Rozdział 38, IV.

323 17 0
                                    

Liam poszedł po Jianga i Tierney. Całą grupą stanęliśmy przy drzwiach, po czym każdy po kolei zaczął się zmieniać w nadprzyrodzoną istotę. Ja zamierzałam to zrobić dopiero na zewnątrz, a Theo natomiast czekał na oklaski. 
- Jesteście gotowi? - zapytał Scott. 
Wszyscy pokiwali głowami, tylko Theo tępo się przypatrywał całej sytuacji. Patrzyliśmy na niego wyczekująco, póki łaskawie nie wyciągnął swoich pazurów. 
- Nikt stąd nie wyjdzie. - zatrzymał nas pan Stilinski.
- Możemy ich pokonać. - próbowała go przekonać Lydia.
- Nie będziemy strzelać jako pierwsi. - ciągle protestował. - Odejdźcie od drzwi, wszyscy. Parrish, zabierz ich z powrotem do celi. - wskazał na Jianga i Tierney.
- O co chodzi? - zapytał Scott. 
Przysięgam, że zaczynał coraz bardziej działać mi na nerwy. Zakładałam, że idąc do Monroe nic nie wskórał. 
- Dała nam czas do północy. - odpowiedział zmartwiony. 
A nie mówiłam? Monroe była łowcą, nie zamierzała się bawić w ułaskawienie. Gdyby mnie do niej puszczono, być może jeszcze coś bym wynegocjowała, jak na przykład ich wolność za swoje życie. To nie była głupota, tylko słuszne poświęcenie. Choć co prawda nie widziało mi się zostawiać Liama z tym wszystkim samego. Mogłabym wymyślić jakąś sztuczkę.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Where stories live. Discover now