Rozdział 44.

889 56 0
                                    

Po jakże idiotycznej rozmowie z moimi rodzicami domyśliłam się, że nie przyjdą na mecz popatrzeć, jak gram. Z dziwnego powodu nie było mi przykro. 
- Gdzie jest do cholery McCall? - pytałam już poirytowana. 
- Wszystko w porządku. - spojrzał na mnie Stiles. - Pisałem do niego rano, powiedział, że się spóźni. 
- Jak bardzo? - Liam też był nieco zaniepokojony brakiem obecności kapitana. - Znów gramy z Devenford, tym razem na punkty. Nie powinien się spóźniać. 
- Spóźniać? - rozmowę usłyszał trener. - Kto?
Westchnęłam cicho, patrząc na towarzyszy obok.
- Scott. - odpowiedział Liam.
- Trochę się spóźni. - szybko dodał Stiles.
- Co go zatrzymało? - trener wydawał się nie rozumieć. 
- Kira. - uniosłam brwi ironicznie. 
- Kira? - zmarszczył brwi. - Co oni robią? 
On tak na serio czy.. 
- Coś, co sprawiło, że się spóźnią. - próbował mu podsunąć pomysł Stilinski.
- Co ważnego mogą robić razem Kira i Scott? 
Stiles spojrzał na mnie, potem znowu na trenera. Czuł się nieco bardziej dorosły w tej sytuacji niż by chciał. 
- O Jezu, trenerze. - pokręciłam głową. 
Postanowiłam odpuścić i pójść założyć strój. Oczywiście w damskiej szatni. Nie potrzebowałam dużo czasu, dlatego od razu wyszłam na boisko. Niektórzy już siedzieli na trybunach, mimo że dopiero co boisko było przygotowywane. Spojrzałam na chwilę w górę, co było błędem, bo reflektory mnie oślepiły. Zamrugałam kilkukrotnie, ale przed oczami wciąż miałam plamki. Rozejrzałam się po ludziach, ale po kapitanie drużyny ani śladu. Nawet Stiles i Liam zdążyli wyjść. To nie mógł być zwyczajny, romantyczny wieczór. Coś ich zatrzymało. Podeszłam do dwójki znajomych mi twarzy lekko zmartwiona. 
- Jeśli zapytasz mnie, czy Scott powinien się aż tak długo spóźniać to przysięgam, że walnę sobie kijem w łeb. - ostrzegł mnie Stilinski, widząc moją mimikę. 
Przejechałam językiem po ustach, nie umiejąc się powstrzymać. 
- Scott powinien się aż tak długo spóźniać?
Brunet zamknął oczy i westchnął ciężko.
- Nie martwisz się choć trochę? - zapytał Liam. 
- Trochę. - wyjął telefon.
Najprawdopodobniej wysłał SMSa do Scotta, bo nie sądzę, że Kira go aż tak obchodziła. Liam martwił się jutrzejszą pełnią, a jedyna osoba, która może mu pomóc to właśnie jego alfa.
- Damy radę. - uśmiechnął się Stiles. - Jestem coraz lepszy w tej grze. 
Miałam taką nadzieję, bo kazano nam się ustawić na swoich pozycjach. Na początku niby szło nam gładko. Nikt nie zdobywał punktu, ale później? Devenford się rozgrzało i taranowało Stilesa jak zwykły pachołek. 
- Jesteś coraz lepszy? - przykucnęłam przy chłopaku, gdy ten został powalony setny raz.
- Ta, zadzwonię do Scotta. 
Sędzia gwizdnął w gwizdek, gdy czas minął. Aktualnie przegrywaliśmy, a ja nie mogłam wziąć spraw w swoje ręce, bo znowu będę siedziała na ławce cały mecz. Stiles postanowił gdzieś pójść wraz z ojcem. W końcu się wziął do roboty. Ja i Liam wróciliśmy na boisko, gdy sędzia ponownie zapowiedział mecz. Na początku szło chłopakowi nieźle. Biegł do bramki nieustraszony, omijał zawodników, ale w pewnym momencie po prostu się zatrzymał. Coś go wystraszyło, a ja nie wiedziałam co. Na pewno nie zielone koszulki przeciwników, którzy zresztą zabrali piłkę i trafili kolejny punkt. W drugiej turze było już lepiej. Asekurowałam Liama, a gdy był otoczony, podał mi piłkę, a ja trafiłam dzięki niemu do bramki. W trzeciej zastosowaliśmy tę samą taktykę, ale niejaki Talbot specjalnie sfaulował Liama.
- A to za co było? - podeszłam do obu chłopaków. 
Przeciwnik na początku patrzył na mnie nieufnie, ale potem zrozumiał, że gram w zespole Scotta. 
- Z daleka śmierdzi od ciebie strachem. - zdjął kask. - Zraniłem cię? 
- Nie. - powiedział agresywnie blondyn.
- Wciąż żyjesz? 
- No raczej. - nie schodził z tonu.
- To wstawaj. 
Pomogłam Liamowi wstać na nogi, po czym podbiegł do nas sędzia.
- Możesz dalej grać? - gdy Liam kiwnął głową, przeszedł wzrokiem na Talbota. - Zamierzasz to powtórzyć? 
- Jeśli będzie trzeba. - uśmiechnął się do bety i odszedł.
Pokierowałam wzrok na towarzysza, a ten wzruszył ramionami. 

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Where stories live. Discover now