VI.

42 1 0
                                    

Przetarłam oczy, kiedy pierwsze promienie słońca przedarły się przez moje pomarańczowe zasłony. Nie lubiłam wstawać z samego rana, ale przyjemne ciepło jakie dobiegało z zewnątrz było cudowne. Do tego powinnam ćwiczyć, musiałam wiele nadrobić. Miałam już wstać z łóżka, kiedy usłyszałam pukanie, a po chwili za lekko uchylonymi drzwiami pojawiła się głowa Briana, a za nią reszta ciała chłopaka. Najważniejszym punktem była jednak herbata którą trzymał w dłoni, a znad której unosiła się przyjemny dla oka para. Moje serce od razu mocniej zabiło na ten widok, a ja mruknęłam cicho i uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę.

-Można?- Zapytał niepewnie, widząc że spod kołdry wystaje tylko moja głowa z zaspanymi oczami.

-Otwarte.- Powiedziałam, wynurzając się spod kołdry, aby usiąść i oprzeć się plecami o zimną ścianę za mną. Mimowolnie ma moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Podczas nocy udało mi się nagrzać łóżko, a teraz masochistycznie opuszczam ten ciepły zakątek.

Chłopak usiadł obok mnie, podając mi jedną z herbat, ponieważ drugą nadal trzymał w dłoniach, starając się ogrzać dłonie od kubka. Złapał naczynie w takim sam sposób jak on i idąc jego przykładem, chciałam czerpać z niego jak najwięcej ciepła. Za oknem nie było tak zimno jakby mogło się wydawać, jednak zimne ściany oddawały brak ogrzewania.

-I jak przebiegła wczorajsza rozmowa z Operatorem?- Zapytał po chwili ciszy, co kompletnie wybiło mnie z tropu.

-Rozmawialiśmy o tym, czy moja obecność tutaj ma sens. Nie wierzę w siebie zbytnio. Może i wytrzymałościowo nie jest ze mną najgorzej, ale sam wiesz jak wyglądają moje próby walki, samoobrony, czy strzelania. Dno bezwzględne.

-Nie bądź dla siebie tak okrutna.- Mruknął, upijając łyk złotego napoju.- Kiedy tutaj trafiliśmy też nic nie potrafiliśmy. Umiejętności zdobywasz z czasem. Chyba, że mówimy o celności w rzucie do celu toporem Toby'ego. Podobno od zawsze trafiał w sam środek i w sumie na żadnym treningu nie widziałem żeby trenował. Czasami z nudów rzuca nożykami w starą sofę w jego pokoju, ale to jego jedyne próby celowania.

-Co jest zaskakujące jak na osobę, która ma Touretta.- Dodałam.

-Podobno to wycisza jego tiki. Z resztą każdy z nas ma tutaj trochę nasrane pod kopułą i odnalazł się w czymś, co na pierwszy rzut oka było kompletnie nie dla niego.

-Czy ja wiem? W sumie z wyglądu trochę przypinasz informatyka, a Tim wściekłą kozę.

Na moje ostatnie słowo blondyn uśmiechnął się szeroko i upił łyk herbaty.

-Ja widząc ciebie pierwszy raz widziałem poturbowaną przez życie dziewczynkę.- Powiedział, na chwilę poważniejąc.- Byłaś blada, zimną jak cholera, a w twoim uśmiechu krył się smutek.

-Zabrzmiało poetycko.- Mruknęłam, także biorąc łyk herbaty. Była pyszna, na myśl przywodziła mi dom rodzinny. Ja, matka alkoholiczka, ale jak byłam mniejsza była jeszcze babcia i to ona robila dla mnie tak podobnie smakującą herbatę.

-Ale tak było. Czasami nadal u ciebie widać ten smutek, ale to chyba to miejsce tak na nas wpływa. Czasami nie chce się uśmiechać.- Oparłam się swoją głową o jego ramię i w tym niemym geście przyznałam mu rację.

-Myślisz, że jak spotkalibyśmy się pozszywanych tym miejscem, któreś z nas zwróciłoby na drugie uwagę?- Spytałam z ciekawości, kiedy poczułam to przyjemne ciepło roznoszące się w brzuchu, kiedy byliśmy tak blisko siebie. Może nie znaliśmy się zbyt długo, ale czułam się przy nim jakbyśmy całe życie spędzili razem. Jednak wyglądowo byliśmy z dwóch innych światów.

I Fear No DeathDonde viven las historias. Descúbrelo ahora