LA VOLPE DA TIVOLI*
Zamrugałam szybko oczami. Wszystko było w porządku. Znikły płomienie, ludzie ponownie zaczęli się ruszać, salę na powrót rozświetliły lampy i kule dyskotekowe, muzyka grała jak dawniej. Tylko ja czułam się tak jakby ktoś odebrał mi dech w piersiach po tym jak trzasnęła we mnie ta dziwna energia, prawie zwalając mnie z nóg. O dziwo, nikt tego nie zauważył. Wszyscy brawo, patrząc z zachwytem na kłaniającą się publiczności Astrid. Może jedynie Kotek coś tam zauważył, bo minę miał lekko niemrawą.
- Podziękujmy naszej drogiej La Volpe da Tivoli za ten występ! - zawołała Rask, klaszcząc w dłonie i zachęcając ludzkość do jeszcze większego wiwatu na mą cześć, do czego nie byłam przyzwyczajona - I oczywiście nagródźmy także Czarnego Kota!
Zaraz po wypowiedzeniu tych słów przez Norweżkę blondyn zeskoczył ze stołku, opuszczając fortepian i skłonił się w pół z szerokim uśmiechem na twarzy, machając gościom tak jakby co najmniej pozował na gali sław, a nie na zwyczajnym balu sylwestrowym. W dodatku puścił pannom jeszcze buziaki, przez co wszystkie jego fanki niemalże oszalały. Skłoniłam się lekko, aby nie wyjść na osobę niekulturalną i jednocześnie tak, aby nie przyćmiewać blasku Kota, którego zresztą nie przyćmiłaby nawet nagła awaria prądu.
Gdy już się pożegnaliśmy z publicznością, zielonooki skinął na mnie ręką, ruszając ku schodkom, aby zejść ze sceny i oddać ponownie stery Astrid, która miała zaśpiewać jeden z wielkich hitów Enrique Iglesias'a "Duele el corazon".
Idąc za Czarnym nawet nie słyszałam muzyki. Miałam wrażenie, że piszczało mi w uszach, ledwo co mogłam skupić się na czymkolwiek. Było to coraz bardziej wkurzające, chyba powinnam udać się z tymi objawami do neurologa, aby mnie porządnie przebadał.
- Na pewno wszystko w porządku? Wyglądasz na lekko oszołomioną - powiedział Koteczek, próbując złapać mnie za ramię, gdy weszłam na schodkami.
Urocze... Biedak pewnie myślał, że potknę się o własny płaszcz i polecę jak długa, zaliczając orła i robiąc sobie niesamowity wstyd na oczach tych wszystkich znamienitych osób.
- Kocie, daj spokój. Nic mi nie jest. Musiałeś wypić za dużo szampana i tylko ci się wydaje, że coś mnie trapi - odburknęłam.
Miało to wyjść lekko i zabawnie, a zamiast tego zabrzmiało, jakbym była rozdrażnioną starą panną...
- Ależ, Volpiś... Mogę dać ci słowo Kota, że jedyne, co dzisiaj piłem, to tylko mleko - odparł chłopak, przykładając rękę do serca.
- Żartujesz? - z wrażenia aż przystanęłam, nie zwracając uwagi na to, że Kiciuś wymyślił sobie nową ksywkę na moją lisią formę, aby móc mnie do woli denerwować czymś bardziej adekwatnym niż "Ptaszynka".
- Nie, możesz zapytać Śnieżynkę. Potwierdzi ci to!
- Nie będę jej o to wypytywać... - mruknęłam - Sam już wyglądasz na osobę tak niewinną, że nie zdziwiłoby mnie chyba, gdybyś faktycznie pił tylko mleko...
- No widzisz, Lisiczko? Ja nigdy nie kłamię! - zielonooki uśmiechnął się słodko uradowany tym, że dałam wiarę jego słowom.
- Hej - odezwał się głos z silnym akcentem black english, który mógł należeć tylko do jednej osoby.
Ja i Czarny Kot odwróciliśmy się w stronę Mad, która uporczywie mi się przypatrywała.
- Oh... - westchnęłam zakłopotana, przypominając sobie, że miałam zostawić Arleen tylko na chwilę, a tymczasem chwila rozrosła się do spotkania z Sairan, sprzeczki z Alyą i koncertu skrzypcowego - Przepraszam, że nagle zniknęłam... To nie było zamierzone, naprawdę!
CZYTASZ
Orli zryw |Miraculous| (Chwilowo zawieszone)
FanfictionNadrzędnym celem Biedronki i Czarnego Kota jest bezpieczeństwo Paryża, które mogą osiągnąć poprzez pokonanie Władcy Ciem, Peahen i ich zdesperowanych akum. Jednak, co jeśli w mieście żyje znacznie groźniejszy posiadacz miraculum, który na swą zemstę...