Rozdział 42, II.

854 56 12
                                    

Siedziałam na ławce, zaklejając ochraniacze i zakładając rękawice. Byłam nerwowa, bo redaktorzy nie przestawali rozkładać kamer i mikrofonów. Ogarniały mnie złe przeczucia. 
- Hej, spokojnie. Serce ci zaraz eksploduje przy tak ogromnej sile stresu. - Liam spojrzał mi w oczy. 
- Widzisz trenera? - wskazałam głową na mężczyznę. - On nie odwoła meczu.
- Scott i Stiles zapewnili, że odwoła. Nie musisz się tak bać, wszystko pójdzie dobrze. - uśmiechnął się do mnie uroczo. 
Trzymałam w ręku kask i przypomniało mi się co powiedział Theo tamtego dnia, gdy przywrócił nas do żywych. 
- Liam, czy ty.. 
Przerwał mi gwizdek, który zapowiedział rozpoczynającą się grę. Zmarszczyłam brwi, patrząc na Liama, ale ten też nie rozumiał co się dzieje. Wybiegliśmy na boisko, zajmując swoje miejsca. 
- Wszystko w porządku. - uspokajał nas Scott. - Malia uszkodzi przewody w wozach transmitujących. 
- Mamy tylko pół godziny na znalezienie zakrwawionych butów. - uświadamiałam go. - Wśród czterystu osób. 
Żaden z nas nie był spokojny, a ja w każdej chwili mogłam zwariować i zapłonąć ogniem. Tak czy inaczej musiałam zająć się grą. Pierwszy punkt należał do Devenford, ale w drugiej rundzie już spięłam poślady. Udało mi się przejąć piłkę. Przypomniały mi się treningi z tatą, gdy ten uczył mnie, jak kogoś strącić z bara, by ten upadł. I dzięki tej umiejętności, staranowałam przeciwnika z Devenford, również zdobywając punkt dla mojej drużyny. 
- Nie ciśnij ich tak. - pouczył mnie Scott. 
- Co? - zdziwiłam się. - To tylko gra. 
- W której pomaga ci Feniks. Jesteś za bardzo zestresowana, rozluźnij się trochę. 
Pokiwałam głową, przyznając chłopakowi rację. Nie wiedziałam w którym momencie niby pomagała mi ta stworzona przez Potwornych Doktorów chimera, ale chyba ewidentnie to robiła, skoro zwrócił mi uwagę Scott. Spojrzałam na trybuny, a tam zauważyłam, że z Kirą dzieje się coś dziwnego. Jakby nie umiała zapanować nad swoim kitsune. Wiedziałam że muszę zadziałać, bo jej nadprzyrodzona natura to również ogień, a nad tym najlepiej panuję. Znaczy, nie do końca ja, ale ja. W kolejnych grach Scott dał się specjalnie taranować, by zejść z boiska i zobaczyć co z dziewczyną. Dość długo nie wracali, plus siostra Talbota nie przyszła o niczym poinformować. Nie wiedziałam czy działać, czy Scott da sobie radę. Ostatecznie jednak zdałam się na Scotta. Sędzia ogłosił chwilową przerwę. Szliśmy z Liamem na trybuny, póki Talbot do nas nie dołączył. 
- Potrzebujemy więcej czasu. - powiedział Liam. - Przestańcie punktować. 
- Gracie tak beznadziejnie, że nie można z wami nie wygrywać. 
- Co mamy robić? 
- Albo grajcie lepiej, albo pokładajcie nadzieję w dziewczynie. - wskazał na mnie. 
- Usiądę na ławce za brak gry zespołowej. - zauważyłam. 
- To podawajcie sobie z Liamem, coś wymyślcie. - odszedł od nas. 
Liam spojrzał na mnie, zastanawiając się co robić. 
- Chyba jednak będziesz musiał do mnie podawać. 
- Chciałaś mnie o coś zapytać? - przypomniał sobie, że gwizdek trenera przerwał nam rozmowę. 
Serce znowu mi przyśpieszyło. Wcześniej miałam nieco więcej odwagi. 
- Dowiedziałam się czegoś. Jest to dla mnie bardzo istotne, jednakże chciałam usłyszeć to od ciebie. - czułam presję, przez jego oczy, które obserwowały mnie z troską i lekką ciekawością. - No dobra. - wzięłam głęboki oddech. - Jesteś we mnie zakochany?
Liam marszczył brwi, ale gdy zrozumiał pytanie, na jego twarzy pojawił się uśmiech. Nie odpowiadał, po prostu patrzył się na mnie i uśmiechał, jakbym opowiedziała mu niestworzoną historię. Czułam lekkie zakłopotanie, a nawet chciałam odejść, ale Liam złapał mnie za rękę. 
- Mam dla ciebie idealną odpowiedź. 
Jak to ja, zamierzałam dopytać czy mi coś pokaże, albo czy nie może odpowiedzieć wprost ,,tak'' lub ,,nie''. Ten jednak postanowił mnie zaskoczyć. Przybliżył się do mojej twarzy, a raczej ust i pocałował, tak jakbyśmy byli razem od wieków, a znali się jeszcze dłużej. Na początku stałam jak wryta, zszokowana i niepewna, ale później nabrałam tej pewności siebie i odwzajemniłam pocałunek, który chyba był spełnieniem marzeń. Przerwał nam gwizdek, który zapowiedział wznowienie gry. Uśmiechnęłam się do chłopaka, a ten wskazał na boisko, również się uśmiechając. 

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Where stories live. Discover now