XI.

68 3 0
                                    

Stanęłam przed lustrem w łazience, patrząc się na siebie krytycznym wzrokiem. Powinnam przytyć, na moich kościach policzkowych skóra wręcz wisiała. Byłam kompletnym przeciwieństwem Tima. On zawsze wyglądał zdrowiej niż ja, anemiczka. Do tego dochodził Brian, wysoki, ale chudy. Chociaż ostatnio przybrał na wadze i wyglądał dużo lepiej niż wcześniej. Przez co coraz więcej dziewczyn zaczynało się nim interesować, a on coraz częściej chował się w moim pokoju.

-Zwariuję z tą Charlotte.- Powiedział na dzień dobry, kiedy w sobotni poranek wróciłam do sypialni z łazienki .

-Co tym razem?- Zapytałam, siadając na parapecie, kiedy on nerwowo chodził po moim pokoju.

-Ostatnio w szkole ciągle dobiera się ze mną w pary, pomimo że zawsze idę do Jay'a. Jedzie tym samym busem co ja, chociaż nadkłada przez to pół godziny dłużej i jeszcze przychodzi pod nasz dom z koleżankami.- Od razu spojrzałam za okno. Zdziwiło mnie to, że po przeciwnej stronie ulicy na chodniku siedziały cztery licealistki, śmiejące się do ekranów smartfonów.

-Trzeba coś z tym zrobić.- Mruknęłam, przyglądając im się dokładniej. Co chwilę patrzyły w kierunku naszego domu. W końcu złapałam kontakt z omawianą Charlotte, zabijając ją spojrzeniem. Szatynka od razu spuściła wzrok i skupiła się na swoim telefonie.- Irytuje mnie to, że obserwują mój pokój.

-Mnie irytuje to, że one ciągle obserwują mnie!- Krzyknął, a ja cicho parsknęłam śmiechem. Zdenerwowany Brian, to nie działo się codziennie.- O ósmej rano poszedłem do sklepu. Ta ruda, Diana, musiała im napisać, bo jak wychodziłem one już pod nim stały. I przyszły za mną aż tutaj.

-Ze wszystkimi chodzisz do klasy?- Zapytałam, bo kojarzyłam tylko Charlotte.

-Charlotte i Diana, one są ze mną w klasie. Ta czarna Isabelle, ona jest z równoległej, a ta blondynka, nigdy nie wiem jak ma na imię, jest z twojego rocznika.

-Kompletnie jej nie kojarzę.- Stwierdziłam kręcąc przecząco głową.- A gdzie jest Tim?

-Poszedł biegać. Minąłem się z nim, zaraz powinien wracać.- Powiedział i usiadł na moim łóżku, patrząc się na mnie z przerażeniem.- Muszę się ich pozbyć, potrzebuję przestrzeni.

-Mama?- Zapytałam, patrząc się na niego prowokująco. Chłopak od razu pokiwał przecząco głową, a ja od razu posmutniałam.- Czemu nie?

-Cały tydzień nie piła, dzisiaj zaczęła szukać pracy.- Moje oczy mimowolnie się powiększyły z zdziwienia.

-Nie żartuj.

- Nie żartuję. Prosiła mnie, żebym jej pomógł założyć profil pracownika. Podobno w poniedziałek ma mieć rozmowę o pracę w fabryce za miastem.

-Skąd ty tle rzeczy wiesz?- Zapytałam, a on uśmiechnął się szeroko.

-W porównaniu do ciebie wychodzę z pokoju w godzinach porannych i południowych.

-Ja maluję.- Mruknęłam, wskazując na płótna zamalowane, puste, bądź te niedokończone. Nagle zamilkłam i pstryknęłam palcami, biorąc w ręce sztalugę i płótno.- Weź farby, wodę i kubek z pędzlami. Będę malować.

Chłopak bez słów wziął, co mu kazałam i zeszliśmy na dół, a następnie przed dom. Siedzące na chodniku dziewczyny od razu zaczęły się śmiać i jak sroki zaczęły się wpatrywać w Briana. Zignorowałam je, ale widziałam że chłopak delikatnie się speszył i od razu odwrócił do niech plecami.

-Nie garb się.- Powiedziałam, patrząc na niego ganiąco. On tylko westchnął, wyprostował plecy, a ja stałam się przy nim karłem. To nie tak, że ja byłam niska, bo wcale nie byłam. On po prostu był nienaturalnie wyrośnięty.

I Fear No DeathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz