XXV.

100 6 0
                                    

Przez moje zamknięte powieki przedarły się jesienne promienie słońca. Zasłoniłam dłonią oczy, rozumiejąc że żyję; że nie umarłam. Czułam ciepło, guzik wbijający się w mój bok i ból w okolicy serca. Jednak żyłam. Powoli otworzyłam oczy, przewracając się na bok. Nade mną był biały sufit, z niewielkimi żółtymi przebarwieniami. Czyli miejsce w którym jestem przecieka. Nie jestem u Jasona; on nie miał nigdy z tym problemu. Zapach... Pachnie kurzem. Temperatura- zbyt wysoka; duszę się.

Podniosłam się do pozycji siedzącej, a następnie spuściłam nogi na ziemię, biorąc głęboki oddech. Czułam się padnięta, a co gorsza głowa bolała mnie jak nigdy wcześniej. Ukryłam twarz w dłoniach i westchnęłam, pocierając oczy. To już nie tyle ból głowy, tylko jakby raczej coś po mnie przejechało.

-Już się obudziłaś?- Podskoczyłam do góry, kiedy po mojej prawej stronie rozległ się głos. Od razu odwróciłam się w tamtą stronę, czując jak moje wnętrzności się wywracają. Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na siedzącego na fotelu Jasona

Wspomnienia z nocy wróciły do mnie ze zdwojoną siłą. Moja ręka od razu dotknęła miejsca, w którym słabo biło moje serce. Nieprzerwanie, delikatnie uderzało w moim wnętrzu.

-Ciężko spać, kiedy jest się w obcym miejscu.- Powiedziałam beznamiętnie, poprawiając białą koszulkę, którą miałam na sobie. Na pewno nie należała do mnie. Była za dużo, ale nie była też Jasona...- Gdzie mnie wywlokłeś?

-Tutaj powinno ci się spodobać.- Odparł i wstał z fotela, podchodząc do drzwi.- Nie wiem co ci powiedzieć po tym wszystkim... Ciesz się nieśmiertelnością.

Mruknęłam cicho pod nosem, że rozumiem. Jason tylko delikatnie skinął głową i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą. Wzięłam głębszy oddech i wstałam z łóżka, opierając się o ścianę. O dziwo nie czułam zawrotów głowy i bólu nóg. Więc chyba nie jest tak źle jak sądziłam.

Podeszłam do drzwi i przeszłam na zewnątrz, gdzie z jednej strony rozciągał się korytarz, a z drugiej znajdowały się schody. Niepewnie podeszłam do stopni i zaczęłam powoli stawiać kolejne kroki. Miałam gołe stopy, a koszulka sięgała mi do połowy uda. Modliłam się tylko, żeby Jason nie zostawił mnie sam na sam z jakimś zboczeńcem pokroju Candy'ego. Z dołu jednak dochodziły do mnie jakieś głosy, które nie brzmiały jak targowanie ceny za moje ciało. Po cichu pokonywałam kolejne stopnie, aż stanęłam na starym dywanie i rozejrzałam się po pokoju, który przede mną się pojawił.

Na pewno był to salon. W opłakanym stanie, ale był. Nie to jednak skupiło moją uwagę, a osoba która wyszła zza jednych z drzwi. W moich oczach od razu pojawiły się łzy, a serce mocniej zabiło. Nie zastanawiając się długo podbiegłam do blondyna i uwiesiłam się na jego szyi, zakładając nogi wokół jego bioder. Przylgnęłam do niego najmocniej jak mogłam, zatapiając dłoń w jego kosmykach. On jedynie pogłębił mój ucisk, jednak nie miałam mu tego za złe. Nadal pachniał przyjemnie lasem i cytryną. To wina herbaty. Uśmiechnęłam się pod nosem, pozwalając moim łzom spadać. Czułam jak jego serce mocniej uderza o klatkę, więc on żyje. Czułam jego ciepło, więc na pewno jest żywy.

-Brian...- Wyszeptałam, nie mogąc wydać z siebie żadnego dźwięku. To było zbyt abstrakcyjne.- Jak?- Spytałam nie wiedząc jak mam ubrać w słowa swoje emocje. On tylko westchnął i przejechał po moich włosach dłonią.

-Przepraszam.- wyszeptał w zagłębienie mojej szyi, a ja nic więcej nie potrzebowałam.

-Tylko proszę... Nie mów, że to sen.

I Fear No DeathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz