XXIX.

90 4 0
                                    

Weszłam do domu, nie rozglądając się nawet po jego wnętrzu. Słyszałam jakieś rozmowy, śmiech, a w powietrzu unosił się przyjemny dla nosa zapach. Ja jednak byłam teraz jak w transie. Wbiegłam do swojego pokoju, wyciągając plecak. Nie chciałam bawić się w zbieranie ubrań i innych rzeczy. Wystarczył mi szkicownik, portfel i słuchawki. Na siebie narzuciłam bluzę i odwróciłam się do wyjścia, w którym stał Brian. Chłopak spoglądał na mnie w ciszy.

-Czego chcesz?- Spytałam szorstko, chcąc jak najszybciej się stąd wydostać.

-Kto tobie to zrobił?- Wskazał na moją twarz, a ja od razu złapałam się za policzek. Odwróciłam się w prawo, gdzie przez otwarte drzwi do łazienki mogłam zobaczyć swoje odbicie. Może i byłam nieśmiertelna, ale nie niezniszczalna. Cała lewa część mojej twarzy pokryta była przez silnie czerwony ślad. Byłam opuchnięta, a prze dotyk zrozumiałam jak mnie to boli. Ukryłam to jednak za obojętnością i spojrzałam chłodno na brata.

-Nie jest to istotne w tym momencie.

-Racja. Aktualnie chyba najważniejsza jest twoja ucieczka.- Mruknął, patrząc na mnie oskarżycielsko. Nienawidziłam tego wzroku. Widziałam go raz w życiu i tyle mi wystarczyło.

-Postanowiłam odejść. Przez długi czas radziłam sobie sama. Tym razem też dam radę.

-Ponawiam pytanie. Kto tobie to zrobił?- Kompletnie zignorował moje słowa i ponownie utkwił wzrok w siniaku. Czułam narastającą we mnie frustrację. Miałam tylko przyjść, pożegnać się i wyjść, a zaczyna się rodzić tutaj niemały dramat.

-Zawołaj Tima, żeby mógł powiedzieć a nie mówiłem.- Mruknęłam, obdarzając brata lodowatym spojrzeniem.

-A nie mówiłem?- W drzwiach obok blondyna pojawił się brunet, na co prychnęłam.- Nie wyobrażasz sobie jak bardzo nie chciałem tego mówić.

-Ale musiałeś wykorzystać okazję!- Widząc jego smutek w oczach, wybuchnęłam podnosząc głos.- Oczywiście jak zwykle wielki Timothy i Brian mieli rację! Wiedzieli, że ich głupiutka siostrzyczka po raz kolejny niszczy sobie życie, ale nie potrafili po raz kolejny zareagować!!

-Nie zaczynaj tego tematu!- Tim także podniósł głos, a w oczach Briana ujrzałam, że on też był temu bliski.- Chciałem ci pomóc! Mówiłem, że będziesz przez niego cierpieć to nie! Dam mu się przelecieć, potem będę płakać, że mnie ignoruje, ale kiedy się uśmiechnie znowu przed nim klęczę! 

-Skończ kurwa!- Wrzasnęłam, zdzierając sobie gardło.- Dobrze wiem, że jestem nikim. Nie musisz mi o tym ciągle przypominać!

-Ty po prostu nie dopuszczasz do siebie myśli, że możesz nie mieć racji!- Cała drgnęłam, słysząc krzyk Briana. On nigdy nie podnosił głosu. Zawsze strofował mnie i Tima

- Gratuluję! Rozgryźliście mnie! Macie jak zwykle kurwa rację!

-Może w końcu podejdź do tego na poważnie!- Tim był już na skraju rozpłakania się, z resztą tak samo jak ja. Nigdy nie podnosiliśmy na siebie aż tak głosu. Nigdy żadne z nas nie było gotowe rzucić się drugiemu do gardła. A teraz w naszych oczach biła żądza mordu.

-A myślisz, że jak podchodzę do tego od kiedy was nie ma?- Uspokoiłam swój głos, starając się zawrzeć w nim jak najwięcej chłodu. Mimo to załamał mi się w połowie, a ja musiałam przełknąć łzy, które cisnęły mi się pod powiekami.- Zostałam sama z matką alkoholiczką. Wiecie jak wyglądało życie z nią, ale wtedy była nas trójką. Ona całą swoją frustrację wylałam na mnie. Potrzebowałam ucieczki i trafiłam na Jasona. Dał mi złudne poczucie bezpieczeństwa i domu, a potem...- Przerwałam, a na mojej twarzy pojawiło się obrzydzenie.- Potem stałam się tym czymś i trafiłam tutaj. Myślicie, że ja to wszystko akceptuję? Że z waszym pierwszym uśmiechem udało mi się to wszystko przetrawić?

I Fear No DeathUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum