Rozdział 47, II.

858 51 1
                                    

Rano Stiles nam kazał ruszyć tyłki do domu Scotta, gdzie miała odbyć się narada. Weszliśmy jak do siebie, a w kuchni już wszyscy czekali. 
- Gdzie Scott? - zapytałam, siadając na krześle. 
- Odpoczywa. Bestia go zadrapała, gdy uciekała. Wszystko w porządku. - wyprzedziła Kira, widząc moją minę. - Zajęłam się tym, po ranie ani śladu. 
- Dobra. - westchnęłam cicho z ulgą. - To kogo obgadujemy? 
- Masona. Mój tata wystawił list gończy. - powiedział Stiles. 
- Za czarnoskórym szesnastolatkiem, o wzroście około metr siedemdziesiąt trzy? 
- Podałem prawie trzymetrowego, rozwścieczonego wilkołaka. 
- Może to jednak nie on. - Liam się nie zgadzał, dlatego spotkał się z moim wzrokiem, który wszystko mu wyjaśnił. - Hayden rozgląda się po szkole. - westchnął, patrząc na SMSa od dziewczyny. 
- Ja mogę przeszukać las. - zaproponowała Malia.
- Moja mama może sprawdzić wszystkie szpitale w okolicy. - wtrącił Scott, który znienacka wszedł do kuchni. - Znajdziemy go.
- I co wtedy? - zapytał Liam. 
- Wymyślimy, jak go ocalić. 
Podrapałam się po głowie, nie do końca zgadzając się z tym planem. Jeśli nie wykonam misji Feniksa, znowu nasze osobowości się rozczepią, co spowoduje powolne wymieranie mojego organizmu. Pamiętajmy, że to właśnie ta stworzona chimera podtrzymuje moje ciało i trzyma w całości organy, które normalnie by się wypalały przez ogrom substancji chemicznych, wstrzykniętych mi przez Potwornych Doktorów oraz Theo. 
- Dobra, gdzie jeszcze możemy szukać? - zapytała Lydia, będąc gotowa na to, co nadejdzie. 
Feniksie, jeśli mnie słyszysz i jesteś w stanie coś zrobić, pomóż mi wpaść na jakikolwiek trop. - pomyślałam, mając nadzieję na najlepsze.
Poczułam jak niekontrolowanie moje oczy zmieniają kolor, zmuszając mnie do patrzenia wprost. Zobaczyłam Coreya, który ze strachem mnie obserwował.
- Vivian? - szturchnął mną Liam. 
Złapałam Coreya za kołnierz, każąc mu się ujawnić. Przewróciłam oczami, oddając chłopaka w ręce Scotta. 
- Czekaj, to nie moja wina. - próbował się wytłumaczyć. - Zabrali go, nie mogłem niczego zrobić. Zabrali go.. 
- Kto? - zapytał poirytowany Scott. 
- Potworni Doktorzy. 
- Zanim go rozerwiemy na strzępy - zażartował Stiles. - wiecie że mamy jeszcze jedną kwestię do omówienia? - powędrował wzrokiem na mnie. 
Scott usadził Coreya na krześle, nie pozwalając mu się z niego ruszyć. 
- Vivian, jakkolwiek by nie brzmiała prawda, powiedz co wiesz. - mówił spokojnie alfa. 
- W porządku, od czego mam zacząć? - nie miałam nic przeciwko. 
- Od pytania, które ci zadałem na początku, ale uciekłaś. 
- Racja. O co chodziło z Lilianą. - przypomniałam sobie pytanie, którym mnie męczyli. - Z Lilianą przyjaźniłam się od dzieciństwa. 
- Naprawdę, Vivian? - uniosła wysoko brwi Malia. - A robiłyście razem kupę? 
- Malia. - upomniał dziewczynę Scott. - Kontynuuj. 
- I byłoby to prawdą, gdyby mi nie namieszano we wspomnieniach, a Liliana faktycznie miała szesnaście lat. Poczułam powiązanie z Lilą, tylko dlatego, bo była poprzednim Feniksem. Jej wiek sięgał do pięciuset lat i przez cały ten czas udawała, że nie wie o świecie nadprzyrodzonym. Theo nie był pierwszą chimerą, Liliana nią była. Posiadała w sobie i banshee i Feniksa, co na początku spowodowało walkę między nimi, a wyniszczało ją samą, dlatego w świadomości kazała im roztrzygnąć to raz na zawsze. Oczywiście banshee przejęła górę nad Feniksem oraz człowieczą posturą. Liliana posłała Feniksa do snu, a zrobiła to działając tylko w nocy. Jak wszyscy wiemy, Feniks to symbol Słońca, a banshee lubiła być aktywna nocą.
- Dlaczego była taka ważna w mitologii? - zaciekawił się Liam.
- Feniks to również Symbol Odrodzenia, powstaje z popiołu i w popiół się zamienia w chwili śmierci. Podczas swojego życia, całych pięciuset lat, usuwał zagrożenia albo przynajmniej myślał, że tak robił. Z każdym odrodzeniem był coraz wspanialszy, mądrzejszy i sprytniejszy, ale wtedy był kimś, kogo dzisiaj nazwalibyście pomyleńcem. Potrafił zabić nawet do sześćdziesięciu osób dziennie, tylko dlatego, bo mieli groźny wygląd lub unieśli rękę. Liliana wiedziała, że poprzednicy jak i jej Feniks były jeszcze niedoskonałe i następny już będzie wiedział co robić.
- Wybrała ciebie? - Malia już nie dogryzała.
- Feniksa może przejąć tylko osoba, która miała zaufanie poprzednika, więc tak jakby mnie wybrała.
- Kto był nim jako pierwszy? - tym razem zapytała Kira.
- Mam ograniczone wspomnienia i informacje. - przyznałam z niechęcią. - Na przykład następna osoba, która będzie przejmowała Feniksa, nie będzie pamiętała, że ta rozmowa miała miejsce.
- Czyli zadaniem Feniksa jest wyeliminować wszelkie zagrożenie, które może zagrażać całej ludności lub jednej osobie? - uprościł całość Stiles. - Po co?
- To była obietnica, po tym jak go wychwalono.
- Czyli walka zostanie nieunikniona. - westchnął Scott. - Świetnie.
Też tak uważam.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang