Aigldronka ( Reine Rouge cz. 5 )

46 9 0
                                    

AQUILA*

   Biedronka obwiązała yo-yem szamoczącą się Reine Rouge, która zatrzepotała całym ciałem niczym ryba wyciągnięta z wody. 

- Świetna robota, Biedra! Wiedziałam, że się nam uda! - krzyknęłam, na co dziewczyna uśmiechnęła się zachęcona i lekko pociągnęła sznurkiem, aby doprowadzić do siebie super-złoczyńcę. 

- Myślicie, że wam się uda mnie pokonać? Błagam... To wszystko jest nie tak! - pisnęła antagonistka.

- A jak według ciebie powinno być? - spytałam z nutką ironii w głosie - Zamiast mnie powinien stać tutaj Czarny Kot?

- Nie, zamiast ciebie powinna być Aigle - dziecięce usta wykrzywiły się w podłym uśmieszku, a sama Reine Rouge dyskretnym ruchem dłoni posłała w moim kierunku zorzę polarną, zgromadzoną u dołu jej sukni. 

   Odsunęłam się i wyciągnęłam przed siebie ręce, aby rozproszyć pył za pomocą wiatru. Widziałam wcześniej, co magia złoczyńcy potrafiła zrobić, a naprawdę chciałam udowodnić, że nadawałam się na super-bohaterkę, w przeciwieństwie do mojej poprzedniczki. Nic się jednak nie wydarzyło. Żadna wiązka powietrza nie wydostała się ani z mych dłoni, ani z zegarka, ani z niczego.

- Co jest? Gdzie moja moc? - zdołałam wykrztusić strwożonym głosem, zanim zorza pokryła mnie całkowicie.

- Aquila? Wszystko w porządku? - zawołała Biedronka, jednak nie zdołała uzyskać odpowiedzi.

CLARISSE*

- Nie sądziłam, że tak mocno może mnie wziąć... - jęknęłam, wgapiając się w biały sufit - Gdybym wiedziała, że Kot ma czynnik Rh (+), to nigdy bym się na to nie zgodziła. Powinnam mu porządnie przylutować za to, że zafundował mi pobyt w szpitalu.

- Błąd... Aigle powinna mu przylutować.

- Tylko, że Aigle już nie ma. Matko, jak to dziwnie brzmi... Spędziłam aż 26 lat na lataniu w lateksie i hipoalergicznych piórach, z czego 13 lat to poprzednia linia czasowa, w której doszło do tragedii... 

- Żałujesz tego wszystkiego?

- Ciężko stwierdzić. Z biegiem lat człowiek się przyzwyczaja i zaczyna wierzyć, że takie jest jego przeznaczenie. Nie zrezygnowałam tylko dlatego, że nie widziałam swojego życia bez Eegala i bez Aigle, a koniecznie chciałam, aby wszystko potoczyło się inaczej. A teraz... Teraz czuję się wolna.

- I co zamierzasz?

- Najpierw to wyjdę ze szpitala, a potem się zobaczy. Może Aquila będzie lepsza od Aigle? Jeśli tak, pozwolę jej zostać. Nikt przynajmniej nie będzie dręczyć Eegala Wiedniem.

- Szkoda zaprzepaścić taką ciekawą bohaterkę, jaką byłaś...

- Wiem, ale... Moje życie teraz się zmieni, odkąd zostałam przyjęta do La Volpe. Moja rodzina jest niesamowita. Pomyśleć, że kiedyś sądziłam inaczej... 

- Może to efekt tych leków, co ci podano?

- Możliwe... - ziewnęłam, czując narastające zmęczenie - Co z moim kuzynostwem? - zmieniłam temat.

- Wszystko w porządku. Na kartach pacjentów było napisane, że Francesco po prostu zatruł się tą miksturą, Lòria ma oparzenie drugiego stopnia na dłoni, a Rico dostał zawału.

- Zupełnie jak Lulu - zaśmiałam się - Ah... Lulu też miał zawał, co wydaje mi się dziwne, bo przecież był młodszy ode mnie.

- Może serce mu się zatrzymało na twój widok?

Orli zryw |Miraculous| (Chwilowo zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz