XIV.

161 8 0
                                    

Jęknęłam cicho, przewracając się na lewy bok. Moja głowa najwidoczniej dopiero teraz zaczęła dawać o sobie znać. W końcu spotkanie z Slendermanem, burza i irytujący głos tej szlaufy sprawiły, że oficjalnie mogłam uznać moją śmierć. Jeszcze potrzebuję lekarza i kawy. A skoro już o niej mowa, to właśnie jej zapach sprawił, że się obudziłam, po skandalicznych czterech godzinach snu. Zeszłam z łóżka i powoli ruszyłam w kierunku kuchni, z której dochodził piękny zapach dziennego zapotrzebowania kofeiny.

-Księżniczka wstała tak wcześnie?

Zaraz po przekroczeniu progu wywróciłam oczami i bez słowa wzięłam kubek kawy. Parzona, bez mleka i cukru. Wątpię, że pani miss szkieletów lubi taką właśnie kawę, więc uznam, że to miły gest Jasona i rekompensata za moje cierpienia.

-Obiecałam Timowi być przed dziewiątą w domu.- Powiedziałam, siadając naprzeciwko niego.- Dlatego mam nadzieję, że dobrodusznie podwieziesz mnie pod same drzwi wielkiej i majestatycznej rezydencji.- Dodałam i upiłam łyk kawy, co spotkało się z jego parsknięciem śmiechu.

-Wyostrzył ci się sarkazm.- Powiedział, a za jego plecami zaczęła wyłaniać się sylwetka mojej ulubionej kurwy.

-Potraktuję to jako komplement.- Posłałam mu fałszywy uśmiech, ignorując dziewczynę, która usiadła na jego kolanach. Mężczyzna od razu złożył na jej szyi poznaczonej różowymi malinkami kolejny pocałunek. Mocniej zacisnęłam dłonie na kubku, upijając duży łyk napoju. Zaczynam żałować, że nie miałam w zwyczaju pijać kawy z wódką. 

-Przeproś Weronikę Bello, że przeszkadzaliśmy jej w spaniu.- Cichy głos Jasona sprawił, że moje i tak już nadszarpane nerwy kompletnie pękły. Mimo to uśmiechnęłam się delikatnie i spojrzałam na brunetkę, która siedziała z rozdziawioną mordą na jego kolanach.

-J-ja...- Wyszeptała, na co prychnęłam. Wczoraj mi groziła, a teraz się jąka i gra niewiniątko. Pewnie kiedy dźgnęłaby mnie nożem uznałaby, że po prostu smarowała chleb masłem i rzeźnicki nóż omsknął się jej z powodu kichnięcia i kompletnym przypadkiem wbił się w moją klatkę, kiedy siedziałam w salonie.- Przepraszam.- Powiedziała posłusznie, spuszczając głowę w geście zawstydzenia. Ja jedynie przewróciłam oczami.

-Tak się składa, że kiedyś obok mnie mieszkał przez dwa tygodnie Off, słyszałam dużo lepsze odgłosy.- Odparłam, patrząc się prosto w miodowe oczy Jasona, co nie uszło uwadze brunetki. Już mordowała mnie wzrokiem.- Miał ciekawe pomysły, a jego kochanki... uznajmy, że dużo bardziej kręci mnie błaganie, krzyk bólu i odgłosy łamanych kości.- Widziałam jak jej spojrzenie staje się słabsze, a ona blednie. Jason jednak cicho się zaśmiał. Tym razem nie było to wymuszone i mające na celu wyśmianie mnie. Mężczyzna wiedział, że na widok zbyt dużej ilości krwi mdleję, a Off w trakcie pobytu u brata przyszedł do niego kilka razy żaląc się, że przeszkadzam mu w każdym podboju miłosnym, skarżąc się na niego u Slendermana. Docenił jednak moją próbę zażartowania, a ja mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem, dopijając resztę kawy.

-Skończyłaś?- Spytał, a ja pokiwałam twierdząco głową. Czerwonowłosy zrzucił z siebie dziewczynę i chwycił kluczyki wiszące na haczyku. Ja także wstałam ze swojego miejsca i trącąc brunetkę ramieniem, ruszyłam za Lalkarzem. Chwyciłam swoje jeszcze mokre ciuchy, a na stopy założyłam nieśmiertelne trampki. Kątem oka widziałam jak jego "ukochana" zaczyna się ubierać i biegnąc za nim wsiada do samochodu. Westchnęłam i również weszłam do środka, o dziwo z przodu. Ona już grzecznie siedziała z tyłu, gdzie szyby były przyciemniane. Nieźle ją sobie wyszkolił.

-Jeżeli nie będziesz miał nic przeciwko, zostawię sobie twoje ubrania.- Powiedziałam, kiedy już wyjechaliśmy z miasta i skręciliśmy w leśną uliczkę. 

I Fear No DeathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz