XIII.

81 5 0
                                    

Ostatni tydzień spędzony u Jasona kręcił się wokół zaginionych dzieci. Praktycznie codziennie w naszym sklepie pojawiała się policja, albo rodzice zaginionych dzieci i zadawali w kółko te same pytania: widzieliście coś? słyszeliście coś? czy ktoś podejrzany kręcił się po okolicy? Odpowiadaliśmy ciągle w ten sam sposób, aż w końcu do naszego sklepu wpadł ojciec jednej z dziewczynek. Zaczął się awanturować, zwyzywał Jasona od pedofili i powiedział, że chce wejść do jego piwnicy. Kilka minut później zjawiła się policja którą wezwał, a kilka sekund później w piątkę schodziliśmy do piwnicy. Denerwowałam się, że coś niepożądanego się tam znajduje. Może i Jason należał do osób dbających o porządek, ale nie zmieniało to faktu, że byłam przerażona, że tym razem coś zostało. On jednak nie wydawał się denerwować, kiedy otwierał drzwi od piwnicy.

Wszedł jako pierwszy, a zaraz za nim ja, dwóch policjantów i na koniec ojciec dziewczynki. Zaniemówiłam, kiedy zobaczyłam piwnicę, która do niedawna była sterylnym miejscem mordu. Teraz pod jedną ze ścian stały kartony, z podpisaną zawartością. Na drugiej znajdował się duży regał, gdzie w przegródkach leżały różnokolorowe materiały. Niebieska kanapa stała w tym samym miejscu, a nad nią na półce siedziały niedokończone lalki. Dotąd stojący na środku, pusty stół, przykryty był w połowie drewnianą podkładką. Znajdowało się na nim pełno pędzli, klei, czy innych słoiczków z nieokreśloną zawartością. Jason musiał zobaczyć moje zdziwienie, bo uśmiechnął się do mnie tylko delikatnie i zaczął odpowiadać na pytania policjantów.

-Pan pyta się ciebie od kiedy tu jesteś .- Powiedział po chwili czerwonowłosy, wyrywając mnie z myśli. Oderwałam spojrzenie od stołu i z lekkim przerażeniem spojrzałam na policjanta, który patrzył na mnie oczekująco.

-Nie pamiętam... z trzy tygodnie temu, cztery?- Zapytałam, a mężczyzna zanotował coś w notatki, a następnie znowu powiedział coś do Jasona, a ten westchnął.

-Czy od tamtej pory spotkałaś jakieś dziwne osoby?- Zadał następne pytanie, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Widziałam i to aż za dużo, jednak nie wiedziałam ile widzieli sąsiedzi.

-Candy...- Zaczęłam, a on delikatnie kiwnął głową na potwierdzenie, żebym kontynuowała.- Ale to nasz znajomy, kiedyś razem podróżowaliśmy. Jest jeszcze Smiley, także nasz znajomy. Mogą wyglądać specyficznie, są artystami, jak my.- Dodałam już pewniej, a Jason znowu delikatnie kiwnął głową, tym samym dając mi znak, że odpowiedziałam dobrze i szybko przetłumaczył moje słowa policjantowi. On mimo wszystko musiał coś rozumieć z moich słów, bo ciągle coś notował.

-A wysoki mężczyzna w kapeluszu i płaszczu? Ciężkie, wojskowe buty i blada skóra?- Ciągnął, a ja wiedziałam już, że mowa o Offie. On też wiedział o kogo chodzi, ale nie wiedziałam jak mam na to zareagować. Przez chwilę udawałam, że się zastanawiam o kogo może chodzić, wpatrując się z paniką w jego tęczówki, które błysnęły zielenią. Czyli mamy odpowiedź.

-Nie, nie zwróciłam uwagi. Dużo osób teraz chodzi w płaszczach i kapeluszach, a na buty ciężko zwrócić uwagę zza lady. - Jason znowu powiedział coś po francusku, a już po chwili żegnaliśmy się z policją i wściekłym do granic możliwości ojcem.

Swoje walizki pakowałam powoli, nie czułam żeby mi się śpieszyło, czy żeby coś strasznego działo się za oceanem. Zawsze wierzyłam w to, że razem z Timem łączy nas jakaś więź która sprawia, że poczuję kiedy coś mu się stanie.

-Słyszałem, że chcesz wracać do mojego brata.- Odwróciłam się w stronę drzwi, w których futrynie stał sam Offenderman. Postać która zaraz po grze w pokera zniknęła i była głównym podejrzanym w sprawie, znikąd pojawia się w mojej sypialni w środku dnia.- Jesteś pewna, że to moment w którym się dogadacie magicznie?

I Fear No DeathWhere stories live. Discover now