XII.

76 4 0
                                    

Spojrzałam z smutnym uśmiechem na Jasona, który wszedł do salonu. Za oknem pojawiały się pierwsze promienie wschodzącego słońca, a adrenalina która  powoli zaczęła opuszczać moje ciało, zaczęła dawać się we znaki, przez nagły ból mięśni i wszechogarniające zmęczenie. Ciaśniej opatuliłam się kocem i w ciszy przyglądałam się jak do pokoju wchodzą dwie następne osoby, Smiley i Doll Maker. Do tego drugiego miałam sprawę, ale jeszcze nie teraz. Najpierw rozmowa na temat tego, co się wydarzyło kilka godzin wcześniej w piwnicy.

-I jak?- Zapytałam enigmatycznie, siadających na przeciwnej kanapie mężczyzn. Tylko Jason usiadł na fotelu z wzrokiem wbitym w moją osobę. Mimo to nie przeszkadzało mi to, byłam przyzwyczajona do jego spojrzenia.

-Szóstka dzieciaków, dwie dziewczynki i czterech chłopców i dwóch dorosłych. Prawdopodobnie wykradł dzieci z domu, a ta dwójka dorosłych mu przeszkodziła. - Powiedział Smiley, wyciągając nogi do przodu.- Zero jakiegokolwiek kunsztu. Bezpruderyjnie podciął im gardła i wsadził do piwnicy. Ale najpierw musiał je wsadzić do piwnicy, a później podciąć gardło. Nigdzie wokół budynku nie było śladów krwi.

-Na pewno nic nie słyszałaś?- Zapytał Doll Maker, a ja przecząco pokiwałam głową.

- Miałam koszmary i co chwilę się przebudzałam, ale nic nie słyszałam. Znaczy słyszałam, telewizor z salonu i chrapiącego doktora. Nic poza tym, a wysłuchiwałam każdego szurnięcia bo czekałam na Jasona.

-Wyszedłem ze sklepu pół godziny przed tym.- Mruknął czerwonowłosy, spuszczając wzrok na podłogę.- Słyszałaś uderzenie drzwi?- Zapytał, ponownie wbijając miodowe tęczówki we mnie.

-Nie, prawdopodobnie albo przez chwilę spałam, albo starałam się uspokoić atak paniki. A ty? Dlaczego wyszedłeś ze sklepu?

-Ktoś chodził za budynkiem, denerwowało mnie to i wyszedłem go przegonić.- Odpowiedział, a ja czekałam na dalszą historię.- To był jakiś menel, nie wiedział co się stało i dlaczego tam jest, kazałem mu wyjść, ale się nie posłuchał, więc musiałem wziąć sprawy w swoje ręce.

-Już wiem.- Powiedziałam, kiedy w mojej głowie otworzyła się furtka. Wszyscy spojrzeli na mnie pytająco.- Musiał go czymś naćpać i wrzucić pod sklep. Wiedział, że Jason nie jest cierpliwy i go zabije, a że wygląda jak wygląda, będzie musiał pozbyć się zwłok, no i wiedział że nie wsadzi go na poczekanie do pracowni. Później przeszedł po okolicy i zebrał dzieci, jakkolwiek to brzmi. Kagekao potrafi chodzić po ścianach, nie miał problemu wejść do sypialni, uśpić dziecko i wyjść.

-Uśpić czym?- Zapytał Smiley, a ja wywróciłam oczami. Niby lekarz, a jednak półgłówek.

-Prawdopodobnie chloroform, ale sprawdź w swoich zapasach czy czegoś ci nie brakuje. Może wziął od ciebie jakieś strzykawki. Teoretycznie dziecko po chloroformie padnie szybciej niż dorosły, ale lepiej to ustalić. Później zniósł je do piwnicy, to było maksymalnie pół godziny, nie miał wiele czasu. Kiedy uznał, że nie zdąży na więcej, zszedł do piwnicy, poderżnął im gardła we śnie, one się wykrwawiły, a wtedy wszedł do mnie do sypialni i mnie obudził.

-I zdążył to zrobić w pół godziny?- Zapytał Smiley z powątpiewaniem, a ja od razu pokiwałam twierdząco głową.

-Kage nie jest człowiekiem. Pewnie Jonathan mógłby to potwierdzić, nie wiem jak Jason.

-Nie czułem nic od niego.- Odparł krótko czerwonowłosy.

-A ja czułam, dużo energii. Nie wiem jak to opisać, ale po prostu się to czuje. Jego maska zmieniała kolory w zależności od jego intencji. Raz miał delikatne dłonie, a innym razem szpony pokroju tych Jasona. No i potrafił chodzić po ścianach, czy suficie. A do tego robił to cholernie szybko.

I Fear No DeathWhere stories live. Discover now