Kocia muzyka oraz kocie, kocie harce (Decybeliks cz. 3)

41 6 3
                                    

RUDY KOTEK*

- Macie rację, to informacje! - kobieta o krótko obciętych włosach w kolorze fuksji wyszczerzyła się radośnie, niemalże uderzając palcem w kamerę - W Paryżu pojawił się nowy złoczyńca - Decybeliks. Jak udało nam się ustalić, ogłusza ludzi za pomocą muzyki. Póki co, nie posiadamy więcej newsów, ale to tylko kwestia czasu!

- Często są tutaj takie ataki? - spytałem La Volpe, zakładając ręce na piersi i uważnie przyglądając się mówiącej coś jeszcze dziennikarce. 

- Mieszkam tu od kilku dni - bohaterka wzruszyła obojętnie ramionami, jakby chcąc zaznaczyć, że została heroską nie dla walki, a dla pilnowania tego zacnego przybytku, jaki stanowił S.I.E.R.O.C.I.N.I.E.C.

- Panie Decybeliksie! Proszę udzielić nam krótkiego wywiadu do "Głosu złoczyńcy"!

   Złoczyńca jak na złość głosu żadnego z siebie nie wydusił. Patrzył się przez chwilę mętnymi oczami na reporterkę, w których odbijały się świąteczne światełka zawieszone jak medale na jego szyi.

- Co pana motywuje do demolowania miasta? - spytała dama w granatowej kurtce obszytej futrem niezidentyfikowanego zwierza, podkładając antagoniście mikrofon pod sam nos, jednak zamiast odpowiedzi po okolicy rozległo się cichutkie "Christmas Tree Farm" - Może pan odpowiedzieć na to pytanie? 

Coś jednak musiało powstrzymywać Decybeliksa od udzielenia sensownych wyjaśnień, albowiem opętany stał dalej bez słowa, patrząc się na dziennikarkę. Wreszcie odsunął mikrofon, podreptał chwilę nogami i schował ręce za plecami.

- Nie spocznę, dopóki świat nie poczuje się do sprawiedliwości, a winni nie zostaną ukarani - burknął ciężko - Już raz mi się nie powiodło, ale tym razem mam silniejszą moc. 

- Silniejszą moc? Może nam pan objaśnić jej działanie i wyjawić, kto jest winny tej sytuacji?

- Za pomocą moich głośników jestem w stanie połączyć się ze stacjami radiowymi, telewizyjnymi, telefonicznymi i innymi i dzięki nim kontrolować przemysł muzyczny, który...

- Słyszała, Volpiś? - złapałem się za biodra - Mówią, że gość ogłusza za pomocą muzyki, a ci dziennikarze nie wyglądają na specjalnie ogłupionych melodią, którą słychać. Co to w ogóle za piosenka?

- To "Kolęda warszawska" - zamruczała La Volpe, strzygąc długimi, lisimi uszami, nie ignorując jednak nazwania jej "Volpiś", albowiem pomarańczowe usteczka wykrzywiły się jej w nieładnym grymasie.

- Jaka kolęda? - zaciekawiłem się.

- Warszawska. 

- Hmmm... Wiesz... Podejrzewam, że rozgryzłem sztuczkę pana Decybeliksa - oznajmiłem, pocierając podbródek w akcie zamyślenia - Ten Kakofoniks nie atakuje tylko przy piosence, która jest choć trochę zbliżona charakterowo do świąt. Pomyśl... Najpierw "Christmas Tree Farm", teraz ta druga kolęda... Mam! - złapałem za pilota, który grzecznie leżał do tej pory na szklanym blacie okrągłego stolika i zmieniłem kanał na program taneczny.

   Salon, w którym przebywaliśmy, momentalnie zatrząsł się w posadach z takim zapałem, że miska z popcornem spadła na podłogę i stłukła się ze smutnym brzękiem, a ze ściany spadł wielki obraz z sylwetką pani tego domu. Kątem oka udało mi się zarejestrować jak Lisica schowała dłonie w koronkowych rękawiczkach pod kaptur, aby uchronić przed niechybną kapitulacją swoje uszy. Sam czułem jak wrze mi mózg i buzuje w bębenkach. Na szczęście, ostatkiem sił udało mi się przełączyć z powrotem na wiadomości.

- Taa... - mruknąłem, chwiejąc się na drżących nogach - Zaczarowane jest wszystko, oprócz kolęd... Łatwo się będzie przed nim uchronić. La Volpe, masz na zbyciu słuchawki? 

Orli zryw |Miraculous| (Chwilowo zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz