Uprzedzenie i duma ma dwa serca

31 4 6
                                    

   Chłopak starannie przetarł wilgotną ściereczką roboczy blat, na którym nie zostało już śladu po plamach szkarłatnej krwi. Nadal czuł żal z powodu Nafasi - młodej lwicy, która z samego rana trafiła do lecznicy wraz z ekipą filmowców kręcących dokument przyrodniczy o drzewnych lwach, wyjątkowym gatunku dzikich kotów spędzających większość życia w koronach drzew wbrew zasadom własnej biologii. 

   Nastolatek uśmiechnął się smutno. Nie tak wyobrażał sobie swoje urodziny, ale uratowanie życia dzikiemu zwierzęciu przez ludzi, których żelazną zasadą było niewtrącanie się w odwieczny krąg życia, sprawiło mu mnóstwo radości. Nie musieli przecież tego robić, mogli zostawić biedne stworzenie na pastwę losu i pozwolić mu umrzeć, tak jak chciałaby tego przyroda. Oni jednak uwolnili bezbronną kotkę i bez wahania zawieźli ją do najbliższej lecznicy.

- Myśli pan, że Nafasi przeżyje? - zapytał, obserwując własne odbicie, które zarysowało się na tafli blatu.

   Rzadko kiedy miał czas, aby przejrzeć się w lustrze. Właściwie to nie pamiętał, kiedy ostatnio zrobił coś takiego, ponieważ w jego domku nie było takich luksusów jak lustra. Niczym zahipnotyzowany przyjrzał się własnemu odbiciu, nie mogąc uwierzyć, że jego lekko kwadratowej głowy nie zdobiły już czarne dredy pełne zuluskich koralików. Chłopak z westchnieniem przejechał dłonią po szczecinie, która pozostała z jego dawnej fryzury. 

- Jest dzielna, ale zdecydują najbliższe godziny - odparł pan Xhosa, czarnoskóry weterynarz i prawdziwy doktor Dolittle, u którego nastolatek zaczął pracować zaraz po tym, gdy okazało się, że ze względu na stan zdrowia musiał zrezygnować z biegania i wszelkich aktywności fizycznych - Sam widziałeś jej obrażenia. Straciła oko i pół pyska, prawdopodobnie będziemy musieli odciąć jej też uszko.

   Chłopak skinął głową i w milczeniu przetarł ponownie blat, aby zająć czymś myśli. Doskonale wiedział, że życie potrafiło zaskakiwać i miał szczerą nadzieję, że w tym przypadku cała sprawa zakończy się happy endem, a dziki kot, którego poznał przed kilkoma godzinami, wróci do pełni sił. 

   Nastolatek powolnymi ruchami przesuwał szmatką po powierzchni szafek, starając się nie myśleć o tym, co przydarzyło mu się ponad rok wcześniej. Jemu też nikt nie dawał szansy, jednak cud sprawił, że doszedł do siebie po kilku dniach. Żałował jedynie, że nie mógł uprawiać żadnego sportu, co znaczyło, że kilkugodzinne maratony po rezerwatach przyrody musiał odłożyć na następne życie. 

   Zacisnął mocniej powieki. Pamiętał tamten dzień, jakby to wszystko zdarzyło się raptem wczoraj... 

   Na zewnątrz panowała wtedy chłodna pogoda, na niebie zbierały się chmury... Do południa patrolował rezerwat, aż w końcu, gdy poczuł, że zgłodniał, zarządził przerwę na jedzenie. Z racji tego, że przyjaciółka zjadła mu obiad, musiał zadowolić się jedynie słodką trzciną. Uśmiechnął się na to wspomnienie. Siedzieli wspólnie nad wodą, gdzie rozbawiony obserwował jak jego koleżanka próbowała ugasić pożar w ustach spowodowany pochłonięciem całej miski ostrego ryżu. Później zauważył krokodyla po mistrzowsku udającego kłodę i dla bezpieczeństwa ich obojga, odsunął dziewczynę od zbiornika, odbierając tym samym zwierzęciu posiłek. Rozbawiło go, jak myślał wtedy, że dokonał bohaterskiego czynu... Nie miał pojęcia, że prawie kwadrans później jego narwana przyjaciółka wyruszy do akcji, narażając się na jeszcze większe niebezpieczeństwo niż wygłodniały krokodyl. Nigdy nie przypuszczał, że znajdzie w sercu tyle odwagi, aby oddać za kogoś życie. Jednak zrobił to i nie żałował. Umarłby jeszcze raz, gdyby ostatnim widokiem ponownie miałyby być granatowe tęczówki jego ukochanej Diamant.

- Przestań już maltretować ten blat - dotarło do jego uszu.

   Zaskoczony zerknął na swojego przełożonego i automatycznie wypuścił ścierkę z ręki. 

Orli zryw |Miraculous| (Chwilowo zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz