Rozdział 24.

1.3K 75 2
                                    

- Ruchy! Ruchy! - krzyczał sanitariusz. - Potrzebujemy EKG! 

Sanitariusze z karetki przewieźli umierającego chłopaka do szpitala. Lekarz zjawił się jak najszybciej mógł. 

- Zabierzcie go na oddział drugi. - rozkazał lekarz. 

Jak najprędzej zabrali umierającego na oddział, a tam przeprowadzili reanimację, choć niepotrzebnie. 

- Teraz! - z sali dało się usłyszeć krzyki. 

Zero reakcji, a serce nadal nie biło. Organizm nie miał o co walczyć.
Nie żyje. Czas zgonu 21:02. Ktoś mógłby wezwać Melissę McCall? - te słowa odbijały się od moich uszu echem.
Jednak pomimo tragedii musiałam zachować kamienną twarz. 

SCOTT MCCALL NIE ŻYJE.

PARĘ GODZIN WCZEŚNIEJ

- Trzy wystarczą? - zapytałam wyciągając laptopa. 

- Zależy ile mają kamer, ale myślę, że tak. - odpowiedział Stiles. 

- Naprawdę to robimy? - Liam nie dowierzał.
- Tak. - uśmiechnął się Scott. - Dziś w nocy. 

- Nie jest to czasem niebezpieczne? 
- Niesamowicie niebezpieczne. Oraz graniczy z idiotyzmem. - spojrzałam na Liama przelotnie. 

- Robiliście już kiedyś coś takiego? - Liam nie przestawał zadawać pytań. 
- Coś niebezpiecznego? Czy idiotycznego? - zapytał Stiles. 

- Myślę, że jedno i drugie. - wtrąciła Kira.

- Jeśli nie chcesz, nie musisz brać w tym udziału. - wzruszył ramionami Scott.

- Nie boję się. - wyrzucił nagle blondyn. 

- Więc jesteś na granicy głupoty. - dodałam od siebie. 

- Jeśli to zrobimy, to nie wiemy co po nas przyjdzie. - zignorował całkowicie moje słowa Stiles. - Wiecie o tym, prawda? 

- Skąd wiemy, czy w ogóle ktoś przyjdzie? - zapytała Kira.

- Ponieważ każda martwa nadnaturalna istota potrzebuje wizualnego potwierdzenia. Jest to wręcz wymagane. - odpowiedziałam. 

- Simon powiedział to samo. - dodał Stiles. - Nie mógł dostać zapłaty, dopóki nie miał dowodu śmierci. 

- Więc co, jeśli zabijesz kogoś z Puli Śmierci, ale nie możesz wysłać dowodu? - zapytał Scott. 

- Nie dostaniesz zapłaty. - Kira w końcu zrozumiała. 

- Ale jak ma nas to zbliżyć do Dobroczyńcy? - udzielił się Liam. 

- Dalej musi mieć pewność, że cel jest naprawdę martwy. - odpowiedział pewny Scott. 

- W szczególności, gdy ktoś jest na samej górze listy. - stwierdził Stilinski. 

- Więc, jeśli chce wizualnego potwierdzenia...

- Musi sam przyjść i je zdobyć. - dokończyłam za Dunbara. - Nie zwlekajmy. - załadowałam broń, by następnie móc ją schować z tyłu spodni. 
Wszyscy pokiwali głowami. Kira wybrała odpowiedni numer i bez czekania - to znaczy ja, Liam, Kira i Scott - poszliśmy na górę do pokoju chłopaka. W miarę szybko zjawiła się mama Kiry. Ona jako jedyna z nas wiedziała, co robić.
- Jesteście całkowicie pewni, że to się uda? - zapytał zestresowany Liam. 

- Liam, wszystko będzie dobrze. - próbowałam go uspokoić. 

- Zawsze jesteś taka spokojna. - chłopak nie potrafił zrozumieć. 
Stresowałam się jak świnia w skoku. 

- Więc, robiliście to wcześniej? - ponownie zapytał. 
- No przecież Liam każdy chce się zabijać, by spotkać Dobroczyńcę. - w końcu wyleciałam z sarkazmem. 

- Widziałam, jak to się dzieje. - zlała moje zdanie mama Kiry. 

- Czy to dobrze?

- Nie. 

- Mamo, nie budzisz zaufania. - zauważyła Kira. 

- Dobrze. - przyznała kobieta. - To jest okropny pomysł. 

- Chcesz, żebyśmy zrobili to bez ciebie? 

Noshiko nie chciała tego robić, ale jeśli ona by nam nie pomogła to sami jakoś byśmy sobie poradzili i była tego w pełni świadoma. Westchnęła cicho, ale gdzieś w duchu pogodziła się z naszym durnym planem. 

- Połóż rękę na jego sercu. - Noshiko pokazała, jak Kira miała to zrobić.

Kira niepewnie położyła, a przynajmniej chciała położyć rękę na klatce piersiowej Scotta, ale chłopak szybko ją zatrzymał. 

- Co się stanie, kiedy będę nieprzytomny? - zapytał. - Będę coś czuł?
- To może być podobne uczucie, jakbyś śnił. - odpowiedziała kobieta.
- To będą dobre sny czy złe? 

- Przypuszczam, że to zależy od ciebie.

Scott wskazał głową, by Kira kontynuowała. Dziewczyna zabrała się za swoją pracę i zaraz przez ciało Scotta przeleciała potężna elektryczność. Minęło chyba paręnaście sekund zanim Scott zamknął oczy i nie wypowiedział żadnego słowa.
---
Melissa ocierała łzy, wchodząc do kostnicy. 

- Dalej nienawidzę tego planu. - powiedziała patrząc na ''martwe'' ciało swojego syna. - To jest dość bardzo przerażające. On wygląda, jakby był martwy.

- Podaj mi rękę. - rozkazała w miły sposób Noshiko. 

Melissa chwyciła rękę kobiety, a ta położyła jej dłoń w miejscu, gdzie powinno znajdować się serce Scotta. Melissa poczuła bicie serca chłopaka. Poczuła ogromną ulgę, a nawet już się nie martwiła aż tak bardzo.

- Ile mamy czasu? - zapytała bardziej spokojna.

- Czterdzieści pięć minut. 

- Co się stanie potem? 

- Sprowadzę go z powrotem w ten sam sposób. - odpowiedziała Kira.

- Nie. Pytam co się wydarzy, jeśli pozostanie w tym stanie dłużej niż czterdzieści pięć minut. - wzrok Melissy utkwił na mnie.

- Nikt jej nie powiedział? - zapytałam. 

- Co? - kobieta  zaczęła się denerwować. - Co się stanie po czterdziestu pięciu minutach?

- On umrze. - westchnęłam cicho. 

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Where stories live. Discover now