Biedronka na latającym dywanie i rysia przyzwoitka (Romantica cz. 5 )

22 5 9
                                    

BIAŁA PANTERA*

   Oddaliłam się od Sairan w poszukiwaniu Biedronki, która rzekomo miała naprawić całą sytuację i oczyścić akumę wysłaną przez Władcę Ciem. Nie do końca jeszcze orientowałam się w tym całym bohaterstwie, ale miałam nieodparte wrażenie, że kiedyś już spotkałam Władcę Ciem. Nie pamiętałam tylko gdzie i kiedy, ale to raczej nie miało większego znaczenia. Skoro był sztandarowym super-złoczyńcą Paryża, to obowiązkiem herosów było prowadzić z nim otwarty bój. Możliwe, że właśnie wtedy się poznaliśmy. 

- Gdzie uciekłeś? - spytałam mimochodem Rysia, który szedł beztroskim krokiem obok mnie.

   Wcześniej nie mogłam go o nic zapytać, aby Sairan nie wzięła mnie za osobę chorą psychicznie, która gada z niewidzialnymi bytami. Źle by to wpłynęło na moją reputację, nieważne, jaka była wcześniej. 

- To nie była ucieczka - Ryszard z zakłopotaniem podrapał się po karku - Naprawdę. Po prostu... Wyobraź sobie, że tracisz świadomość na kilkanaście lat, a potem pojawiasz się nagle w zupełnie innym świecie...

- Doskonale cię rozumiem - kiwnęłam głową - Jesteśmy w podobnej sytuacji.

- Doprawdy? - zaśmiał się mężczyzna - Ciebie też ktoś postrzelił w czasie powstania, a potem porzucił w lesie?

- Nie. Bardziej chodziło mi o to, że ta rzeczywistość jest dla ciebie obca, skoro ożyłeś po prawie dwustu latach, jeśli się nie mylę. 

- Po siedemdziesięciu, ale mniejsza o to - machnął ręką.

- Tak, może być i siedemdziesiąt. Wracając... Straciłam pamięć i ten świat też jest dla mnie nowy. Ty przynajmniej posiadasz jakieś wspomnienia i możesz się nimi cieszyć. Ja nie mam nic. Muszę zaczynać od początku.

- W takim razie zaczniemy wspólnie - westchnął z dziwnym wyrazem twarzy - Myślę, że fajnie byłoby rozpocząć tę historię od znalezienia Biedronki, nie uważasz?

- Tak, inaczej Sairan będzie bardzo niezadowolona - zachichotałam - O co chodziło ci z tym "wygłodniałym spojrzeniem"? 

- Wybacz, ale nie za bardzo mam ochotę o tym mówić. Niektóre elementy moich czasów były... Dość okrutne. Nie pytaj, po prostu mi zaufaj i nie zbliżaj się do tej dziewczyny.

- Skoro tak mówisz... - mruknęłam, wzruszając ramionami - Czy podczas swojego chaotycznego biegania po Paryżu spotkałeś jakiegoś bohatera?

- Yhm - skinął - Natrafiłem na tego młodzieńca, który smalił ostatnio do ciebie cholewki - zaśmiał się - Słowo daję, jakby ktoś taki próbował przystawiać się do mojej Fenenny, to może nie poszczułbym go psami, ale pewności nie mam. 

- Fenenny? - uniosłam zaciekawiona brwi, gdyż skojarzyłam, że Rysiu wcześniej raczył już nazwać mi kilkukrotnie "Fen", co zapewne było nawiązaniem do tej tajemniczej osobistości.

- To moja córka. Zgaduję, że po tylu latach zostały już po niej tylko kości - szepnął smutno.

- Przykro mi... - spuściłam oczy, drepcząc powoli obok Ryszarda.

- To nie twoja wina. Przecież to nie ty pozbawiłaś mnie mocy. Nie śmiem się na tobie mścić za krzywdy Saszy, zwłaszcza, że tak bardzo przypominasz mi moją córeczkę. Masz taką samą fryzurę jak ona...

- I co z tym blondynem? - spytałam, próbując zmienić temat, zanim Ryś do reszty by się rozkleił, zwłaszcza, że już drżały mu wargi, gdy opowiadał o swoim dziecku. 

- Ciężko było go obezwładnić, gdy nie można zbyt długo trzymać niczego w dłoniach - zaśmiał się - Ale udało się i to najważniejsze. Romantica nie powinna go znaleźć, a sam Czarny Kot też nie wyjdzie z kryjówki, dopóki nie pęknie mu lusterko. 

Orli zryw |Miraculous| (Chwilowo zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz