Znęcanie się nad fletem czynnością karalną w wielu krajach Trzeciego Świata

36 7 2
                                    

   Latarnie rzucały na chodniki nieśmiale zimny blask, tworząc na drogach strefy, w których przechodnie mogli czuć się bezpiecznie, a z pewnością bezpieczniej niż w ciemnych, podejrzanych zaułkach. Na zewnątrz było względnie cicho. No, właśnie... Było, ponieważ nagle powietrze przerwał ostry dźwięk policyjnej syreny i trzask rozbijanego o słup samochodu, który całkowicie i bez żadnej litości skasował biedną latarnię, kończąc jej żywot w niewyobrażalnych mękach. Chwilę potem obok żółtego, sportowego auta wylądowała miękko postać w pomarańczowym płaszczu z kapturem, który nasuwał się jej aż na nos i z którego śmiesznie sterczała para nieco ciemniejszych lisich uszu, całkiem już czarnych na czubkach. Osoba ta klęczała przez kilka sekund, jakby będąc w szoku, że wciąż żyje i dopiero po jakimś czasie raczyła zwrócić swą uwagę na rozwalone auto, z którego akurat, na chwiejnych nogach, wydostał się mężczyzna. Dyszał ciężko jak ranny dzik, wodząc po okolicy rozbieganym wzrokiem.  

- Kim... Kim ty jesteś? - spytał lekko splątanym, drżącym głosem, rzucając oczami to na zniszczoną maszynę, to na istotę w pomarańczowym odcieniu, która uśmiechnęła się złośliwie, unosząc do góry tylko jeden kącik ust.

   Postać wciąż stała w cieniu, jednak po jej niskim wzroście można było wywnioskować, że nie mogła liczyć więcej niż piętnaście wiosen. Albo zim, w tym przypadku. Wciąż stała i stała, wykrzywiając twarzyczkę we wrednym, pogardliwym uśmieszku i nawijając na palec w koronkowej rękawiczce pukiel czarno-rudych włosów.

- Twe życie należy teraz do mnie - szepnęła cichutko, choć jej szept zabrzmiał jak głos upiora w murach pustej świątyni, co sprawiło, że przerażony obywatel głośno przełknął ślinę - Nawet nie wiesz, kiedy ci je skradnę... - dodała, po czym błysnęła w jego kierunku ząbkami - La Volpe. La Volpe da Tivoli.

   Mężczyzna znieruchomiał, jakby właśnie uświadomił sobie, że znalazł się w ogromnym niebezpieczeństwie. Zachwiał się, niby ze strachu, niby z zawrotów głowy spowodowanych wcześniejszym zderzeniem z latarnią. Zatrząsł się. Każdy wykonany przez niego ruch jasno wskazywał, że pragnie uciec jak najdalej, choćby nawet do kryminału, gdzie żadna lisia gadzina nie dybałaby na jego życie. 

   Nagle po ulicy rozległa się żywa, skoczna, jazzowa muzyka, całkowicie nie pasująca do obecnej sytuacji. Cisza ponownie została przerwana, teraz jednak przez elektryczną gitarę i saksofon. Dodatkowo też przez głos drącej się wokalistki, która śpiewała o niedoścignionym złodzieju, który nigdy nie zostawia śladów.

- Macavity! Ty jesteś Macavity! - wrzasnął facet, wskazując na dziewczynę palcem.

- Że... co? - jęknęła, zbita z tropu, zakapturzona postać, a chłodny, pogardliwy ton głosu nieco zelżał.

- Tak jak on kiwasz głową z boku na bok wężowymi ruchami! I... I kiedy wszyscy myślą, że jesteś w półśnie, ty jesteś rozbudzona! - krzyknął z przerażeniem i dał w długą, potykając się przy okazji o własne nogi, aby za jakiś czas z piskiem na ustach, zniknąć w mroku.

- Ok... - mruknęła sama do siebie La Volpe, chowając niesforny kosmyk prostych włosów pod kaptur.

   Dziewczyna uważnie rozejrzała się dookoła, aby sprawdzić, czy nikt jej nie obserwował, a gdy pewność tę już nabrała, podeszła do porzuconego auta i silnym uderzeniem drewnianego fleta sforsowała zamek bagażnika. Schyliła się, chcąc zobaczyć, jakie cudeńka były skrywane w środku pod białymi szmatami i ze smutkiem stwierdziła, że jej wzrok nie był aż tak dobry jak kiedyś. Zmuszona więc była do metod tradycyjnych... Z westchnieniem godnym przemęczonego króla podczas audiencji zerwała materiał i ze zdumieniem doszła do wniosku, że skrywanymi przed światem przedmiotami były obrazy. I to nie byle jakie, gdyż rozpoznawała niektóre z nich, jak, między innymi "Piękna ogrodniczka" autorstwa Rafaela Santi, barokowy "Batszeba w kąpieli" Rembrandta czy wreszcie "Mona Lisa" pędzla Leonarda da Vinci. 

Orli zryw |Miraculous| (Chwilowo zawieszone)Donde viven las historias. Descúbrelo ahora