Rozdział 38, III.

419 20 0
                                    

Theo zaparkował gdzieś na uboczu nieopodal szpitala. Jak najprędzej wysiedliśmy i ruszyliśmy ku drzwiom, kierującym do szpitala. Jednak zatrzymałam się przy migoczącej karetce i wpadłam na tak głupi pomysł, że kiedyś normalnie bym się za to strzeliła w głowę. Westchnęłam cicho, ale w końcu otworzyłam karetkę i w środku przycisnęłam przycisk, który zaraz spowodował ryk karetki.
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknął Theo, wściekając się na mnie.
- Nie wyłączaj! - próbowałam go powstrzymać.
- Chcesz ich tu sprowadzić?! - jego ręce były niebezpiecznie blisko mojej szyi.
- Nie dotykaj jej. - Liam zabrał jego łapska ode mnie.
- Dokładnie tak, chcę ich tu sprowadzić. - patrzyłam brunetowi w oczy. - Bo wtedy nie dotrą do Scotta.
Theo po raz kolejny spróbował wyłączyć alarm syren, ale Liam go odepchnął.
- Ale dopadną ciebie.
- Dorwą wszystkich. - powiedziałam, jakby to było oczywiste, bo zresztą było.
- Ty będziesz pierwsza! To jedyny powód, dla którego tu jestem. Bo gdy owiną cię biczem albo zastrzelą, ja będę uciekał w drugą stronę! Trzymam się z wami, póki mi się to opłaca.
Widziałam rozgoryczenie na twarzy Liama, ale ja tylko nabrałam powietrza.
- Dobrze o tym wiem. - popchnęłam chłopaka w złości.
Theo bez słowa spojrzał na syreny i wszedł do szpitala. Liam próbował mnie pocieszyć, ale jego także odepchnęłam. Nie igra się z ogniem, choćby nie wiem co się działo.
- Vivian. - szepnął.
Całkowicie milcząc poszłam za Theo. Niestety wderzyłam w niego, gdy nagle się zatrzymał. Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Theo. - zaczęłam ostrym tonem, ale chyba złagodniałam, widząc jego przerażenie. - Theo? - spojrzałam na Liama, tylko dlatego, by się upewnić, że on też zauważył zdezorientowanie ze strony bruneta. - Theo?
W końcu dał mi upragnioną uwagę. Powoli się otrząsnął, ale jego ciało mówiło, że był wystraszony.
- Nic mi nie jest. - zapewnił. - Myślałem, że jestem gdzie indziej.
- Gdzie?
- W koszmarze.
Nie wiem czy toczyłabym dalej tę konwersację, bo usłyszałam obok konie. Po wszystkim przysięgam, że każdego patatającego czworonoga zabiję.
- To gdzie się schowamy? - zwróciłam się do Liama, przypominając sobie, że znał ten szpital jak własną kieszeń.
- Za mną.
Liam złapał mnie za rękę, a Theo kazał biec za nami. Chłopak prowadził nas na dół do piwnicy. Weszliśmy do kostnicy, na co zmarszczyłam brwi, ale nie kwestionowałam. Wziął metalowe łoże i zakneblował nimi drzwi.
- To twój genialny plan? - zapytał Raeken. - Zabarykadować się w kostnicy?
- Jeźdźcy ścigają żywych, więc schowamy się wśród martwych. - podszedł do chłodni na zwłoki i ją otworzył, ale tam już ktoś sobie spokojnie leżał.
Zakryłam usta ręką, tłumiąc śmiech.
- Ja tam nie wejdę. - uprzedził Theo.
- Ja też nie. - zamknął z powrotem drzwiczki.
Oparłam się o ścianę, zastanawiając się czym był ten niebieski ogień.
- Mogłeś zostawić mnie w celi.
Uniosłam wzrok, który niekontrolowanie zleciał mi na podłogę.
- Mogłem zostawić cię w ziemi. - poprawił Liam.
Theo oparty rękami o metalowe łoże spojrzał na blondyna gniewnie.
- Poważnie? - zapytał, oczekując innej odpowiedzi niż powinna paść.
- Tak, poważnie.
- Myślicie, że co tam robiłem? - patrzył to na mnie, to na Liama. - Siedziałem z martwą siostrą? Nadrabiałem zaległości z dzieciństwa?
- Myślę, że tam gniłeś. - wtrąciłam zrelaksowana.
- Vivian wreszcie coś zrozumiała. - obdarzył mnie lekceważącym wzrokiem, na co wzruszyłam tylko ramionami.
- Zasłużyłeś na to, co cię spotkało. - stanęłam obok niego.
- Doprawdy?
- Gdy Jeźdźcy nas znajdą, nic dla ciebie nie zrobię. Nie pomogę ci, nie uratuję. Nawet pozjadam się z Liamem, jeśli będzie trzeba, bo jemu także nie pozwolę tego zrobić. - emocje zaczęły nade mną górować. - Zrobię to, co ty byś zrobił nam. Użyję cię jako przynęty.
Patrzyłam mu prosto w oczy, podczas gdy on głowę odwracał.
- Słyszycie karetkę? - zapytał, całkowicie ignorując to, co przed chwilą padło z moich ust. - Słyszycie sygnał? - cisza spowodowała, że się zaniepokoiłam i wszelkie emocje opadły. - Już tu są.
Coś mi mówi, że ten niebieski promyczek na niebie był małym wsparciem. Dla której ze stron? Okaże się.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Where stories live. Discover now