XII.

27 2 1
                                    

Nie byłam w stanie usnąć dzisiejszej nocy. Teretycznie słyszałam, że planują przenocować poza miastem, jednak moje ciało nadal przepełniał irracjonalny lęk, że wbiegną tutaj, urządzą krwawą masakrę, a ja nie umiejąc się przed nimi obronić, podzielę los mieszkańców budynku. A o dziwi przez ten okres kiedy przebywałam w rezydencji, nie potrafiłam pogodzić się z myślą, że mogę umrzeć. Stąd ciągle miałam siłę i byłam w stanie uciekać. Chociaż widok jego smutnych oczu sprawił, że przez chwilę pragnęłam się poddać.

-Nie chce mi się tam jechać.- Moja współlokatorka weszła do pokoju, rzucając się na łóżko twarzą w poduszkę. Obudziła mnie, ponieważ wraz z pierwszymi promieniami słońca mój zmęczony organizm pozwolił sobie na krótką drzemkę, kiedy lęk przezwyciężyło zmęczenie i potrzeba regeneracji ledwożywego ciała.

-Gdzie?- Wymamrotałam, poprawiając się na i tak niewygodnym łóżku.

-Na jakieś zadupie. Godzina drogi stąd i jeszcze wynaje na całą noc.  Będę się tam musiała pierdolić i to za marne pieniądze, więcej mi wyjdzie tutaj za dniówkę.- Czasami się zastanawiałam czy mój Anioł Stróż nie pogrywa ze mną w jakąś chorą gierkę i podstawia mi tak oczywiste, ale zabarwione kretynizmem rozwiązania.

-Ja mogę pojechać za ciebie.- Rzuciłam jakby od niechcenia, ale w mojej głowie tworzył się już plan. Godzina trasy stąd, na jakieś zadupie. Powinnam ich wtedy zgubić, albo chociaż wyminąć. Jeżeli dobrze pójdzie, a facet będzie debilem, a podejrzewam, że takim będzie, da mi pieniądze, dostęp do internetu i możliwość ucieczki z Ameryki.

-Ty?- Dziewczyna spojrzała na mnie ze zdziwieniem i lekkim zniesmaczeniem.- Potrafisz cokolwiek? Z resztą mówiłaś, że nie jesteś i nie będziesz od tego.

-Mówiłam, ale zmieniam zdanie. Przydałaby mi się gotówka.

-Nie wiem czy Anna...- Zaczęła, ale ja jej przerwałam wstając z łóżka.

-Sytam jej, lepsze to niż gdybanie. Ty zarobisz więcej, ja też zarobię i zobaczę czy mi to odpowiada. Z resztą to pewnie jakiś stary dziad, więc po wieczorynce pójdzie spać.

Wyszłam z naszego pokoju i skierowałam się w kierunku pokoju kobiety. Drzw były lekko uchylone, więc bez pukania weszłam i prawdopodobnie był to błąd. Na ziemi leżała dziewczyna z rudymi włosami. Kuliła się i płakała, mówiła coś do siebie w obcym języku, prawdopodobnie rosyjskim, bo Anna słuchała jej i kiwała tweirdząco głową.

-O moja droga Sally.- Rozłożyła swoje grube ramiona, a zwisająca skóra na jej ramionach zadrżała.- Wybacz za ten widok, ale Anastazja uznała, że urodzi dziecko które zrobił jej własny brat i jest teraz wielce oburzona, że podałam jej tabletkę poronną.

-Raczej nie powinnaś za nią decydować.- Stwierdziłam patrząc na załzawioną dziewczynę. Była cała opuchnięta, trzymała się za brzuch, a w jej oczach widać było wyłącznie pustkę.

-Nie bawię się w pieluchy.- Mruknęła.- Saszka zabierz ją.- Do pokoju wszedł jej goryl, złapał dziewczynę za długie rude włosy i pociągnął. Ta krzyknęła i na jak na zawołanie podniosła się na nogi i tym razem była prowadzona już przez mężczyznę za ramię. Skrzywiłam się na ten widok. Pierdolona suka. Za obrazem specyficznej, ale troskiliwej starszej pani, zrzeszającej dziewczyny potrzebujące opieki, kryła się skończon suka bez uczuć. Z drugiej strony  skoro jej biznes nadal trwa, musiała mieć jakiś sposób na to. Mimo tego brzydziła mnie, a ja pomimo zaledwie trzech dni spędzonych w tym burdelu, miałam ochotę odejść stąd jak najdalej.

-No dobra słońce, teraz możemy porozmawiać w spokoju. Co cię do mnie sprowadza?

-Moja współlokatorka nie chce jechać do klienta na noc, mogę się z nią zamienić.- Na twarzy kobiety pojawił się szeroki uśmiech, a później wybuchła swoim ropuszym śmiechem. Skrzywiłam się, ale szybko spoważniałam.- Mówię poważnie.

I Fear No DeathKde žijí příběhy. Začni objevovat