Volpe Artica da Tivoli ( Lady Lamp cz. 2 )

34 4 0
                                    

CLARISSE*

   Hej, grudniu

    Mam wszystkiego dość od lipca

   Każdy mój ruch jest łowiony i przedstawiany w złym świetle

   Non stop odtwarzam swoje kroki

   Próbuję znaleźć ten, w którym popełniłam błąd

   Codziennie łapię oddech, mając nadzieję, że w którymś z nich znajdę śmierć

   Nic nie czuję

   Nie pamiętam nawet, o co walczę

   Mam wrażenie, że ból i pustka będą trwać wiecznie


- Nie podpisałaś się - zauważył roztropnie Trixx, czytając po raz kolejny zapisany kawałek papieru. 

- Ten list nie trafi do nikogo - odparłam, obserwując kolejną kroplę krwi spływającą po powierzchni biurka, znacząc ciemne drewno płynnym karminem - Jest zaadresowany do ognia. 

- Po co pisać coś, co i tak masz zamiar potem spalić? - spytało kwami, przejeżdżając fiołkowymi oczętami po tekście. 

- To usprawiedliwienie - westchnęłam, bawiąc się srebrnym nożykiem z wyrzeźbionym herbem Familii na smukłej rękojeści.

   Pomyśleć, że to małe ostrze odebrało życie tylu ważnym osobom... Ono, a właściwie jego większa wersja, pozbawiło głowy Annę Boleyn, po której nikt nie płakał ze względu na jej brytyjskie korzenie. Ten sam los miał spotkać jej córkę Elżbietę, a także rozlicznych ludzi przynależących do La Volpe, takich jak niektórych Borgiów, hiszpańskich Habsburgów, Czartoryskich czy nawet rosyjskich carów. Od spotkania ze swoim przeznaczeniem wywinął się jedynie Jan Kalwin, opuszczając szeregi znaczącej rodziny, w zamian za darowane życie zostawiając krewnym dwójkę dzieci. Ostatnią, która doświadczyła zgonu z powodu srebra w trzewiach była Giovanna Silvestri. Jej imię, tak jak innych zdrajców, zostało wykute w kamiennej liście potępionych jako przestroga dla przyszłych pokoleń, ważących się złamać święte zasady Familii.

- Usprawiedliwienie przed kim? - zapytał lisek, drążąc temat.

- Przed Westą - skłamałam. 

   Nie chciałam tłumaczyć stworzeniu, że tak naprawdę usprawiedliwiałam się przed samą sobą. To, co teraz robiłam, nie było bohaterstwem. Było czymś wręcz odwrotnym, ale każdą cząstką ciała czułam, że podjęłam właściwą decyzję. Czekanie na łaskę i litość bogini było wiecznością, możliwe, że nigdy by do niej nie doszło. Nie miałam już sił. Chciałam po prostu odejść, nie ważne czy jako wielka heroska godna stawiania pomników czy też osoba znienawidzona. I tak byłam potępiona, niczego więcej nie mogłam stracić. 

- Masz okrutną religię - skwitował Trixx, odkładając list w bezpieczne miejsce. 

- Na pewno są okrutniejsze od mojej - szepnęłam, krzywiąc się przy kontakcie srebrnego ostrza ze skórą. 

- Nie słyszałem jeszcze o takiej, która wymagałaby od swoich wiernych samookaleczania. 

- Ja się nie okaleczam. Ja się zabijam, a to jest różnica - zmarszczyłam brwi, przykładając nożyk kilka milimetrów wyżej nad świeżym cięciem. 

Orli zryw |Miraculous| (Chwilowo zawieszone)Where stories live. Discover now