Rozdział 35.

941 46 1
                                    

Im dłużej ich szukałam, tym bardziej muzyka mnie drażniła. Zaraz. Gdybym tylko wcześniej na to wpadła. Uniosłam wzrok na DJa. Podgłaśniał coś, co działało tylko i wyłącznie na, tak zwane, zwierzaki. Zakładałam, że Scott i reszta zostali ogłuszeni. Tojad w alkoholu i muzyka ogłuszająca. Przecież to jest tak idealne, że aż nie do pomyślenia. Poszłam prosto, no nie do końca, za głośniki, a tam zobaczyłam masę kabli. Jak to przeciąć? Czym to przeciąć? Mój nóż! Racja. Pozorny zawsze ubezpieczony. Wyjęłam nóż z nogawki i przecięłam kable, przez co muzyka ucichła. Ludzie się oburzyli, a gdy zobaczyli, że to ja, od razu rzucili na mnie falę wyzwisk. Spojrzałam na DJa, który marszczył brwi. Pociągnęłam go za kołnierz i rzuciłam mu ostry wzrok. 
- Jesteś moim następnym celem. 
Mój już nietrzeźwy umysł nakazał mi iść do szkoły. Instynkt łowcy się uaktywnił, a promile we krwi tylko sprawiły, że gniew mną zawładnął. Założyłam czarne rękawiczki, które miałam w kieszeni i wyczyściłam nóż z odcisków palców. Pchnęłam drzwi i zobaczyłam, że strażnik trzymał zapalniczkę, przy czym Scott i nieprzytomni Liam oraz Malia byli polani benzyną. 
- Vivian? - spojrzał na mnie brunet.
Łowca, a dokładnie amator za pieniądze, również pokierował na mnie wzrok. Zakładam, że chciał zaatakować, ale byłam pijana i naburmuszona. Moje ruchy może i były spowolnione, ale i tak lepsze niż łysego gościa, podającego się za ochronę na imprezie. Impuls zadziałał szybciej niż bym tego chciała i nim się obejrzałam, przebiłam mu klatkę piersiową. Wyjęłam nóż i wyczyściłam go, wycierając w koszulkę mężczyzny. Liam i Malia zdążyli się ocknąć i już na przeciwko siebie zauważyłam, że ktoś nadchodzi. Niekoniecznie ich znałam, dlatego nie schowałam broni. 
- Hej, spokojnie. - mężczyzna próbował mnie uspokoić. 
- Nie pieprz się z nią. - kobieta, która już nie wyglądała tak łagodnie, szła w moją stronę. 
Liam szybko stanął przede mną, nie pozwalając kobiecie dojść do mnie. 
- Braeden, Derek. - Scott chwycił Liama za ramię. - To nasza przyjaciółka. - powiedział to tak szczerze, że nie wiedziałam co zrobić. - Nie ma powodu do obaw.
Przyjaciółka? ... Przyjaciółka! 
- Liliana! - krzyknęłam, odwracając się na pięcie, pędząc do wyjścia. 
- Nie pogadamy o tym, jak prosto chodzi pomimo, że jest pijana? - usłyszałam za sobą Braeden. 
Wyszłam na zewnątrz, rozglądając się dookoła. Ludzie zbierali się do domu przez to, że odcięłam kable i pomimo małego tłoku, nie widziałam rudowłosej. Wzięłam telefon do ręki i jak najprędzej wybrałam numer Lily. Na szczęście był sygnał, ale to czy odbierze to już kwestia szczęścia. 
- Halo? - usłyszałam jej głos w słuchawce. 
Liam stanął obok mnie, nasłuchując rozmowy. 
- Lila, gdzie jesteś? - zapytałam szybko z nerwów. 
- Nie wiem. - wydawała się przestraszona. 
- Opisz miejsce w którym się zna.. - połączenie zostało przerwane. - L.. - zmarszczyłam brwi. - Liliana! 
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, wstrzymując oddech.


Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Where stories live. Discover now