Rozdział 45.

916 59 0
                                    

Jak udało się niektórym domyślić, przegraliśmy. Przebrałam się w swojej szatni i poszłam zobaczyć co u Liama. Naprawdę w tamtym momencie był przestraszony, a jako, że się martwiłam, chciałam mu pomóc. Chociaż ten jeden, jedyny raz. 
- Wszystko w porządku? - zapytałam, gdy zobaczyłam chłopaka siedzącego w szatni z opuszczoną głową.
Nagle dołączył Talbot, który chyba również się martwił.
- Przegraliśmy. - wzruszył ramionami, patrząc na mnie.
- Ale nic ci nie jest, prawda? 
Spojrzałam ze zmarszczonymi brwiami na gnojka z Devenford. Nie, totalnie wszystko gra, a on tylko zobaczył Myszkę Miki razem z Daisy. Donald będzie rozczarowany.
- A co cię to obchodzi? - Liam nie zapytał wrednie, co mnie nieco zdziwiło.
- Scott uratował mi życie. Nam wszystkim. - nawiązał do swojego stada. - Wiesz jakie masz szczęście?
- Co masz na myśli? - podpytałam, siadając obok Liama.
- Scott jest prawdziwym alfą. To znaczy, że nie urodził się ze swoimi mocami, nie uzyskał ich podstępem ani przez morderstwo. Zasłużył na nie. - pokierował wzrok na Liama. - Twoja siła nie ogranicza się do mięśni. Jesteś wytrzymały. Satomi nazywa to siłą charakteru. Ciesz się, że masz Scotta. Oboje się cieszcie. - chłopak sobie poszedł i zostawił nas samych.
- Więc czemu nie przyszedł? 
Spojrzałam na Liama, mając niepewną odpowiedź na to pytanie. 
- Może coś naprawdę go zatrzymało? 
- Vivian. - przerwał mi, jakby nie chciał słyszeć kolejnego słowa. - Uśmiechnij się. - spojrzał mi w oczy. 
- Co? - uniosłam lekko brwi.
- Uśmiechnij się. - powtórzył. 
- Liam, ja nie.. 
- Proszę. 
Westchnęłam po cichu, zastanawiając się, co zrobić. Całe życie sądziłam, że uśmiechanie się nie ma sensu, nawet przy tych najpiękniejszych chwilach. Ale cóż, sama chciałam dodać otuchy chłopakowi i może to było właśnie to, czego on tak naprawdę potrzebował. Oprócz Scotta oczywiście. Uśmiechnęłam się i starałam się, by nie wyglądało to jak najsztuczniej się dało. Liam cały czas patrzył mi w oczy aż w końcu sam się uśmiechnął. 
- Chcę, żebyś się uśmiechała tylko dla mnie. 
Jak dla mnie bomba. 
- W porządku, Dunbar. - zaśmiałam się, co było niegrzeczne z mojej strony. - Masz to załatwione jak w banku. 
Sądziłam, że poprawiłam mojemu towarzyszowi humor, bo jego oczy lśniły. W końcu się do czegoś przydałam.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Where stories live. Discover now