VII.

55 2 0
                                    

-Do szpitala przyjęli drugą kobietę. Oddział damski nadal liczy jedną osobę, ale z tego co usłyszałem  będą jeszcze dwie. Chyba dalej mają traumę z przebywaniem na oddziale damskim jednej kobiety.- Zignorowałam uszczypliwość Josepha, który jak zwykle musiał pić do mojej zbrodni.

-Za co tam trafiła?- Zapytałam, spoglądając na morze, które leniwie burzyło swoją nieskazitelnie niebieską taflę.

-Zamordowała noworodka. Urodziła je w publicznej toalecie, a potem uderzając nim kilka razy o podłogę, wyrzuciła do śmietnika. Schizofrenia paranoidalna. Lekarz zakazał jej leków w trakcie ciąży.

-Ciekawe jakby ją ocenili w porównaniu do mnie. Dzieciobójstwo jest gorsze niż morderstwo dorosłego człowieka.

-Wymordowałaś cały akademik.- Mruknął Joseph, przesypując piasek z dłoni do dłoni.

-Nie cały, bo jeden przeżył.- Oburzyłam się, przypominając sobie przez czyje zeznania tam trafiłam.- A do tego to nie byłam ja.

-A kto?- Zapytał, a ja poczułam złość, że przez ten cały czas on nadal miał mnie za mordercę. Może i go zabiłam, a teraz rozmawialiśmy w czymś na wzór czyśćca, ale nadal nie byłabym w stanie zabić kogoś, kogo nawet nie znałam.

-Jason.- Odpowiedziałam bez zastanowienia. Pamiętając ten moment, ten wieczór, jakby to wydarzyło się wczoraj.

-Kto to?

-Coś na rodzaj demona w ludzkiej powłoce. Poznałam go w najgorszym okresie mojego życia i się zakochałam. Odwzajemnił moje uczucia, czasami miałam wrażenia, że kochał mnie nawet mocniej niż ja jego... ta miłość doprowadziła go do zabicia mnie. Już chyba zauważyłeś, że nie jestem normalna.

-Tak. Ciężko nie zauważyć, kiedy wychodzą z ciebie liny przeszywające mnie na wskroś. A on? Kim on jest? Kim wy jesteście?

-Sama się nad tym zastanawiałam, ale nie wiem. Jest tyle istot, których istnienie ciężko wytłumaczyć. Jason wyrwał mi serce, a mimo to inna istota, potrafiącą przemieszczać się pomiędzy snami, mnie ożywiła. Smiley, skończył tak samo jak ty, a mimo to jego rany się zagoiły i żyje do tej pory. Wydaj mi się, że to wina łączenia się światów. Tego demonicznego z naszym, ludzkim. Powstają istoty demoniczne, nie są to ludzie, ale nie są to też demony.

-Ale przecież byłaś człowiekiem.

-Byłam, ale najwidoczniej potrzebowałam zapalnika żeby stać się tym, czym się stałam. Nie wiem czy miałam to od urodzenia, czy zyskałam dopiero w momencie pokochania Jasona, ale... tak najwidoczniej miało być.

-Dlaczego więc zabił tych wszystkich ludzi?

-Nasza relacja.... nasza miłość nie była dobra. Po mojej śmierci to wszystko zamieniło się w ogromną tęsknotę i walkę o dominację. To była zemsta. Ten chłopak obok którego mnie znaleziono, nazywał się William. Poznałam go na wyjeździe, wydaje mi się, że zaczynał mnie kochać. Zabiłam laleczkę... dziewczynę Jasona, kiedy to ona z zazdrości wbiła mi nóż w brzuch. Jason uznał, że się zemści. Ale to nie była zemsta za zabicie tamtej dziewczyny, tylko zemsta za Willa. Czasami się martwię, że dowiedziałby się o Brianie...

-Bóg będzie nad nim czuwał, jeżeli tylko go o to poprosi.- Zaśmiałam się.

-Gdzie jest twój Bóg? Dlaczego jesteś tutaj ze mną, a nie w niebie?

-Muszę odpokutować winę, bo tobie już wybaczyłem skuszenie mnie.

-A może to nie mi powinieneś wybaczyć, tylko sobie?- Zapytałam, a dotąd jasne niebo pociemniało. Ciemne, burzowe chmury zasłoniły słońce, a ja spojrzałam z troską na Josepha, który zacisnął dłonie w pięści.- To my jesteśmy odpowiedzialni za swoje czyny. Nikt inny nie poniesie za nie kary.

I Fear No DeathWhere stories live. Discover now