już padasz? Więcej się po tobie spodziewałem, Griffin.
- Zamknij się, Dunbar albo powiem trenerowi, że nie możesz grać w lacrosse, bo pół nocy nie umiałeś do..
- Dobra, dobra. - zmieszał się. - Dobranoc, jędzo.
Z tego się już trochę głośniej zaśmiałam. Odwróciłam się plecami do Liama, ale ten nie chciał tego tak zostawić. Zgasił światło i objął mnie ramieniem, pozwalając mi się przytulić do jego klatki piersiowej.
- Żebyś nie miała więcej koszmarów. - wyszeptał. - Kłamczucho.
Ups, domyślił się.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Onde histórias criam vida. Descubra agora