I Fear No Evil

928 27 19
                                    

Przymknęłam swoje powieki, kiedy poranne promienie słońca uderzyły w moje oczy. Z cichym westchnięciem podniosłam się z skrzypiącego stołka i zasłoniłam okno ciemnymi roletami. Po powrocie na swoje miejsce, po raz kolejny dzisiejszego dnia przyłożyłam pędzel do płótna i z pustką w oczach, wpatrywałam się w czarne tło. Mogłam stworzyć praktycznie wszystko; zaczynając od jednorożca z dinozaurem u boku, a kończąc na rzezi kobiet w ciąży, z których ciał wyłaniałyby się spalone przez kwas nienarodzone dzieci. Tym razem jednak postawiłam na czarne tło i... w zasadzie nie miałam planu. Siedziałam tak od przeszło sześciu godzin, trzymając czubek pędzla umoczony w białej farbie, równo na środku płótna. Naiwnie sądziłam, że natchnienie samo do mnie przyjdzie, dzięki czemu nie będę musiała włóczyć się po mieście. A ja miałam dużo więcej ciekawszych rzeczy do wykonania. Na przykład zaszycie dziury w koszulce, czy wyrwanie mleczu spod okna. Z drugiej jednak strony miałam to zrobić już od miesiąca i nadal mam nadzieję, że w końcu jutro uda mi się to zrobić. Że zbiorę się w sobie i naprzeciwko innym, przestanę być skończonym leniem.

-Weronika?!

Podskoczyłam do góry, kiedy czyjś głośny krzyk rozerwał moją nieskazitelną ciszę. Moja dłoń drgnęła, przez co zamiast białej kropki, pojawiła się biała kreska. Zaklęłam pod nosem, zapisując w głowie, że osoba przez którą to zrobiłam, powinna zbić ze mną piątkę. Przynajmniej coś namalowałam. Z tym jednak muszę poczekać, bo niecodziennie słyszę swoje imię.

Cicho westchnęłam i ponownie wstałam ze stołka, zarzucając na swoje ramiona wiszący na drzwiach sweter. Następnie delikatnie nacisnęłam na klamkę i pchnęłam drzwi. Przede mną pojawił się obraz, jakiego spodziewałam się w tym momencie najmniej. Uśmiechnęłam się pod nosem dbając o to, żeby stojący w salonie mężczyźni go nie dostrzegli. 

-Nie drzyj się tak idioto.- Wysyczałam, chowając za maską wkurzonej dziewczyny, szczęśliwą ze spotkania braci, siostrę.- Wystarczy miłe: Witaj siostrzyczko! Postanowiliśmy z łaski swojej cię odwiedzić, żebyś nie musiała być więcej samotna w swojej przytłaczającej samotności!- Powiedziałam sarkastycznie, opierając się przy tym o framugę drzwi. Patrzyłam na nich z pogardą, z czystym mordem w oczach. Oni jednak nie zwracali na to uwagi, a na twarzy blondyna nawet zagościł uśmiech.

-Policja tutaj zaraz będzie!- Wydarł się brunet, a mi zmroziła się krew w żyłach. To nie tak, że boję się policji. Ja wręcz ich nienawidzę i w zasadzie wszystko mi jedno, ale tak trochę lubię swoje spokojne życie. A policja i spokój to oksymoron, na który nie mogę sobie pozwalać.

-Niby jak kurwa?- Spytałam z jadem w głosie. Od razu oderwałam się od drzwi i zaczęłam powoli iść w ich stronę, nie zapominając o moim firmowym zabójczym wzroku.-Ten dom jest do wynajęcia. Płacę rachunki i nie zagłuszam ciszy nocnej.

-To nie twoja wina.- Blondyn w bluzie spojrzał ze współczuciem na niższego brata, na co ja musiałam wręcz bronić się przed wybuchem śmiechu.- Tim jest nieuważny i zgubił twój adres, a oni tak jakby nas szukają.

-Ty podła żmijo!- Brunet rzucił się na chłopaka, przyciskając go do ściany, co wyższy skwitował parsknięciem śmiechu i pogardliwym uśmiechem.- Miałeś mnie nie wydać!

-Nie podnoś ręki na Briana!- Podeszłam szybko do braci i oderwałam ich od siebie, spoglądając z nienawiścią na Tima, który stał na środku salonu, z wzrokiem utkwionym w bracie. Ja natomiast odwróciłam się do blondyna i szybko wtuliłam się w jego tors, mrucząc cicho z przyjemności. Nadal śmierdział mokrym psem i lasem.- Tęskniłam za wami.- Wyszeptałam na tyle cicho, żeby mój bliźniak stojący za mną tego nie usłyszał. 

-Ja też.- Również szeptem powiedział Brian, a ja pozwoliłam sobie na drugi dzisiejszego dnia uśmiech.

-Może zaczęłabyś się streszczać, bo nie chcę brać udziału w strzelaninie?

Głos Tima sprawił, że mimowolnie z mojej twarzy zszedł uśmiech. Początkowo chciałam przybić mu piątkę, ale teraz w mojej głowie pojawił się nowy, ciekawszy pomysł. Otóż mogę mu przybić, ale nie piątkę, a dłonie i nogi do krzyża, a potem wznieść go przed domem na symbol jego głupoty. Powoli odwróciłam się w jego stronę, a nasze oczy spotkały się ze sobą. Gdyby samo spojrzenie mogło powodować, że zaczynałyby latać iskry, to teraz prawdopodobnie wszystko by już płonęło.

-Dzięki tobie mam niecałą minutę na spakowanie się, kolejną na podpalenie domu i niecałe dwie na ucieczkę. Dobrze liczę, czy mam wprowadzić poprawki?

-Po co podpalać?- Spytał tym swoim głupim tonem głosu, a ja westchnęłam.

-Bo lubię, jak wszystko płonie.- Wymamrotałam wymijając go w drodze do sypialni. Z szafy wyciągnęłam walizkę i zaczęłam wrzucać do niej przypadkowe ubrania.- W szczególności jak płonie moje spokojne życie i względny porządek.- Dodałam jeszcze ciszej.

-Co tam mamroczesz?- Spytał Tim, stojący za mną i pakujący moją bieliznę.

-Że wolę zgnić w więzieniu, niż ciągle podróżować.

-W twoim wypadku zgnicie w więzieniu, nabiera całkiem nowego znaczenia.- Jego rechot doprowadził mnie do szału, ale mimo to nadal starałam się nie okazywać żadnych emocji. 

Zapięłam walizkę i zaczęłam ciągnąć ją za sobą idąc w kierunku drzwi wyjściowych. Kątem oka widziałam jak Brian idzie z kanistrem benzyny, polewając zasłony, czy koce na kanapie. Słyszałam jak gwiżdże pod nosem, przez co po raz kolejny delikatnie się uśmiechnęłam. Po chwili obok mnie stał też Tim z moją torbą i różowymi przeciwsłonecznymi okularami na nosie.

-Skąd miałaś pieniądze, żeby to utrzymać?- Spytał z wyraźnym zaciekawieniem w głosie, oglądając salon.

Dom w którym się zatrzymałam nie należał do największych, ale był zdecydowanie przytulny. Otwarty salon łączył się z niewielką kuchnią. Zamiast telewizora miałam kominek, a stół jadalniany za pomocą poduszek i koców zmieniłam w bazę, której pozazdrościł by mi niejeden przedszkolak. No i Tim, on był takim dużym dzieciakiem. 

-Jestem na tyle bezlitosna, że mordowałam małe pieski i kotki.- Wymamrotałam, biorąc od niego torbę.- Nikt inny nie był w stanie tego zrobić.

-Ha, ha.- Powiedział z nutką rozbawienia, którą starał się nieumiejętnie ukryć za maską sarkazmu.- Bardzo zabawne, ale mogłabyś stać się kiedyś poważna. 

-Jestem bardzo poważna Timothy.

- Pewnie malowała i sprzedawała swoje prace.- Obok mnie pojawił się Brian z pudełkiem zapałek w dłoni.- Prawda?

-Yep.- Odparłam beznamiętnie i przejęłam od niego zapałki, odpalając jedną i przyglądając się niewielkiemu płomykowi na czubku.- Czasami zdarza mi się podejmować dorosłe decyzje.

-Ty rysujesz?- I po raz kolejny do moich uszu dotarł ten jego głupi ton głosu. Ale tak w gruncie rzeczy tęskniłam za nim. Obojętnie czy to tydzień, czy rok. Nadal za nim tęskniłam. A raczej tak to sobie tłumaczę, próbując nie skręcić mu karku.- Nigdy się nie chwaliłaś.

-Tak Timothy, rysuję. Nie wiem czy pamiętasz mój pokój, ale wszystko co wisiało na ścianach, było moje.- Powiedziałam, a następnie rzuciłam w kierunku zasłony zapałkę, dzięki czemu ta cała zajęła się ogniem.- Bultaoreune. [Spalmy to]- Wyszeptałam, a na mojej twarzy pojawił się duży uśmiech, którego tym razem nie starałam się ukryć.

-To może wsiądźmy do samochodu, bo nie chcę spłonąć.

Tim wyminął mnie w drzwiach i wskoczył na miejsce pasażera, a zaraz za nim za kierownicą usiadł Brian. Ja tylko cicho westchnęłam i kopnęłam drzwi, zamykając powoli rozprzestrzeniający się pożar. Podniosłam walizkę i z cichym jęknięciem wrzuciłam ją do bagażnika wraz z torbą. Na koniec zatrzasnęłam klapę, a sama wygodnie ułożyłam się na tylnych siedzeniach, porywając po drodze okulary z głowy Tima i samej zakładając je na oczy.

-Teraz kulturalnie pójdę spać, a wy zawieźcie mnie tam, gdzie diabeł mówi dobranoc.

-Czyli pokój Tima?- Zapytał Brian, a ja parsknęłam śmiechem. Chciałam rzucić jakimś żartem, ale nieprzespana noc zaczynała powoli dawać o sobie znać, a skórzane, poprzecierane kanapy wydawały się być wygodniejsze niż przypuszczałam. Zignorowałam nawet wyzwiska bliźniaka, kierowane do starszego brata.

-Wiesz o co mi chodzi.- Wymamrotałam ziewając.- Na świecie jest tylko jedno miejsce, do którego nie chcę trafić. Ale z drugiej strony jestem śpiąca i aktualnie wszystko mi jedno. Po prostu omijajcie tamten dom.

I Fear No DeathWhere stories live. Discover now