XI.

162 9 1
                                    

Przewróciłam się na drugi bok w łóżku. Dochodziła szósta, za oknem pojawiły się pierwsze promienie słońca, a ja nadal nie mogłam zmrużyć oka. Po powrocie do domu od razu wzięłam kąpiel i wypiłam kubek herbaty, którą zaparzył mi Brian. Chłopak czekał na mnie w salonie pomimo, że z akcji wrócili trzy godziny wcześniej. Nie skomentował mojego wyglądu i tego, że wracam z Kagekao, którego unikałam jak ogień przez ostatni miesiąc. Po prostu dał mi herbatę i poprosił, żeby dawała znać gdzie jestem, bądź po prostu nie chodziła w miejscach bez zasięgu. A potem zniknął w swojej sypialni, a ja w swojej. Myślałam, że usnę zaraz po przykryciu się kocem, jednak ja nadal leżałam wpatrując się w białe ściany sypialni. 

-Też nie możesz spać?- Wydałam z siebie zduszony krzyk, kiedy za moimi plecami rozległ się głos. Szybko odwróciłam się w tamtą stronę, a przed moimi oczami pojawiły się czarne tęczówki. Zamrugałam kilka razy, próbując połączyć je z kimś, kogo znam. Dopiero ten charakterystyczny śmiech sprawił, że zrozumiałam z kim mam do czynienia. Westchnęłam i odwróciłam się na plecy, starając się jednak jak najlepiej zapamiętać jego twarz. Miał wysokie kości policzkowe, pełne usta i skośne oczy. Czyli był Japończykiem na sto procent.

-Trzeci raz.- Wyszeptałam, licząc już zawały serca, które u mnie spowodował.

-Przecież cię nie zabiję.- Odparł, również kładąc się na plecach obok mnie.- Serce które zostało wyrwane, nie może umrzeć, bo już raz było martwe.

-Piękne słowa...- Uśmiechnęłam się szeroko.- Kogo cytujesz?

-Kagekao. Taki niezrównoważony psychicznie facet.- Oboje zaczęliśmy cicho się śmiać. Pomimo, iż znam jego śmiech od zaledwie paru godzin, polubiłam go. Do tego był wyjątkowy. Nie każdy mógł go słyszeć.

-Nigdy o takim nie słyszałam, ale z chęcią go poznam.- Powiedziałam cicho, jakby bojąc się jego reakcji. Po dzisiejszej rozmowie wiedziałam, że mogę mu powiedzieć o sobie więcej niż przeciętnej osobie, jednak nadal nie ufałam mu bezgranicznie. Nie wiedziałam jak się zachowa i czy nie wybuchnie śmiechem, zostawiając mnie samą w tym bagnie. Wszystkie wątpliwości jednak prysnęły jak mydlana bańka w momencie, kiedy jego dłoń dotknęła mojej, a następnie splótł nasze palce. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Drobny gest, a znaczył dla mnie więcej niż wszystkie pieniądze tego świata.

-On ma wiele talentów.- Zaczął Japończyk, a ja przymknęłam powieki.- Potrafi mówić w czterech językach...

-Jakich?- Przerwałam mu, jednak on się nie oburzył, a tylko westchnął. Byłam bardziej niż pewna, że na jego twarzy także pojawił się uśmiech,

-Japoński, Angielski, Hiszpański i Chiński.

-Nienawidzę espaniolów.- Mruknęłam, na co on powiedział coś po tym zakazanym języku i cicho się zaśmiał.

-Mam też ponadprzeciętną tolerancję na alkohol.

-Łatwo to zauważyć po ilości butelek stojących w kuchni.

-Więcej mam w sypialni.

-Chyba się do niej przejdę.- Wyszeptałam, odwracając się na bok. Teraz widziałam jego twarz z profilu i tak jak myślałam, miał na niej uśmiech.

-To się wiąże z moim kolejnym talentem.- Odparł, również obracając się na bok. Nasze czarne tęczówki złączyły się w wspólnym spojrzeniu.- Jestem świetnym masażystą.

-Czyli nigdy więcej nie będą bolały mnie plecy?

-Raczej wnętrzności.- Powiedział, a ja lekko zmrużyłam powieki.- Nikt tak jak ja nie miesza w trzewiach.

-Romantycznie.- Parsknęłam cichym śmiechem, a następnie przeniosłam wzrok na nasze złączone dłonie. Jego skóra była ciepła, a moja wręcz przeciwnie, nieludzko zimna. 

I Fear No DeathWhere stories live. Discover now