IV.

128 5 0
                                    

Czasami zastanawiałam się jak bardzo moje życie i zbrodnie są nieistotne. Oficjalnie zabiłam ponad trzydzieści osób i uciekłam z psychiatryka, mordując po drodze księdza. Moja odprawa była jedną z krótszych, a ponad dziesięciogodzinny lot polegał na spaniu na ramieniu Kage. O godzinkę budziłam się, mamrotałam coś pod nosem, przekręcałam i ponownie wtulając się w jego bok zasypiałam. W Francji nawet dokładniej nie przyjrzeli się moim dokumentom. Po prostu przepuścili mnie i Japończyka, gdzie na parkingu taksówek spotkaliśmy się z Off'em. Następnie pojechaliśmy do obrzeża Paryża, gdzie kierowca wysadził nas pod wskazanym adresie. Mimowolnie westchnęłam, kiedy zobaczyłam nowy nabytek Jasona.

Sklep był nie do poznania. Podniszczony szyld zapisane miał na sobie złotą farbą słowo „Jouets". Dotąd stare i podniszczone drzwi zyskały piękny, błękitny kolor, a odpadająca, szara farba zamieniła się na śnieżnobiałą. Na wystawie, przez wielkie szklane okno spoglądały na nas oczka pluszowych misiów, małych żołnierzyków, łudząco podobnych do ludzi lalek i pozytywka. Ta przeklęta zabawka powoli kręciła się w rytm tak znanej mi melodii, która cicho rozbrzmiewała w mojej głowie.

-Ładnie ma tutaj.- Stwierdził Off i łapiąc moją torbę podszedł do drzwi, prawie wyważając je kopnięciem. Pokręciłam głową z dezaprobatą, patrząc się na to jak misternie odremontowane drzwi, zdobiło odbicie glana Off'a. Czułam też zdenerwowanie. Ostatni raz widziałam go, kiedy trzymał w dłoni serce Williama i śmiał mi się prosto w twarz. I jego złote oczy, które zastąpiły jadowitą zieleń. Tak bardzo kochałam ich barwę, bo oznaczały bezpieczeństwo i zrozumienie.

-Chodź Weronika, zanim ten palant zniszczy coś jeszcze.- Mruknął Kage i pociągnął mnie w stronę sklepu.- Mruknęłam cicho na potwierdzenie jego słów i weszłam do środka, rozglądając się wokół. Wokół było pełno regałów z zabawkami, ale uwagę skupiały na sobie „porcelanowe lalki". Jedna z nich była Bellą. Rozpoznałam ją bez problemu. Te krótkie włosy, delikatne piegi i pełne usta. Jason miał rację nazywając ją laleczką. Idealnie wkomponowała się w ich estetykę, a wręcz sprawiła, że nikły w jej obecności. Była tak śliczna i delikatna.

-Wbijcie się tak jeszcze raz, a właściciel tego przybytku na pewno powita was z otwartymi ramionami.- Spojrzałam w ciemny kąt, z którego rozniósł się ten dobrze znany mi śmiech.

-Wolę twoje ramiona niż jego.- Wyszłam przed Off'a, puszczając tym samym dłoń Kage.- Masz coś dla mnie?- Zapytałam, widząc jak w ciemności jego oczy błyskają krwistoczerwonym kolorem.

-Lalkę? Na dole leżą aż dwie. Jedna nawet nadal żyje, ale jej lewa ręka zaczyna gnić. Śmierdzi, ale mogę wymienić ją na nowszą, jeżeli tylko wyrazisz chęć jej kupna.

-Jeszcze się zastanowię.- Powiedziałam, a przede mną stanął mężczyzna mojego wzrostu, z długimi po pas brązowymi włosami i ludzkim niebieskim okiem oraz tym zabawkowym, różowym. Ukłonił się przede mną teatralnie i chwycił moją dłoń, składając na niej delikatny pocałunek. Następnie wyprostował się i lekko ukłonił głowę.

-Doll Maker, do usług.- Powiedział z dumą, a następnie odwrócił się w kierunku Offendermana i Kagekao. Widziałam jak Japończyk mierzy go chłodnym spojrzeniem, a Off lekko się krzywi. Lalkarz był specyficzną osobą. Posiadał swój własny świat, a jego zbrodnie nawet dla zaprawionych morderców bywały obrzydliwe. Poznałam go mając zaledwie jedenaście lat. Zamordował mojego sąsiada i jak gdyby nigdy nic zapytał mnie, czy nikomu nie powiem. Obiecałam mu, że będę milczeć. Parę lat później spotkałam go ponownie w moim mieście, ukłonił mi się i podziękował za dyskrecję. Trzeci raz spotkałam go w rezydencji, kiedy przyjechał z Jasonem. Wszyscy byli w szoku, że się znamy. A ja milczałam, słuchając jego opowieści. Przez to tak dobrze znałam ton jego głosu, chłodny, ale zarazem cukierkowy i dostojny. Tak inny i różniący się od pozostałych.

I Fear No DeathWhere stories live. Discover now