Czaderski tandem versus kuszące siły pomarańczy (Decybeliks cz. 6)

32 6 4
                                    

BIEDRONKA*

   Spojrzałam na czerwono-czarny ekran Biedrofonu, klikając jednocześnie ikonkę z literkami układającymi się w napis GPS. Musiałam wyszukać lokalizację Nino, serdecznego przyjaciela mojego kochanego Adriena, który od czasu do czasu zgadzał się walczyć u mego boku pod maską Pancernika. Był mi teraz bardzo potrzebny. On i jego osłona, która mogła przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. 

   Monitorek jasno wskazywał okolice Hôtel-de-Ville. Mulat nie był wcale aż tak daleko. Śmigając po dachach za pomocą yo-yo, z łatwością mogłam przebyć dzielący nas dystans w dwie minuty, zgarnąć chłopaka i wspólnie z nim skopać siedzenie Decybeliksowi. 

   Zamachnęłam się więc bronią i poleciałam na poszukiwania.

........................................

   Nino poznałam po czerwcowej czapce z daszkiem, która odbijała się od wszechobecnej bieli niczym plama krwi na śniegu. Nastolatek stał przed budynkiem modnej kawiarenki, rozglądając się wokół z zaniepokojeniem, jakby czegoś, a raczej kogoś szukał. Wytężyłam wzrok. Wiedziałam, że dzisiaj miał być tutaj z Adisiem, ale nigdzie nie mogłam dostrzec miłości mojego życia. Może coś mu się stało? Musiałam się tego dowiedzieć.

   Zjechałam delikatnie po czarnej lince i podbiegłam do chłopaka, który sprawdzał coś w telefonie. Aby jakoś zwrócić na siebie jego uwagę, poklepałam rękaw puchatej, zimowej kurtki. Nie zrobiłam tego szczególnie mocno, jednak Nino i tak podskoczył.

- Oh, to ty, Biedroziomal... - westchnął z ulgą - Znaczy, Biedronko! Chciałem powiedzieć "Biedronko"!

- Też miło mi cię widzieć - powiedziałam - Wszystko w porządku?

- Nie, mój kumpel Adrien zniknął! Po prostu wyparował! 

- Jak to? - zamrugałam kilkakrotnie oczami.

- Obawiam się, że porwał go złoczyńca - mruknął, poprawiając okulary - Albo co gorsza, Adrien postanowił go dopaść samodzielnie.

- Co? Dlaczego? 

- Bo to idealista! Ma duszę modela, nie wiadomo, co mu mogło wpaść do głowy, zwłaszcza, że typowi zależało na Adrienie. Nie wiem, co się wydarzyło, ale to nie jest cool. Absolutnie nie jest cool. 

- Nie jest, ale znam sposób, aby jakoś na to zaradzić - kiwnęłam na Nino, każąc mu iść za mną do jednego z licznych ślepych uliczek porozrzucanych po Paryżu z taką sumiennością jak okruszki chleba pozostawione przez Jasia i Małgosię. 

   Mulat nie zastanawiał się długo. Ufał mi całkowicie, wiedząc, co miało nastąpić. Skryliśmy się więc w ciemnym zaułku za kawiarnią. Nino przybrał nawet bohaterską pozę, uśmiechając się przy tym głupkowato. 

- Nino Lahiffe - zaczęłam, wyjmując ze specjalnej skrytki malutkie, brązowe pudełko - Oto miraculum Żółwia, które da ci moc chronienia innych. Użyjesz go dla wyższego dobra - oświadczyłam, podając przedmiot chłopakowi.

   Nastolatek otworzył go pewnie, nie przerażając się wcale na widok zielonej, świecącej kuli, która wyskoczyła z opakowania i okrążyła go badawczo. Doskonale znał całą procedurę. Nie raz i nie dwa współpracował już ze mną. Zdążył się nawet zaprzyjaźnić z Wayzzem, kwami Żółwia i gdyby nie fakt, że stworzonko formalnie należało do Mistrza Fu, to pewnie stworzyliby niesamowitą parę. 

- Siemasz, Wayzz - krzyknął chłopak, przybijając z istotką mini żółwika, gdy tylko zwierzaczek się zmaterializował. 

- Nino! - pisnął potworek. 

Orli zryw |Miraculous| (Chwilowo zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz