Wśród nocnej ciszy Papież się spełnia

49 10 7
                                    

   Czarny Kot od dłuższego czasu wpatrywał się w stoisko z kwiatami. Nie miał pojęcia, na które się zdecydować, a liczba gatunków i barw z pewnością nie ułatwiała mu zadania. No i wzrok sprzedawcy; na poły zaciekawiony tak niecodzienny gościem, ale i na poły znudzony jego niezdecydowaniem.

- Może w czymś pomóc? - zapytał handlarz, opierając policzek na otwartej dłoni.

- A co by pan polecił? - zapytał w końcu Czarny Kot.

- Zależy czego szukasz, młodzieńcze. Mam spory zapas goździków, lilii i gerber, które idealnie nadają się na rodzinne zjazdy. Orchidee będą w sam raz na czyjeś urodziny, natomiast róże sprawią przyjemność ukochanej.

- A te? - blondyn wskazał na lekko dzwonkowate kwiaty w białym kolorze.

- To są frezje. Cechuje je niesamowicie słodki zapach. Dodatkowo symbolizują niewinność i zaufanie. Wiedziałeś może, że panny młode często noszą je we włosach? To co? Chcesz frezje?

- Tak tylko, że... Jest jeden, mały problem... Nie mam przy sobie pieniędzy... - Czarny uśmiechnął się głupkowato, czochrając przy tym swą czuprynę.

   Sprzedawca spojrzał na niego z niedowierzaniem, a jego oczy mówiły jedynie "to po co zawracasz mi głowę, natręcie?", jednak zamiast zganić chłopaka, zaśmiał się serdecznie i poklepał go po ramieniu.

- Trzymaj, na koszt firmy! - wciąż rechocząc, zawiązał kilka kwiatków jedwabną wstążką i wsunął bukiet w ręce herosa.

- Naprawdę? - wydukał zszokowany zielonooki. 

- Tak, naprawdę. Widziałem tę dziewuszkę, z którą tu przyszedłeś i jeżeli te kwiatuszki mają być dla niej, to niech stracę parę euro. Ta dziewczyna jest lekiem na wszelkie zło i powinieneś każdego dnia obsypywać ją prezentami. I to lepszymi od zwykłego bukietu. 

- Mówi pan tak, jakby ją znał... - mruknął Czarny Kot podejrzliwie mrużąc oczy.

- Bo znam. Mieszkała tu jeszcze jakiś czas temu, ale później jej rodzina wyniosła się do stolicy - odparł handlarz z taką lekkością, jakby anonimowość właścicieli miraculi nie stanowiła dla niego żadnego problemu.

- Przecież... Ma maskę i w ogóle! Jak pan ją mógł rozpoznać?! Chyba, że sama się zdradziła... - ostatnie zdanie Kot wypowiedział już nieco ciszej.

- Młody, jak ty mało wiesz o świecie! Przecież to widać! Jak miała wcześniej brązowe włosy i złote oczy, tak nadal je ma! Rysy twarzy i głos również nie uległy zmianie. To, że zakryjecie swe oblicza kawałkiem materiału i założycie śmieszne kostiumy nic wam nie da! - mężczyzna wrócił za stoisko i obrzucił Kota roześmianym wzrokiem. 

- Jesteśmy aż tak rozpoznawalni? - jęknął.

- Zależy, w jakim sensie pytasz. W Paryżu nikt was jeszcze chyba nie rozgryzł, co? 

- No nie... - blondyn westchnął z poczuciem ulgi, jednak coś nie dawało mu spokoju.

   Skoro taki zwyczajny florysta z końca świata rozpoznał w Irbisie jakąś przyjazną sobie osobę, to nie można było mieć pewności, że ktoś inny nie rozpoznał w Czarnym Kocie Adriena, którego wizerunki zdobiły przecież gazety, banery i reklamy. Należało coś uczynić z tym faktem. Tylko co?

- Jeszcze coś, kawalerze. Ta mała heroska jest zdecydowanie zbyt dobrą partią dla takiego dachowca jak ty. Jeżeli kiedykolwiek zobaczę, że przez ciebie cierpi, osobiście pojadę do Paryża, aby oddać cię Władcy Ciem. Zrozumiałeś? - spytał poważnym tonem handlarz.

- Tak, ale proszę się nie martwić. Jesteśmy tylko przyjaciółmi - po usłyszeniu tych słów brwi sprzedawcy poszybowały w górę jak ceny ropy w krajach rozwijających się.

Orli zryw |Miraculous| (Chwilowo zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz