Czaromowa Żerarta ( Rozdział niby 18+, ale nie do końca, więc można czytać )

Zacznij od początku
                                    

- I byłaś jej... Dziewczyną? - zerknęłam na Śnieżynkę.

   Młoda stała z szeroko otwartymi złotymi oczętami. Chyba jej w tej ślicznej główce nie chciało się zmieścić, że związek pomiędzy dwoma kobietami był możliwy. Ale co ja gadam? Jaki związek? Gdy poznałam Sairan, miałam niecałe dziesięć lat, jeśli mnie pamięć nie myliła. Tego nie można było nazwać związkiem. Niczym nie można było tego nazwać.

- To... Skomplikowane - bąknęłam cicho. 

- Mogę jej to wytłumaczyć? - zapytał Koteczek, patrząc na mnie błagalnie.

- Ani mi się waż - warknęłam - Powinnam cię utopić za to, że wykrzyczałeś Paryżowi, iż Sairan jest moją ex. To miała być nasza tajemnica! - machnęłam wściekle rękoma.

- Czyli byłaś z nią czy nie? - spytał oszołomiony tym wybuchem złości. 

- To skomplikowane - odparłam, zakładając ręce na piersiach - Może lepiej zmieńmy temat, hm? Na przykład na zdobycie przez ciebie miraculum Pszczoły - dźgnęłam blondyna palcem w klatkę piersiową - Masz jakiś pomysł, jak tego dokonać? 

- Znam tożsamość Królowej Pszczół, ale myślałem, że Biedronka będzie na tyle miła i...

- Ona nie jest miła! - pacnęłam Kotka w blond czuprynę. 

- Auu... To było zbyteczne! - jęknął, zasłaniając łapkami głowę. 

- Nie, nie było. Ona ci nie da tego miraculum.

- Tylko, że ja nie wiem, gdzie ono jest! Mało tego! Nie znam prawie żadnego właściciela miraculum!

- Nie musisz - powiedziałam już cieplejszym tonem - Wystarczy, że ja wiem, gdzie przebywa Strażnik. Tylko pamiętaj... Nie idź do niego, a do jego wnuczki. Ona zna wszystkich bohaterów. Przeszłych, teraźniejszych i pewnie też przyszłych. Pomoże ci, jeśli ją ładnie poprosisz.

- To mogłoby się udać... Masz adres tego Strażnika? - zapytał.

- Jasne - nacisnęłam poduszeczkę na kijku chłopaka, włączając ekran, po czym wpisałam odpowiednią ulicę - Gotowe! Przekonaj GaMę, a będziesz miał wszystkie miracula - uśmiechnęłam się - A skoro to już mamy za sobą... Może ktoś by mnie podrzucił do domu, moje koteczki?
- Bardzo chętnie, ale ja już robię za kierowcę mojego Płatuszka - oznajmił heros, obejmując zakłopotane i zarumienione dziewczę ramieniem - Muszę ją odstawić do szpitala, zanim lekarze zorientują się, że uciekła i postawią na nogi cały oddział. Będziesz jak miała wrócić do domu, Aigle?

- Luz - machnęłam lekceważąco dłonią - Wrócę samodzielnie, jeśli to ma wam pomóc się w sobie zakochać. Może jak będziesz nawijał Białej przez całą drogę o tym, jaki to jesteś wspaniały, to odzyska pamięć. Nie zapomnij jednak wspomnieć i o mnie, choćby o tym, jak uratowała mi życie.

- Uratowałam ci życie? - spytała zaskoczona - W jaki sposób?

- Rzuciłaś się przede mnie, gdy złoczyńca próbował przebić mnie kunaiem. Gdyby nie ty, pewnie by mnie tu teraz nie było. Ten akt bohaterstwa tylko umocnił naszą przyjaźń. 

- Jesteś moją przyjaciółką?

- I to taką od serca! Wszystko razem robimy! Dzień przed twoim wypadkiem byłyśmy nawet w Luwrze, aby podziwiać "Mona Lisę". Szkoda, że potem ją ukradli... Ale w muzeum nadal jest masa innych niesamowitych obrazów, więc jak będziesz czuć się lepiej, zabieram cię na zwiedzanie! 

- Trzymam cię za słowo - powiedziała z delikatnym uśmiechem.

- Kto jak kto, ale ja nigdy nie rzucam słów na wiatr! Lećcie już, dzieciaki i uważajcie na policję.

Orli zryw |Miraculous| (Chwilowo zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz