XXX.

92 3 2
                                    


-Czyli doktor Philips wróci dopiero po świętach?

-Dokładniej w drugi dzień świąt. Chociaż z tego co mówił, postara się jeszcze zawitać tutaj w wigilię. Chociaż może to być po kolacji.- Sprostowałam, zakładając słomianego aniołka na jedną z pustych gałęzi choinki.

-Pewnie przywiezie tobie jakiś prezent.- Powiedział Joseph, na co ja wywróciłam oczami, a ksiądz cicho się zaśmiał.

- Najlepiej jakby był to papierek, zwalniający mnie z tego bagna.- Mruknęłam, skupiając się na rozplątaniu świątecznych lampek.

-Pusto byłoby tutaj bez ciebie.- Mężczyzna podał ołówek, dzięki któremu łatwiej mogłam przewlec niektóre części kabla.- Nie miałby kto odwalać brudnej roboty.

-Och, jak mi miło.- Spojrzałam na bruneta chłodnym spojrzeniem, co wywołało u niego śmiech. Sama po chwili uśmiechnęłam się delikatnie.- Już przynajmniej wiem, dlaczego mnie tutaj dalej trzymacie.

- Na razie jesteś jedyną kobietą, a oficjalnie mamy oddział męski i damski. Będziesz tutaj do momentu, aż nie znajdą jakiejś niebezpiecznej kobiety.

-I kolejny komplement.- Prychnęłam, uśmiechając się pod nosem.- Chyba zacznę pisać o tym, jak to jest zabić trzydziestu paru mężczyzn, a potem zostać skazanym na dożywocie wśród facetów. Zacznę to wszystko od słów: Tak na wstępnie chcę zaznaczyć, że nic nie pamiętam, ale skoro ślepy facet tak pisze, bo nie ma też języka, to musi tak być.

-Masz okropne poczucie humoru.- Stwierdził brunet, na co uśmiechnęłam się szeroko, podając mu odplątane lampki. 

-Taki mój urok. Smiley uważa je za niepowtarzalne.

-Kto?- Joseph zmarszczył brwi, a ja mentalnie uderzyłam się w głowę. Zapomniałam o tym, jak lekarz kazał siebie nazywać wśród ludzi.

-Doktor Philips.- Poprawiłam się, zbierając puste pudła. Następnie stanęłam przed choinką i z uznaniem pokiwałam głową. Miała chyba około trzech metrów, a do tego kuła niemiłosiernie, przez co miałam całe zaczerwienione dłonie. Nie wspomnę już o ozdobach, które pochodziły chyba z poprzedniej epoki. Większość bombek była zbita i zostały tylko nieliczne, w większości plastikowe. Nie wspomnę już o lampkach, które dzień wcześniej zaczął rozplątywać ksiądz, a ja dzisiaj dokończyłam. Całość jednak robiła wrażenie i chodzący wokół nas, otumanieniu środkami psychotropowymi pacjenci, z zaciekawieniem przyglądali się naszej pracy.  

-Jestem z nas dumny.- Powiedział Joseph, stając obok mnie. Rękawy jego czarnej koszuli podwinął do połowy, dzięki czemu dokładniej mogłam się przyjrzeć jego rękom. Były umięśnione, przez co wiedziałam na sto procent, że to on musi korzystać z siłowni, która znajdowała się dwa pokoje ode mnie. W sumie nadal zastanawia mnie jedno. Dlaczego on to tak właściwie robi? Jako ksiądz nie ma potrzeby ubiegania się o serce puszczalskiej niewiasty, więc równie dobrze mógłby ważyć z dwieście kilo i grubymi jak parówki palcami pożerać kolejne ociekające tłuszczem frytki. 

-Mogę ci zadać prywatne pytanie?- Spojrzałam na mężczyznę, którego chyba wyrwałam z myśli, bo spojrzał na mnie przerażonymi oczami. Dopiero po chwili pokiwał delikatnie głową i uśmiechnął się pod nosem.- Bo jesteś księdzem.- Stwierdziłam, na co mężczyzna cicho się zaśmiał.

-Owszem.- Potwierdził rozbawionym głosem.

-Dlaczego tak o siebie dbasz?

-Co masz na myśli?

-No ćwiczysz, chodzisz ubrany zawsze elegancko, chociaż mógłbyś nosić babcine swetry. Masz zawsze idealnie wymodelowane włosy, przycięte paznokcie i wiele innych. Tak więc albo jesteś gejem, albo chcesz wyrwać jakąś laskę.- Stwierdziłam bez skrupułów, przyglądając mu się badawczo. Był co najmniej zszokowany, co jego twarz nie miała żadnego wyrazu. Wpatrywał się we mnie, a po chwili zmarszczył brwi i przeniósł je na nasze dzieło.

I Fear No DeathWhere stories live. Discover now