Rozdział 39, III.

409 20 0
                                    

Słyszałam jak grupą nadchodzili, ale Liam kazał mi się nie ruszać. Coś we mnie buzowało i moje instynkty powoli wariowały. Cokolwiek to było, nie podobało mi się w ogóle. Wiedziałam, że Jeźdźcy się rozdzielili. Nie wytrzymałam i gdy usłyszałam jednego za drzwiami kostnicy, wyszłam i wybuchnęłam. Dosłownie ogień ze mnie uleciał, jak głodny wilk, żądający czegoś do zjedzenia. Rażenie było zbyt ogromne, przez co spaliłam Jeźdźca na popiół. Uspokoiłam się, ale mój oddech przyspieszył. Spojrzałam w lewo, by ujrzeć całą grupę Jeźdźców, obserwujących mnie. Wszyscy wyciągnęli bronie i wymierzyli w moją stronę. Theo i Liam również wyszli i myśleli, że zemdleją.
- Ukryć się z martwymi? - zakpił Raeken.
- Warto było spróbować. - odpowiedział mu Liam.
Odwróciliśmy się w inny kierunek i zaczęliśmy uciekać, obawiając się konsekwencji podczas zabawy z kowbojami. Niestety w którymś korytarzu jeden z nich nas dopadł, ale Liam nie zamierzał tak po prostu im się dać. Gdy ten wymierzył, beta szybko chwycił go za rękę i spowodował zmianę kierunku pocisku. Szybko powalił go na ziemię i Jeździec po raz kolejny chybił. Nie mogłam patrzeć jak próbuje zabrać mi chłopaka na stację, dlatego stanęłam naprzeciwko widmo ze znudzonym wzrokiem i ogromnym gniewem, płynącym w żyłach.
- Ciekawi mnie, dokąd trafiacie kiedy umieracie? - uniosłam brew i wymierzyłam dłoń w jego stronę, by zaraz ogień cisnął ze mnie, jak z armaty.
Zamknęłam drzwi, przez które mogli się inni dostać i spojrzałam na towarzyszy już nieco wyczerpana. Niestety musiałam się wziąć w garść. Z góry słyszałam jak idą i pomimo wariujących emocji, opadałam z sił.
- Są wszędzie. - zauważył Theo.
- Dobrze. - przetarłam twarz, stając obok nich.
Theo obdarzył mnie pogniewanym wzrokiem, w ogóle nie ciesząc się z super przygody.
- Serio? Jeśli nas złapią, nie pomożemy waszym przyjaciołom. - zacisnął zęby.
Normalnie zaczęłabym się wykłócać, ale mój wzrok przykuły cienie, idącego korytarzem za plecami Raekena.
- Złapią naszą trójkę. - Liam wzruszył ramionami. - Ciebie dorwą, gdy będziesz uciekał. - zakpił z bruneta. - My będziemy walczyć. - wskazał na siebie i na mnie.
Wiem, że to niepożyteczne, ale ostatni raz musiałam użyć siły swojej złości. Zamknęłam na chwilę oczy, by przypomnieć sobie wszystkie okropne momenty swojego życia. Już za chwilę kipiałam złością, co było dostrzegalne.

- Zabij ich.

Oj, taki był mój zamiar. Ruszyłam na Jeźdźców, nie przejmując się zniknięciem, które było jedynym ogromnym niebezpieczeństwem. Brzydal, który stał na początku grupy został pierwszym celem. Potem wzięłam się za drugiego, trzeciego, a przy czwartym już nie miałam sił. Zjechałam plecami po ścianie, unosząc zmęczony wzrok na Jeźdźca, który mierzył mi z broni centralnie między oczy.
- No dalej. - szepnęłam. - Zrób to.
Miał pociągać za spust, ale dostał potężnego kopa, przez co obalił się dwa metry dalej. Spojrzałam na Liama, którego oczy świeciły na żółto.
- Nic ci nie jest? - zapytał, klękając przy mnie.
- Nie. - pogłaskałam go po policzku. - Na szczęście nie.
- To dobrze.
Uśmiechnął się do mnie, po czym zaczął walczyć z resztą. Niedługo po nim dołączył się Theo. Wstawałam z podłogi, czując się nieco obolała. Jak do tego doszło? Czemu nie mam nawet energii, by chodzić?

- Kontroluje cię.

Kto mnie kontroluje?

- Nie dopuszcza mnie do pełni mocy.

- Ale kto? - wypowiedziałam to na głos, idąc wzdłuż windy. - Kogo muszę udusić, by pozwolił mi działać?

- Obserwuje cię.

- Fest pomocne, musisz mieć dużo przyjaciół.

Zatrzymałam się, przypominając sobie niebieski ogień na niebie, uformowany w ptaka. Zamrugałam kilkakrotnie, zastanawiając się czy ktokolwiek/cokolwiek to był(o), znajdował(o) się w szpitalu w tym momencie. Dalej bym się głowiła, gdybym nie poczuła szarpnięcie w stronę windy. Upadłam na Liamie, który przytrzymał moją talię swoją ręką, dzięki czemu nie zrobiłam sobie większej krzywdy. Spojrzałam zdziwiona na Theo, który stał przed drzwiami windy.
- Co ty robisz? - zapytałam, opierając się rękami o podłogę.
Winda wydała z siebie charakterystyczny dźwięk zamykania, dlatego bardziej spanikowałam, gdy ten kretyn nie wchodził do środka, a stał przed gromadą Jeźdźców.
- Będę przynętą. - uśmiechnął się, nawiązując do moich słów.
- Nie! - wyrwałam się z uścisku Liama, ale niestety pocałowałam zimny metal.
Spojrzałam na Liama zestresowana. W końcu wstał z podłogi, a jego mina mówiła, że tak samo jak ja był zdezorientowany postawą chłopaka. Wsłuchałam się w dźwięki za drzwiami windy. Najpierw Jeźdźcy wydali z siebie ryk gotowości, potem Theo, zaczęli walczyć, a dalej usłyszałam strzały i w końcu ciszę. Zamknęłam oczy, nie przestając opierać czoła o metalowe drzwi.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Where stories live. Discover now