Lucid Dream

50 2 0
                                    

Pozostań przy mnie do końca...

Wspomnienia jego cichego głosu sprawiały, że moje myśli traciły kontakt z rzeczywistością, która na nowo stała się tak nierealna i okrutna. Biegłam tylko przed siebie, oddychając ciężko i co jakiś czas pojękując, kiedy ostrzejszy kawałek jakiegoś krzaka zranił moją skórę. Rana postrzałowa na moim brzuchu krwawiła, a raczej wypływała z niej gęsta ciecz, która jeszcze kilka lat wcześniej byłaby krwią. Teraz po prostu coś z niej ciekło i śmierdziało zepsutym mięsem. Zapach jednak mógł być związany też z tym, co mnie goniło i charczało za moimi plecami. Rake gonił mnie od momentu, kiedy Operator wydał mu rozkaz pościgu za mną, a było to parę sekund po jednej kłótni za dużo. Kurwa jak mogłam do tego dopuścić, ale z drugiej strony byłam nieświadoma. Do jasnej cholery, byłam zamroczona iluzją.

Przecież wiesz, że cię nie opuszczę. Nawet śmierć mi w tym nie przeszkodzi.

Na wspomnienie tych słów po moich polikach popłynęły łzy. Po raz kolejny go okłamałam, tym razem o jeden raz za dużo. Jak mogłam być tak zakłamana? Ciągle oskarżałam wszystkich o tworzenie iluzji, nie mającej w żadnym stopniu pokrycia z rzeczywistością, kiedy sama robiłam to co oni, nie umiejąc dojrzeć w tym swojej winy.

Śmierć to chyba jedyny powód, który mógłby nas rozdzielić.

Kolejne łzy zaczęły spływać po mojej twarzy, zamazując mi obraz przede mną.

Opiekuje się nami Operator, skoro on istnieje, to śmierć musi być czymś do pokonania. Poradzimy sobie z nią.

Tyle kłamstw, tyle obłudy tyle...

-Kurwa.- Syknęłam, kiedy jedna z gałęzi zatrzymała się na mojej bluzie ciągnąć mnie do tyłu i naruszając ranę na brzuchu. W oddali słyszałam wystrzały i śmiechy. Bawiło ich to. Byli teraz w grze. Bawili się w kotka i myszkę, chociaż oni byli jak stado wściekłych i wygłodniałych wilków, a ja jak kulejąca, samotna i podstarzała sarna. Pożrą mnie.

Ale i tak boję się, że ona mi ciebie odbierze, a ja nie będę w stanie temu zapobiec.

Kocham cię. Po prostu cię kocham i nie myślę o tym, bo wiem że śmierć nie jest dla nas zagrożeniem.

To takie poetycko obrzydliwe, takie obłudne i tanie.

Nagle poczułam jak coś szarpie mnie za nogę, a jak jak długa upadam na ziemię, dotykając lepkiego i zimnego podłoża. Na moich plecach coś usiadło, przyciskając mnie z całej siły do ziemi. Chciałam już zacząć się szarpać, kiedy poczułam jego śmierdzący i świszczący oddech nad uchem.

-Cisza.- Wychrypiał, a ja delikatnie pokiwałam twierdząco głową. Po chwili zszedł ze mnie i przeskoczył przez zwalone drzewo. Wstrzymałam oddech, nie ruszając się nawet na milimetr.

-Gdzie się schowałaś?- Usłyszałam niewyraźny głos Tima, gdzieś zza drzewa po mojej prawej. Miałam tam biec, miałam tam kurwa pobiec.

-Może jest gdzieś na drzewie?- Zapytał Toby, a po chwili kilka strzałów poleciało w niebo. Wbiłam paznokcie w ziemię, krzywiąc się mocno. To mogłam być ja. To mnie mógł teraz podziurawić jak durszlak, gdyby nie Rake.

-O przyjacielu!- Usłyszałam ponownie głos Tima, który jak podejrzewam odezwał się do Rake'a bo ponownie nocną ciszę przerwał jego ciężki oddech.- Sprawdziłeś drogę?- Zapytał, a ja szybko zrozumiałam że skoro Rake mnie tutaj zatrzymał, to jestem niedaleko drogi, jak pójdę w lewo, powinnam do niej dotrzeć.

-Tak.- Odparł głośno, zanosząc się przez chwilę kaszlem, czy czymś na wzór duszenia.- Pusto.

-Czyżby nasza maleńka uciekła?- Zapytał Tim, na co Toby parsknął śmiechem.

I Fear No DeathWhere stories live. Discover now