Czaromowa Żerarta ( Rozdział niby 18+, ale nie do końca, więc można czytać )

45 6 20
                                    

AIGLE*

   Odgarnęłam z twarzy mokre kosmyki czarnych włosów, które z uporem maniaka kleiły mi się do lica i ograniczały pole widzenia. Wszędzie wokół mnie była woda, całe połacie ciemnej, lodowatej wody, w której odbijały się światła ulicznych latarni. Jakim cudem znalazłam się w rzece? Czy już do szczętu mi odbiło, że wymieniłam moją ogromną wannę z hydromasażem na zanieczyszczoną Sekwanę? Coś tu ewidentnie nie grało...

- Hej, Ptaszynko! - usłyszałam rozbawione wołanie Czarnego Kota, który miał szczęście, że nigdzie nie mogłam go dostrzec, bo inaczej fruwałby już nad Paryżem za tę Ptaszynkę niczym rasowy gołąb. 

   Okręciłam się w wodzie, próbując trochę rozruszać mięśnie, aby nie dostać hipotermii. Sekwana jeszcze nie zamarzła, ale to nie znaczyło, że ciecz nie była diablo zimna. Gdybym pozostała w kompletnym bezruchu, rzeka pochłonęłaby mnie w ciągu kilku minut.

- Tutaj! Na górze! - krzyknął ponownie blondyn, gdy zdał sobie sprawę ze swej niewidzialności dla mego orlego wzroku.

   Uniosłam lekko głowę, znowu zgarniając na bok włosy. Ksiądz Dobrodziej stał na Pont des Arts, opierając się z szelmowskim uśmieszkiem o barierki mostu przystrojone miliardem kłódek z wypisanymi imionami zakochanych, co rzekomo miało gwarantować stabilność związku. Obok niego stała Biała Pantera uważnie mnie obserwując. Zaśmiałam się w duchu. Papież jak się patrzy! Może warto było wpaść do Sekwany, aby potem rozkoszować się tak uroczym widokiem?

- Jakim cudem się tu znalazłam?! - krzyknęłam w ich stronę, lekko trzęsąc się z zimna.

- Twoja była się na ciebie wkurzyła, coś zamruczała pod nosem, a ty w jednej chwili wzbiłaś się w powietrze, doleciałaś tutaj i rzuciłaś się z mostu! Cudem cię dogoniliśmy!

- Czaromowa... - bąknęłam sama do siebie.

   Tak naprawdę nie wiedziałam, jak fachowo nazywała się super-umiejętność Sairan, ale "czaromowa", którą zapożyczyłam sobie z książek Riordana pasowała jak pantofelek Kopciuszka na małą nóżkę księżniczki. Już nie raz miałam styczność z jej hipnozą i zazwyczaj wszystkie te sytuacje nie kończyły się pomyślnie. Kąpiel w Sekwanie mogłam jednak zaliczyć do udanego zakończenia. 

- Może ktoś mnie stąd wyciągnie?! - zawołałam do kotowatych, które mruczały coś do siebie w głębokiej konspiracji. 

- A, tak... - żachnął się Kotek, odrywając się od ucha Śnieżynki, do którego akurat coś szeptał - Tak, tak... Poczekaj sekundę... - burknął, macając się po kieszeniach, aż w końcu walnął się otwartą dłonią w czoło, po czym sięgnął za plecy, aby wydobyć zza nich srebrny kij.

   Adrien w skupieniu pogładził swą broń, po czym nacisnął jedną z zielonych poduszeczek, które robiły mu za guziczki. Kijaszek momentalnie wystrzelił w górę, zwiększając swoje rozmiary. Chłopak uśmiechnął się dumnie ze swojego sukcesu i odsunął się do tyłu, aby lepiej móc manewrować laską, którą posłał w stronę rzeki. Po chwili broń chlupnęła z rozmachem w powierzchnię wody.

   Pewnie złapałam dłońmi kijka. W dotyku był ciut cieplejszy od wody. Gdy byłam już gotowa, mocniej pociągnęłam sprzęt, dając zielonookiemu znak, że może mnie podciągnąć na most, co szybko uczynił. 

- Naprawdę zdradziłaś Sairan z jej bratem? - spytała oszołomiona Biała Pantera, gdy znalazłam się na "stałym lądzie" i gniewnie otrzepywałam kostium z wody, którą nasiąkł aż po lotki.

- Mogło się coś takiego zdarzyć, ale ja bym nie nazwała tego zdradą - odparłam, rozkładając skrzydła, które smętnie zwisnęły, odmawiając jakiejkolwiek możliwości lotu.

Orli zryw |Miraculous| (Chwilowo zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz