Rozdział 54, II.

738 39 0
                                    

Otworzyłam oczy w ciemnym miejscu, dlatego szybko wstałam, rozglądając się. Niedaleko mnie stała znajoma mi postać, szeroko się do mnie uśmiechała. 
- Nie. Nie gadaj, że umarłam. - zaczęłam się trząść. - Florence, nie mogę tu zostać. 
- Nie jestem osobą, która może zsyłać z powrotem na ziemię, Vivian. - podeszła do mnie, patrząc mi w oczy. - Ja mam ci tylko pomóc przejść przez to, co cię czeka. 
- Florence no! - czułam łzy w oczach. - Ostatnim razem jakoś pozwoliłaś mi odejść. 
- Ostatnim razem przywrócono cię do życia. - nie przestała się uśmiechać, co pogarszało sytuację. - Bestia wbiła ci pazury w tętnicę szyjną, wykrwawiłaś się. Vivian, to koniec. 
Marszczyłam brwi, jak opętana, ale zaraz się rozluźniłam, gdy jej uśmiech się poszerzał. 
- Ha, ha. - przewróciłam oczami. - Takie to zabawne. 
- Myślisz, że umrzesz? To nie ta historia. 
- To co tu robię? 
- Złączę ciebie i twoją chimerę w jedność. - ruszyła do przodu, dlatego poszłam za nią. - Wasze osobowości nie mają prawa się rozczepiać, bo właśnie przez takie sytuacje trafiasz do mnie, a Feniks sam w ciele umiera. 
- Nie umie żyć beze mnie? - uniosłam brwi. 
- Nie jest w stanie podtrzymać ciała. On sam jest ptakiem, jego waga wynosi tysiąc dwieście gram, w prawdziwej większej formie trzy tysiące gram plus skrzydła, ale to i tak mniej niż twoja waga. Również przez to, że jest ptakiem nie wie jak jeść ani pić, a jest to ludziom potrzebne. Ty sama go nie potrzebujesz, co tylko utrudnia mu sprawę. 
- Dobra, jak więc chcesz złączyć nas w jedność?
- Połączę twój umysł z jego, a wtedy już będziecie musieli działać jak jeden organizm.
- Nie bardzo rozumiem. 
- Wiesz co to rozdwojenie jaźni? 
- Dwie osoby w jednym ciele? 
- Tak. - spojrzała na mnie przez krótką chwilę. - To samo dzieje się z tobą. - w końcu się zatrzymałyśmy. - Gotowa? 
- Zanim to zrobię. - spojrzałam na ogromny ogień w ciemności, w który miałam wejść. - Jak cię zabiłam?  
- Byłaś mała. - uśmiechnęła się. - Przygotowywałam się do polowania i zostawiłam przy tobie broń. Wystrzeliłaś ją prosto w moją szyję. - uniosła głowę, pokazując bliznę, jaka jej została nawet po śmierci. - Zagadka rozwiązana, a teraz właź. 
- Dzięki. - uśmiechnęłam się ostatni raz do siostry.
Ruszyłam naprzód, wkraczając w ogień. Przed sobą zobaczyłam czekającego na mnie ptaka, który bacznie wszystko obserwował. Czas działać jak jeden organizm, Feniksie.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Where stories live. Discover now