XXIV.

97 6 0
                                    

Patrzyłam pustym wzrokiem na siedzącego przede mną bruneta. Mężczyzna prawdopodobnie się uśmiechał, jednak dolną część jego twarzy zakrywała maseczka chirurgiczna. Jego oczy jednak wyrażały radość, a to odrobinę podnosiło mnie na duchu.

Przez dobry tydzień byłam wyciszana lekami i przebywałam w pokoju, do którego przynoszono mi tylko jedzenie i świeże ubrania. Na dobrą sprawę nie potrzebowałam tych leków. Nie miałam żadnych napadów agresji, problemów ze snem czy myśli samobójczych. Współpracowałam z lekarzami i odpowiadałam na ich pytania. Moja pamięć jednak nie wróciła, a ja nadal czułam się jak dziecko we mgle. Można to przyrównać do dzwonów w kościele. Wiem, że dzwonią, ale nie wiem dokładnie gdzie. Miałam tylko jakieś pojedyncze skrawki, których nie mogłam ułożyć w całość. Zapach lasu, ciepła herbata z cytryną i filmy. Na widok tych rzeczy moje serce biło szybciej, ale nadal wydawało się to zbyt odległe uczucie.

Dzisiaj za to po raz pierwszy od naszego ostatniego spotkania, odwiedził mnie doktor Philips. Jak gdyby nigdy nic otworzył mój pokój i zaprowadził mnie do swojego gabinetu. Poczułam się pierwszy raz od dawna jak człowiek, a nie śmiercionośna maszyna. Z drugiej jednak strony uważałam go za większego wariata niż inni uważają mnie. Podobno zabiłam ponad trzydzieści osób, a on zaprasza mnie do swojego gabinetu, zaparza herbatkę i przyjaźnie się uśmiecha. Mężczyzna był ode mnie niewiele wyższy, a do tego był strasznie szczupły. Miałam dziwne wrażenie, że byłabym w stanie powalić go kilkoma ciosami. Z drugiej jednak strony, kto wie na co go jeszcze stać?

-Rozumiem, że szaleństwo nabył pan przez zbyt długie przebywanie wśród wariatów?- Spojrzałam pytająco na doktor, na co ten cicho się zaśmiał.

-Może napijesz się kolejnej herbaty?- Spytał, ignorując moje pytanie. Musiałam mu jednak przyznać rację, że było cholernie zimno. Chwyciłam gorący kubek w dłonie i upiłam kilka łyków złotego napoju. Herbata była dobra, ale czegoś jej brakowało. Czegoś, co wiązało z nią tak silne uczucia.- To skoro przyjemność mamy za sobą, muszę ci zadać kilka pytań, żeby Swan mi nie pierdolił o moim nieróbstwie.

Powstrzymałam uśmiech, który cisnął mi się na usta. Przy ordynatorze młodszy lekarz zawsze zachowywał wszelkie honory i starał się być jak najbardziej elokwentny. Za jego plecami ta maska znikała i nie ukrywał swojej nienawiści do kolegi. Ja sama przez ten tydzień nie żywiłam do niego przyjaźni. Był kapryśny, upierdliwy i cyniczny. Na dobrą sprawę jakbym miała kiedykolwiek, kogokolwiek zabić, on byłby na pierwszym miejscu.

-Może pan zaczynać.- Powiedziałam podkurczając nogi na fotelu, a następnie oplatając je rękoma i kładąc na kolna brodę.- Jestem względnie gotowa.

-Więc Nila...- Zaczął, a poczułam delikatne drgnięcie w sercu. To imię... to zdrobnienie było mi dziwnie znajome. Chyba, że mężczyzna po prostu rzucił nim od niechcenia, a ja sobie wmówiłam, że jest dla mnie ważne.- Z twoich badań wynika, że amnezja nie jest skutkiem urazów głowy. Wygląda to tak, jakby tobie ktoś sam wyczyścił pamięć jakąś maszyną. Muszę ci jednak zadać na ten temat kilka pytań. Pamiętasz noc, kiedy ją straciłaś?

-Nie.- Odparłam od razu, nie zastanawiając się nawet nad tym czy coś pamiętam. W mojej głowie była pustka, a ja nie chciałam przekopywać się przez zgliszcza.- Nie mam żadnych wspomnień. Są tylko pojedyncze urywki, których nie jestem w stanie ułożyć w całość.

-Co masz na myśli?- Spytał, a ja westchnęłam. Wbiłam wzrok w kubek z herbatą, na której powierzchni pływał plasterek cytryny. Mimowolnie na moją twarz wkradł się mały uśmiech.

-Zapach lasu, herbata, filmy, obrazy... To wszystko sprawia, że czuję przyjemne ciepło.- Odparłam, widząc kątem oka jak lekarz szybko notuje coś na kartce.- Jest jeszcze uśmiech, łóżko, kamera, cisza... Za każdym razem jak to widzę, to wypełnia mnie tęsknota. Nie potrafię określić innych uczuć, bo to właśnie ona przedziera się na główny plan.

I Fear No DeathWhere stories live. Discover now