Najkrótszy rozdział pod słońcem

41 11 5
                                    

   Wszyscy zgromadzili się przy stole, a ci, co przy meblu się nie zmieścili, wygodnie rozsiedli się na pufach. Przemoczona Marinette spokojnie sączyła z kubka w małe biedronki gorącą czekoladę, Luka wygrywał na gitarze spokojną melodię, a Rose z Juleką z zainteresowaniem wpatrywały się w Sairan, która po umyciu się wyglądała jak milion dolarów.

- Więc jesteś prawdziwą syreną? - zapytała po raz setny Rose z miną pięciolatka, który zobaczył tonę prezentów pod choinką.

- Nie do końca - uśmiechnęła się radośnie Sairan, pokazując rząd białych zębów - Jestem posiadaczką miraculum.

- Miraculum? - Marinette wypuściła z rąk kubek, a plamy gorącej ( właściwie, to już chłodnej ) czekolady poznaczyły jej spodnie.

- Ale czad! Dostałaś je od Biedronki? - zawtórowała Juleka.

- Nie. Szczerze powiedziawszy, nie znam waszej Biedronki.

- To od kogo je masz? - zapytali wszyscy chórem.

- To... Długa historia... Dość, jeśli powiem, że człowiek, który wręczył mi miraculum, uwolnił mnie z kiepskiej kabały. 

- Nigdy cię nie widziałem w Paryżu... - wtrącił Luka, nie odrywając wzroku od gitary.

- Nic dziwnego. Ja nie jestem z tych heroicznych bohaterów. Od 6 lat mieszkałam w Morzu Sargassowym, gdzie cieszyłam się radością i spokojem. Tak było aż do momentu, gdy wybuchł podwodny wulkan. 

- Niee... To ty jesteś TĄ Sairan? - Juleka szybko wyciągnęła telefon i pokazała członkom zgromadzenia artykuł na temat "tajemniczej istoty, która ocaliła Nowy York przed falą tsunami".

- Tak, niestety... - westchnęła Sairan - Mogę? - mówiąc to, przesunęła palcem po ekranie - Widzicie ten komentarz? - wskazała na jedną z wiadomości.

   Krótka odpowiedź od użytkownika Eeagl głosiła, że owa osoba zna kobietę, która uratowała miliony Amerykanów i wie, w jakim miejscu umieszczona jest jej baza.

- Od tamtej chwili moją plażę napastowała telewizja, hieny dziennikarskie i ciekawscy ludzie. Nie stanowili dla mnie zagrożenia, ale byli strasznie irytujący... 

- Dlatego się przeniosłaś? - wywnioskowała Rose.

- Nie. Jestem tutaj, ponieważ wiem, kim jest ten Eegal. 

- Kim?

- Waszą Aigle. 

- Widzę, że Aigle ma wrogów na całym świecie... - mruknęła Marinette, zbierając z podłogi resztki kubka.

- Nie do końca... Widzicie, mnie i Aigle łączyła kiedyś... specyficzna relacja. Ale to już przeszłość. Teraz jedynie chcę ją znaleźć i odpłacić pięknym za nadobne. 

- Co ci takiego zrobiła? - ktoś zadał całkowicie niepotrzebne pytanie.

 - Zdradziła moją tożsamość. Czy to nie wystarczający powód do złości? 

- Moment! Jakie ty masz właściwie miraculum, co? - Marinette ponownie wynurzyła się spod stołu, kładąc na blacie kolejne fragmenty szkła. 

- Wątpię, aby ta nazwa coś ci mówiła... Jestem właścicielką miraculum ptaszora jaskółczego, ale ja wolę mówić, że ryby. 

- Co właściwie chcesz zrobić z Aigle? 

- Jeszcze nie wiem... - Sairan uśmiechnęła się tak, jakby doskonale wiedziała, co chce z nią zrobić - Ale coś wymyślę. Zasługuje na nauczę. Póki co, muszę skombinować sobie jakieś mieszkanie. 

- Zamieszkaj u mnie! - wykrzyknęła granatowowłosa - Albo u Luki i Juleki, jeśli się zgodzą. 

   Sairan obdarzyła ich wzrokiem srebrnych tęczówek. 

- Nasza mama się zgodzi - odparł Luka - W końcu, nie zawsze można u siebie gościć herosa. 

- Daj spokój! Jaki tam ze mnie heros? - Sairan machnęła dłonią - Ocaliłam tylko Nowy York! 

- Mimo wszystko, będziemy zaszczyceni.


Hej :D Nikt nie spodziewał się tak krótkiego rozdziału! Jestem zaskoczona jego długością, ale cóż... Cierpię na brak weny. Poza tym, nigdy nie miałam czegoś takiego robić, ale uznałam, że należy jakoś zamknąć sprawę z przybyciem Sairan. Tak więc, od dziś będzie mieszkała u Luki i Juleki!


                                                                                                                              ♥ GaMa ♥

Orli zryw |Miraculous| (Chwilowo zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz