Alberiam lub Mirbert

39 10 20
                                    

- Leć, moja podła akumo i zawładnij którąś z tych zrozpaczonych dusz! - szepnął Władca Ciem, napełniając białego motylka złowieszczą energią.

   Czarny owad delikatnie zatrzepotał skrzydełkami i wzbił się powietrze, aby zaraz skierować się w stronę otwartego okna. Stworzenie jednak nie zdążyło do niego dolecieć, ani tym bardziej nikogo zaakumować, gdyż niespodziewanie zostało znokautowane za pomocą klepaczki. 

- Czyś ty oszalała?! - krzyknął zdenerwowany Władca Ciem ze zgorszeniem zerkając na kobietę w długim, granatowym płaszczu i pawiej masce na twarzy.

   Peahen nie odpowiedziała. Zamiast tego, roześmiała się szaleńczo, wciąż trzymając w prawej dłoni narzędzie zbrodni na bezbronnej akumie.

- Jesteś chora... - mężczyzna przyłożył dwa palce do nosa w geście załamania.

- Nie, nie jestem. Jestem rozsądna. W przeciwieństwie do niektórych - odparła, chowając niesforny lok za ucho. 

- Co więc twój głos rozsądku ci powiedział, że zabiłaś biednego motylka? - zapytał drwiącym tonem mężczyzna. 

- Jednogłośnie stwierdziliśmy, że święta Bożego Narodzenia nie są zbyt dobrą porą na opętywanie kogokolwiek - czarnowłosa wzruszyła jedynie ramionami.

- Bzdura! Rok wcześniej przemieniłem Świętego Mikołaja w Mikołajdaka i jakoś nikt pretensji do mnie o to nie miał. 

- Może dlatego, że to nie był prawdziwy Święty Mikołaj, co? - Peahen z zatroskaną miną poklepała Władcę Ciem po ramieniu - Poza tym, teraz masz mnie, a ja nie pozwolę, abyś robił z siebie jeszcze większego kretyna niż jesteś. Kto to słyszał? Atakować Mikołaja? W święta? Rozumu trzeba nie mieć!

- Peahen... - wycedził przez zaciśnięte usta - Jaki więc masz plan?

- Mój plan jest banalnie prosty! Zrobisz sobie urlop aż do Nowego Roku!

- Dobrze się czujesz? Po co mam sobie robić urlop, gdy mogę tworzyć złoczyńców! Może któremuś z nich się uda zdobyć miracula! 

- Wierzysz w to, co mówisz? - parsknęła ze śmiechu czarnowłosa - Któryś z nich był chociaż blisko?

- Tak. Mroczna Sowa oraz Komplikatorka. Mam również niejasne wrażenie, że Desperata była całkiem bliska. Wszyscy oni trzymali w rękach kolczyk Biedronki! 

- Gratuluję! Szkoda, że ci go nie przynieśli! - Peahen zaklaskała w dłonie.

- Daruj sobie... - Władca Ciem machnął ręką na Pawicę, po czym chwycił w dłonie kolejnego motyla.

- Posłuchaj mnie. Mam dobre powody ku temu, abyś na kilka tygodni zrezygnował z gnębienia mieszkańców miasta.

- Mów, ale jakoś wątpię, aby twoje argumenty mnie przekonały - przewrócił oczami, wciąż trzymając w zamknięciu szamoczącą się istotkę.

- Po pierwsze, jutro jest Wigilia. Masz przecież syna, który oczekuje twojej uwagi i miłości. Wyjdź wreszcie z tej ciemnej piwnicy i spędź z nim trochę czasu, zanim chłopak zapomni, że ma ojca! - Peahen nieznacznie szarpnęła Władcą Ciem, a ten ze zdumienia wypuścił motylka - Pójdź do niego, obejrzyj z nim Kevina, pograj w karty, pośpiewaj kolędy! Załóż na ten pusty łeb czerwoną czapkę z białym pomponem i wręcz mu prezent, o ile jakiś kupiłeś! Bo chyba kupiłeś, co?

- To nie jest twoja sprawa...

- Czyli nic dla niego nie masz... Albo kupiłeś mu długopis... - westchnęła ze zrezygnowaniem Peahen - Co z ciebie za ojciec? 

Orli zryw |Miraculous| (Chwilowo zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz