Wróbelek Elemelek i Batman na festiwalu puszczania baniek ( Lady Lamp cz. 3 )

35 3 3
                                    

PERSPEKTYWA TRZECIOOSOBOWA*

   Sparrow przesunął wieżę zbudowaną chyba z kości słoniowej na czarne pole szachownicy z kamiennym wyrazem pyszczka. Do czynności tej musiał użyć siły większej niż człowiek, gdyż mierzył raptem 10 cm wysokości i niektóre figury były dla niego zwyczajnie za ciężkie. W takich momentach zazwyczaj prosił swego przeciwnika o przesunięcie pionka na właściwe miejsce, jednak w tym przypadku nie było absolutnie takiej potrzeby. Kwami uwinęło się z tym samodzielnie.

- Moment... - Jessica zmarszczyła upośledzone brwi, z niedowierzaniem patrząc na rozgrywającą się na jej oczach sytuację, w którą nie mogła uwierzyć - Przecież ty mnie zaraz zaszachujesz!

- Od samego początku staram się odwlec tę chwilę w czasie - wzruszył ramionkami ptaszek, uśmiechając się przy tym lekko. 

   Indianka zmrużyła brwi jeszcze bardziej, jednak ich niepełnosprawność dała o sobie znać, gdyż jedna z nich nie poruszyła się nawet o jotę, dając tym samym komiczne wrażenie jednoczesnego zdziwienia i zirytowania. Po minucie namysłu Keynes łaskawie ruszyła swoją czarną jak ołów figurkę, złośliwie wyginając przy tym wargi. Mimo niemych protestów swego kwami, pozbyła się z szachownicy jego konia. 

- Chyba mi się nie podłożyłeś, prawda, Sparrow? - spytała dumna ze swego wyczynu.

- Nie tym razem - mruknęło kwami z chochlikami w oczach, zbijając królową swej właścicielki - Szach-mat, Jess. 

- Ale... Jak to możliwe? - jęknęła nastolatka, nie mogąc przyjąć do świadomości swej porażki. 

- Czeka cię jeszcze wiele nauki, moja droga - oznajmiło stworzonko, zakładając skrzydełka na miniaturowe plecki - Jak ograsz mnie w szachy, staniesz się mądra jak Sowi Rycerz. 

- Wolałabym już być sową... Mam dość tego, że stara nie pozwala mi na żadne samodzielne akcje - westchnęła dziewczyna, odchylając głowę do tyłu. 

- Może pewnego dnia... - mruknął Sparrow, sprzątając figurki z szachownicy.

- Ty, Prusak! - zawołała Jessica do siedzącego na kanapie czarnowłosego chłopaka, czytającego w zapamiętaniu książkę.

   Nastolatek westchnął ciężko, jakby sama obecność Keynes przyprawiała go o problemy zdrowotne i lekko przymknął oczy, aby oszukać mózg i przekonać go, że absolutnie nikogo poza nim w pomieszczeniu nie ma. No... Może z wyjątkiem jego kwami, Blooda, który z zainteresowaniem przyglądał się ilustracjom faceta w dziwnym stroju. 

- Idziemy na rekonesans! - krzyknęła dziewczyna, zeskakując z krzesła, na co Sparrow zerknął na swą panią z niepokojem, nadal mając w pamięci ostatnie jej spotkanie z Techno-Piratem, które zakończyłoby się tragicznie, gdyby nie Niezwykła Biedronka francuskiej bohaterki, naprawiająca szkody wyrządzone w trakcie walki.

- To sobie idź - mruknął chłopak, nie odrywając wzroku od lektury.

- No weź! Rozerwiemy się trochę! Starzy nawet nie zauważą naszej nieobecności! - Indianka podskoczyła do kanapy, na której wylegiwał się czarnowłosy i zerknęła na książkę - Nie mów, że będziesz to czytał... Co to w ogóle jest? 

- To biografia jednego z moich poprzedników, niejakiego Bata - odparł Niemiec, przekręcając kartkę.

- Aka Bernarda Batey'a - dodał od siebie Blood również pochłonięty księgą. 

- Ten Batey to twój jakiś idol czy co? - spytała niepewnie Jessica, nie rozumiejąc, jak taki stary dziadek może być dla kogoś wzorem do naśladowania.

Orli zryw |Miraculous| (Chwilowo zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz