Rozdział 21, II.

826 45 0
                                    

Kopnęłam w torbę, patrząc z wyrzutami na Scotta. Kręciłam głową z nadzieją, że robią sobie jaja. 
- Chcieliśmy ją chronić. - Lydia próbowała przekonać nie tylko mnie, ale także Liama, co zresztą się nie udawało.
- Chronić? - uniosłam brwi. - Więc dlatego została przynętą? 
- Naprawdę jestem przynętą? - zapytała Hayden. 
- Nie. - zaingerował Scott. - Ale nie możemy wszystkich chronić. 
- Dlaczego nie wezwiemy taty Stilesa, tylko chowamy się w szkole? - Liam ewidentnie się zawiódł na swoich przyjaciołach. 
- Nadal nie wiemy czego chcą. Wygrywają, a my nie połapaliśmy się w zasadach gry. 
- A jeśli ochrona nie zadziała, a ty znów dostaniesz ataku astmy? - chciałam wyładować swoją furię na chłopaku.
- Nie wiem. 
- Gówniany plan. - parsknęłam, ale sama nie byłam pewna czy śmiechem czy to po prostu poirytowanie.
- Masz lepszy? - podszedł do mnie alfa. - Nastolatkowie umierają! Ktoś musi wszystkich uratować i zostać przynętą! 
Spojrzałam na ziemię przez krótki moment, a potem w oczy przywódcy tego idiotycznego planu. 
- Ja zostanę przynętą. 
- Zwariowałaś? - wyskoczył na mnie Liam.
- Co? - zmarszczył brwi McCall. - Doktorzy idą po Hayden, nie po ciebie. 
- A więc obiecaj, że nic jej się nie stanie. - patrzyłam brunetowi w oczy. - Dość naoglądałam się śmierci niewinnych osób. - również marszczyłam brwi. - Obiecaj. 
Fakt, Hayden wywołała na mnie złe pierwsze wrażenie, ale wciąż nic złego nie zrobiła poza tym, że się bezpodstawnie uwzięła na Liama, ale to tylko szczenięca nienawiść. 
- Zrobię wszystko, co w mojej mocy.
- Ludzie? - Hayden przeszukiwała swoją torbę. - Mamy problem. Zapomniałam zabrać ze sobą swoich pigułek. Są w mojej szafce.
- Mogę pójść. 
- Ja pójdę. - Scott wolał wziąć sprawy w swoje ręce - Jaki masz kod?
Hayden podała brunetowi szyfr i razem z Lydią poszli po leki. Chodziłam po szatni, jakby to miało mi pomóc się uspokoić. I nagle ten okropny, dziwny dźwięk dotarł do moich uszu, jak najokropniejszy krzyk. Potworni Doktorzy powolnymi krokami, tak jakby im się nie śpieszyło, szli do nas. Liam wyszedł przed nas z intencją ochronienia mnie i Hayden. 
- Scott? - zapytał, jakby chciał, żeby to był on. - Lydia?
Jednak gdy zbliżył się do drzwi, te same się otworzyły, a w nich ukazał się jeden z Doktorów. Nie był to ten główny doktorek, ich lider, ale spokoojnie, on również się znalazł w szatni. Wszyscy trzej. Ten z żółtym monoklem na prawym oku spojrzał na sprzęt, który rzekomo miał ich powstrzymać od zbliżenia się do nas, bo przecież ,,poruszają się za pomocą elektryczności''. Dzięki ci Kira za podsunięcie debilnego pomysłu. Ich lider rozwalił sprzęt, patrząc na Liama.
- Jesteśmy na częstotliwości, o której nie macie pojęcia. - powiedział, lekko się z nas podśmiewując.
- I co zamierzacie zrobić? - patrzyłam na nich po kolei. 
Coś okropnego.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Where stories live. Discover now